„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Public Enemies (Wrogowie Publiczni)

public_enemiesNie będzie to recenzja filmu. Nie ukrywam, że zarówno reżyser Michael Mann, operator Dante Spinotti oraz aktor Johnny Depp to moi ulubieńcy. Wszystkie ich filmy mi się podobają i na wszystkie za każdym razem czekam z niecierpliwością.

Szczególnie Michael Mann to reżyser, którego lubię i podziwiam. Robi porządne, męskie, emocjonujące kino i nigdy nie schodzi poniżej poziomu nieosiągalnego często dla wielu innych filmowców.

Przy okazji „Wrogów publicznych” chciałbym zwrócić uwagę na kilka spraw fachowych. Szczególnie jeśli czytają to jacyś filmowcy, przyszli filmowcy albo ludzie interesujący się robotą filmową.

Po pierwsze — kamera. Film niemal w całości był kręcony na kamerze cyfrowej. Reżyser i operator świadomie zrezygnowali z kamery filmowej z powodu efektu artystycznego jaki chcieli osiągnąć. A chcieli przede wszystkim dużej głębi ostrości i głębokich, ciemnych cieni. Chcieli, żeby obraz był podobny w walorze do zdjęć, czy filmów z lat trzydziestych. I tak się stało. Spinotti wyjątkowo dobrze umie posługiwać się kamerą cyfrową. Polecam wywiad z nim właśnie na ten temat.

Po drugie — scenografia kreowana światłem. Jest sporo takich scen (np. strzelanina w lesie), które zostały w dużej mierze wykreowane odpowiednim świeceniem. W tym filmie widać jak ważną funkcję może spełniać świadome, kreatywne używanie światła w filmie sensacyjnym. Znowu gratulacje dla Dante Spinottiego.

Po trzecie — oszczędne aktorstwo. Własciwie jedynym aktorem grającym trochę więcej jest sam Johnny Depp. Cała reszta facetów w tym filmie gra przy pomocy zupełnie nieruchomych twarzy. To niezwykły zabieg reżyserski. Dzięki temu postać głównego bohatera błyszczy i świeci z ekranu. I o to chodzi.

Po czwarte — scena finałowa. Zabójstwo Johna Dillingera pod kinem to na prawdę majstersztyk. Michael Mann potrafi zahipnotyzować.

John Dillinger

John Dillinger

Po piąte — strzelaniny. Jak ktoś nie lubi strzelanin, to film mu się nie spodoba. Jak zwykle u Manna dużo się tu strzela i to głównie z broni maszynowej. Nie wiem dlaczego, ale lubię dobrze nakręcone, długie strzelaniny.

Po szóste — dźwięk. Szczególnie dźwięk w strzelaninach. Każdy wystrzał, każda sztuka broni, każdy rykoszet brzmi inaczej. Dużo pracy, starania i pieczołowitości w to włożono.

Po siódme — szkoda, że u nas nie robi się takich filmów. Nie chodzi mi oczywiście o te sto milionów dolarów budżetu. Chodzi o to, że nie robi się u nas dobrego, męskiego kina. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.


12 Komentarzy on “Public Enemies (Wrogowie Publiczni)”

  1. frugal pisze:

    No właśnie: dlaczego? Dlaczego nie powstają u nas dobre męskie filmy, dlaczego nie powstają dobre komedie romantyczne (jak choćby wspomniany niedawno tu „Narzeczony mimo woli”, bo o filmach Curtisa w wersji PL nawet nie mam odwagi pomarzyć), dlaczego? Jesteś zawodowcem, znasz ludzi, znasz środowisko. Z niecierpliwością czekam na Twoją próbę odpowiedzi: dlaczego mamy deficyt porządnego, rozrywkowego, dobrze zrealizowanego, wciągającego kina w Polsce?

    • Z naszym kinem rozrywkowym nie jest wcale tak źle. Przede wszystkim ludzie na to kino chodzą. Często polskie filmy biją frekwencją filmy amerykańskie. To jest duży sukces.

      Niestety dobrze też nie jest. Ale to zależy od bardzo wielu czynników, nie tylko od twórców. Kino to sport drużynowy, w dodatku bardzo kosztowny i niosący spore ryzyko strat. Sprawa jest skomplikowana i można by dyskutować tygodniami ;-)

      Jeśli chodzi o „męskie kino”, to chwilowo moda jest odwrotna. Teraz króluje kino kobiece, czyli komedie romantyczne. Kino jest bardzo podatne na mody.

  2. Barfly pisze:

    Wydaje mi się że film kręcony dla dobrej koniunktury, próbujący na siłę przypodobać się widowni ma marne szansę na sukces. Przykłady można mnożyć – po sukcesie „Nigdy w życiu” zaczęto klonować wątpliwe komedie romantyczne, był boom na filmy spółki Konecki/Saramonowicz, powstał „Idealny facet…”, bańka prysła. „Kiler” zapoczątkował modę na komedie gangsterskie, lecz większość jego następców była prymitywną imitacją.
    Wniosek jest jeden – należy iść pod prąd, szukać, drążyć. Gdyby Piotr Wereśniak w latach 90-tych chciał na skróty odnieść sukces napisałby film sensacyjny w którym zagrałby Bogusław Linda (i nie mówię tu o „Stacji” oczywiście). Na szczęście tego nie zrobił.

    • „Iście pod prąd” to podstawowa zasada działania każdego dobrego twórcy. Ale spróbuj do tego przekonać producentów i inwestorów.

      Filmu nie robi się przy pomocy kamery, talentu i bezkompromisowości. Filmy robi się przy pomocy pieniędzy. Do tego potrzebny jest kompromis. A to często daje słabe rezultaty.

  3. quentinho pisze:

    W naszym kraju potencjału nie brakuje. Brakuje kogoś odważnego, kto „poszedłby pod prąd” i nie nakręcił kolejnej, idiotycznej komedii romantycznej. A, jak widać po sukcesie „Inglourious Basterds” Tarantino (5-6 tygodni w naszych kinach) publika ma już dość standardowego kina. W naszym kraju, jak się kręci jakiś film to w 90 % przypadków jest to komedia romantyczna. I to jest złe. Brak u nas takich ludzi, jak Tarantino, Rodriguez, czy bracia Coen. Oby w najbliższym czasie się pojawili, bo już od oglądania plakatów polskich komedii romantycznych jest mi niedobrze…

    A „Wrogowie Publiczni” to jeden z lepszych filmów tego roku. Majstersztyk.

    • A co z tymi milionami widzów, którzy lubią chodzić na polskie komedie romantyczne? Nie powinno się tych ludzi lekceważyć.

      Rzecz w tym, żeby polskie kino oferowało repertuar dla każdego. I dla miłośników komedii romantycznych i filmów w rodzaju „Wrogowie publiczni”.

  4. Barfly pisze:

    Ja w zasadzie nie mam nic przeciwko temu by Polacy kręcili komedie romantyczne, byle tylko robili to z szacunkiem dla widza. Niestety dziś jest tak, że najważniejszy w tego typu produkcjach nie jest scenariusz, warsztat reżyserski czy aktorski, ale dobry marketing. Po co się starać nakręcić coś zabawnego i wzruszającego skoro można te same pieniądze wydać na reklamę? Jeżeli chodzi o filmy z gatunku „Wrogowie publiczni” powinniśmy wzorować się na Francuzach, którzy bez kompleksów tworzą własne znakomite produkcje i odnoszą na tym polu spore sukcesy w całej Europie. Ja nie czekam w Polsce na Tarantino czy Rodrigueza bo ich styl jest nie do podrobienia. Czekam na kogoś takiego jak Besson – świetny reżyser a przede wszystkim producent z wizją.

  5. marek pisze:

    Fajny opis, ja jestem fanem Manna więc raczej nie jestem obiektywnym :) ale dla kilku przemyślanych dopieszczonych scen warto obejrzeć cały film. Minusem jak dla mnie jest po raz kolejny „mroczny” Bale, czy wszystkie jego role już będą takie…

  6. Lysy pisze:

    A jak wlasciciel blogu zapatruje sie na produkcje w rodzaju trylogii Pusher czy cale brytyjskie kino – jak to nazywam – „gangsterskie” – filmy Guy’a Ritchiego, Sexy Beast, Gangster No. 1, w mniejszym stopniu In Bruges. Czuje sie tam niepowtarzalny klimat, nie wyobrazam sobie takich filmow nakreconych w hollywood. Dodatkowo radza sobie komercyjnie – o Pusherach ciezko powiedziec ze to kino stricte rozrywkowe a w ojczystej Danii odnioslo wielki sukces finansowy.

    • Na kino „gangsterskie” zapatruję się zasadniczo tak, że je BARDZO lubię ;-)

      Akurat za Guyem Ritchie’em nie przepadam (oprócz dwóch pierwszych filmów). Ale reszta, którą wymieniłeś jest ok.

      W „In Bruges” najbardziej podobało mi się miasto, zdjęcia i klimat. Z fabułą było ciut gorzej.

      W kinie „gangsterskim ciężko wymyślić coś nowego, bo wszystko już było. Ale nie znaczy to, że nie trzeba próbować.

  7. Byl dobry, ale nie najlepszy.
    Jednak nie mozna bylo sie rozczarowac. Gwarancje w charakterach juz byly.

  8. Jac pisze:

    Z komediami romantycznymi jest taka heca, że są one pisane na p o t r ó j n e zamówienie i trudno mi wyobrazić sobie, że jakiś gatunek może to przebić. Dlaczego potrójne?
    Raz – potrzeba śmiania się.
    Dwa – potrzeba przeżycia uczuć romantycznych
    A trzy – że jest to gatunek wybitnie damski.
    To ostatnie jest tak samo ważne jak reszta, bo wiadomo, że to właśnie kobieta jest w dzisiejszej gospodarce czynnikiem (sorry za ten czynnik) bardziej dynamicznym niż mężczyzna. Kobietom się chce chodzić do kina, facetom nie. Można mówić, że komedia romantyczna to taka filmowa franca, ale jeśli tylko jest ona rzeczywiście śmieszna i daje przeżycia sercowe, to jest to franca niezatapialna. Najlepsza oglądana przeze mnie kr? Pół żartem pół serio. Owszem, stare, zakurzone filmisko, ale scenariuszowe, aktorskie itd arcydzieło.


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s