Jaka piękna katastrofa!
Opublikowane: 6 grudnia 2009 Filed under: Polityka | Tags: apokalipsa, globalne ocieplenie, koniec świata Dodaj komentarzOgromna popularność opowieści apokaliptycznych to coś, co nie przestaje mnie zadziwiać. Oczywiście jako gruntownie wykształcony kulturoznawca mam pewne pojęcie o tym, że opowieści apokaliptyczne są stare jak świat. Wiem, że zawsze były popularne i mam świadomość, że były (i są!) składnikiem mitów, religii i wierzeń.
Z tym większą frajdą obserwuję, jak w dzisiejszym, hipernowoczesnym, cyfrowym świecie, zapatrzonym w naukę i racjonalizm, wolnym od zabobonu i magii rozwija się niesłabnący kult opowieści apokaliptycznych.
Mało tego! Dzisiaj w rozpowszechnianiu apokalipsy przoduje NAUKA! Nie jak kiedyś religia, czy władza, ale właśnie NAUKA. Dla wielu naukowców i całych instytucji naukowych apokalipsa okazała się stałym źródłem utrzymania. To akurat mnie szczególnie nie dziwi. Na bajaniu o końcu świata zawsze się dobrze zarabiało.
Czym zatem są wspomniane opowieści apokaliptyczne? Czy to to samo, co będące czystą fikcją, filmy i powieści katastroficzne?
Otóż nie!
Showbiznes oparty na opowieściach o końcu świata ma się świetnie i zarabia krocie, ale nie o showbiznes mi tu chodzi.
Chodzi mi o sprzedawanie światu „prawdziwej”, „naukowo udowodnionej” i „absolutnie pewnej” opowieści o końcu świata. Na takiej opowieści popartej autorytetami tytułów naukowych i nazwami szacownych instytucji badawczych zarabia się dzisiaj krocie. Nie tylko w złocie, ale również w możliwości sprawowania władzy nad innymi ludźmi.
Czyli od wczesnego średniowiecza, albo nawet antyku nic w tej kwestii się nie zmieniło. Zawsze ci co umieli przestraszyć ludzkość „absolutnie pewnym” widmem końca świata świetnie na tym wychodzili.
A teraz konkrety.
Nie wiem jaki był początek opowieści apokaliptycznych, ale już ze starożytnego Egiptu dochodzą do nas historyjki o słońcu, które pewnego dnia nie wzejdzie, czy o Nilu, który nie wyleje, co oczywiście spowoduje zagładę.
W tradycji judeochrześciańskiej apokalipsa staje się już sprawą kluczową. W starym testamencie pojawia się co chwilę. Bóg starego testamentu jest bogiem groźnym, karzącym i bezlitosnym. Co chwilę burzy jakieś miasto, zsyła potop, albo zabija całe populacje przy pomocy przemyślnych plag.
Chrześcijaństwo całą swoją dziejową karierę buduje na podsycaniu strachu przed apokalipsą. Niezwykle sugestywna i niewątpliwie dobrze napisana Apokalipsa św. Jana kończy Nowy Testament akordem groźnym i dramatycznym.
Dzisiaj grozi nam koniec świata spowodowany przez globalne ocieplenie. I jest to „absolutnie”, „całkowicie”, „naukowo” udowodnione.
To bardzo piękna i efektowna apokalipsa. Czapy lodowe na obu biegunach stopnieją. Woda w morzach wystąpi z brzegów i będzie zalewała kolejne metropolie i kraje: Nowy Jork, Holandia, Londyn. Wielki, biblijny potop. Kara za grzechy (pycha! chciwość!) dla zepsutego, bezbożnego społeczeństwa zachodu.
Tych, których nie dosięgnie potop zabiją kolejne plagi, które pojawią się wraz z potopem: huragany, susze, deszcze, szarańcza i choroby.
I to wszystko jest naukowo udowodnione! Tak będzie!!!
Na szczęście można tego uniknąć. Trzeba tylko dawać kasę na badania nad tą piękną katastrofą, trzeba płacić naukowcom tłuste granty, bo tylko oni są w stanie powstrzymać nieuchronną apokalipsę. Tylko oni są w stanie wymyślić jak uniknąć końca świata. Tylko oni!
I wystraszona, naiwna ludzkość płaci. Utrzymują się z tego tysiące ludzi. Niektórzy nawet dostają Nobla za wieszczenie końca świata. Rządy ograniczają własną produkcję przemysłową, a co lepsi cwaniacy wymyślili nawet legalny handel świeżym powietrzem.
Oczywiście, ci co nie wierzą w koniec świata są natychmiast uznawani za ludzi niemodnych, głupich, nieracjonalnych, niepoważnych i mało interesujących.
Stała się jednak rzecz straszna.
Jak donoszą agencje informacyjne, jakiś wstrętny haker włamał się do serwera Uniwersytetu Wschodniej Angli, instytucji naukowej badającej zmiany zachodzące w klimacie. Ta hakerska kreatura wykradła setki tajnych maili, które klimatolodzy pisali do siebie przez ostatnie lata. Mało tego! Maile zostały opublikowane w sieci!
I co się okazało?
Okazało się, że państwo klimatolodzy zmawiali się w tej poczcie jak manipulować danymi pogodowymi. Przeinaczali je przekonując, że mają rację i globalne ocieplenie jest na prawdę spowodowane przez działalność człowieka. Mataczyli usiłując udowodnić coś, co jak na razie przerasta współczesne możliwości naukowego dowodzenia.
Brzydka sprawa. A miała być taka piękna katastrofa.
—
Coś jeszcze do poczytania na temat maili z Uniwersytetu Wschodniej Anglii:
- w Rzeczpospolitej
- w The Wall Street Journal
- w The Washington Post
- i oczywiście same wykradzione maile klimatologów