„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Dlaczego nie wszystko się wszystkim podoba

Nie ma na świecie takiej rzeczy, która by się wszystkim podobała. Tak już jest i dotyczy to przede wszystkim sztuki. Łaska odbiorców jeździ na pstrym koniu, doprowadzając nawet do tego, że temu samemu człowiekowi raz się dana rzecz podoba, a innym razem nie.

Wielokrotnie tak miałem, że pierwsze obejrzenie filmu było rozczarowaniem, a po latach nagle film zaczynał mi się podobać. Bywa również na odwrót – film, który kiedyś mnie zachwycił, teraz zupełnie mi się nie podoba.

Nic nie jest dane raz na zawsze i dotyczy to każdej sztuki – filmu, muzyki, literatury, malarstwa i czego tam jeszcze.

Dlaczego tak jest? Bo ludzie są różni. Bardzo, bardzo, bardzo różni. I to nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.

Mówi się, że jednym z bardziej obiektywnych sposobów sprawdzenia, czy coś jest dobre czy słabe jest próba czasu. Jeśli dzieło przetrwa sto, dwieście, pięćset lat to znaczy, że jest coś warte. Jeśli nie przetrwa w pamięci ludzkiej dłużej, niż parę lat jest g… warte.

Nie jest to prawda. Co z tego, że dzieła Homera przetrwały tysiące lat skoro dzisiaj praktycznie nie da się ich czytać z przyjemnością. Ja przynajmniej nie spotkałem osoby, która z własnej nieprzymuszonej woli zaczytywałaby się Iliadą czy Odyseą. Podobnie jest z całą masą innej starzyzny, która uchodzi za arcydzieła, a większość współczesnych odbiorców nie jest tego w stanie strawić.

Krótko mówiąc nie to jest piękne, co jest piękne, ale co się komu podoba. Estetyka to sprawa całkowicie subiektywna i wszelkie próby jej zobiektywizowania nigdy tak naprawdę się nie udały. Ale nie do tego zmierzam.

Zmierzam do jednego prostego słowa: „adres”.

Warto wiedzieć do kogo adresowane jest (czy było) dane dzieło sztuki. I wiedzieć to powinien nie tylko odbiorca, ale przede wszystkim twórca. Inaczej pisze się dla dzieci, inaczej dla nieźle wykształconej, dorosłej klasy średniej. Co innego podoba się słabo wykształconym rolnikom i post-rolnikom, a co innego świetnie wyedukowanym inżynierom ze ścisłymi umysłami.

Dlatego wszelkie porównania dzieł sztuki stworzonych dla innych grup odbiorców nie mają sensu. Nie sposób porównywać Baśni Andersena z serialem „Gotowe na wszystko”. Bezsensem jest mówienie, że western jest lepszy od melodramatu, czy „Gwiezdne Wojny” od „Nocy i Dni”.

Niestety takie pozbawione sensu porównania słyszę (i czytam) bardzo często nawet z ust tzw. „fachowców”. Porównują na przykład współczesne seriale polskie z serialami amerykańskimi. A przecież to rzeczy tworzone w dwóch odmiennych światach, w zupełnie innych warunkach i dla krańcowo innej publiczności.

Podobnie jest z porównywaniem komedii romantycznych do kryminałów. Tak się składa, że robiłem oba te gatunki, więc tym bardziej mnie to śmieszy. Jak można porównywać te dwa adresy? Komedia romantyczna jest dla kobiet, a kryminał dla facetów (w dużym uproszczeniu oczywiście) i nie sposób tego porównać.

Przekładając to na język kulinarny, nie porównuje się szarlotki ze śledziem. Szarlotkę można porównać tylko z innymi deserami, a śledzi nie da się porównać z niczym ;-)

A najgorsze w tych bezsensownych porównaniach jest wartościowanie. Telenowele są gorsze od „ambitnych” filmów festiwalowych, discopolo jest gorsze od Rachmaninowa, a Dołęga-Mostowicz od James’a Joyce’a.

Nie są gorsze! To tylko pycha wartościującego.

Manifestowanie własnej wyższości wobec bliźniego o innym guście, wykształceniu czy pozycji społecznej nie jest rzeczą ładną.


14 Komentarzy on “Dlaczego nie wszystko się wszystkim podoba”

  1. plazzmm pisze:

    bardzo mi się podoba, co czytam – czasem odbiorca jest zbyt pyszny, żeby zrozumieć konwencję i zaakceptować jej prawa i wymogi

  2. [rK] pisze:

    Racja. Tylko teraz trzeba sobie wybrac odbiorce, ktory sprawi, ze bedziemy postrzegani jak najbardziej powaznie i na serio. Nie daj boze byc tym kolesiem od horrorow – jak mu tam? -Kingiem czy Princem.

    PS. Przeczytalem „… wtorek”. Zdecydowanie za krotka! Nastepnym razem domagam sie czegos dluzszego. I z wyalienowanym fotografem na drugim, czy trzecim nawet planie :D

    • „Za krótka!” to komplement dla powieści. I za ten komplement dziękuję. Druga powieść ukaże się w sklepach lada dzień i będzie trochę dłuższa.

      • [rK] pisze:

        Mial nim byc.

        No to w tej trzeciej, fotografa na czwartym nawet planie. Byleby byl wyALLENowany i analogowy :D
        Bo nie znajduje niczego z literkami, gdzie moglbym sie odnalezc.
        Zdrowka!

  3. Mokka pisze:

    Bardzo prawdziwe zdania. Moim zdaniem najbardziej irytująca jest-jak Pan napisał-„pycha wartościującego” czyli uważanie się za lepszego intelektualistę jeśli ogląda się/czyta/słucha „rzeczy” uważane w danym czasie za wyciucie dobrego smaku,czy dzieło.Ocenianie ludzi z góry po tym co widzieli czy co czytali(i ect.) jest krzywdzące,tak sądze-znam wielu naprawdę inteligentnych ludzi, którzy dla „odmóżdżenia się ” np. od pracy,czy nauki oglądają programy rozrywkowe tj. komercyjne.Przede wszystkim ważne jest to kto jest jakim człowiekm-weźmy za przykład znany portal społecznosciowy(wiadomo jaki)-obecnie bycie zalogowanym na ów portalu jest,w kręgach intelektualistów,uważane za haniebne.Natomiast ja uważam,że ważne jest to co tam dana osoba zamieszcza,co reprezentuje swoją osobą,przecież sam fakt bycia zarejestrowanym jej nie ocenia,takie przypadki można mnożyc.Oczywiście pewna częśc społeczeństwa może uważac,że niektóre rzeczy,obrazy są ewidentnie tandetne-można się z tym w dużej mierze zgodzic,ale przecież wiele np. produkowanych w Polsce komedii romantycznych(ostatnio stusunkowo dużo ) jest chętnie oglądanych przez wielu ludzi i niekoniecznie przez ludzi ze wsi,czy niewykształcpnych jak mówią badania opinii społecznej,co nie świadczy o tym,że są głupi i mają ograniczony światopogląd-czasami po prostu człowiek ma potrzbę obejrzenia czegoś lekkiego i przyjemnego.Trochę może pokrętnie napisałam co siedziało mi na wątrobie,ale mam nadzieję,że jest to w miarę jasne ;) ,i w sumie pokrywa się to z Pana słowami,pozdrawiam!
    p.s. ciekawy blog i znalazłam potrzebne informacje(szukłam wiadmosci na temat wyglądu scenariusza).

  4. kitmoresby pisze:

    Po raz pierwszy nie mogę się z Panem zgodzić Panie Piotrze. :-) Zgadzam się, że jedna rzecz nie może podobac się wszystkim, zgadzam się, ze wartościowanie nie jest ok. Co do porównywania basni Andersena z „Gotowymi na wszystko” nie moge zgodzic. W końcu i jedno i drugie wywodzi się z myslenia mitycznego i stereotypów. Dlatego nie rozumiem dlaczego nie da sie porównać telenoweli amerykańskiej z polskimi serialami. Oczywiście, że sie da. Argument, ze amerykańskie są robione dla innych odbiorców, w innej rzeczywistości nie przekonje mnie zupełnie. Jakby nie było takie chocby seriale ” lost” jak i mój ulubiony „Dr House” czy inne zyskały sobie w Polsce rzesze fanów. Problem lezy bardziej w głowach producentów, decydentów stacji telewizyjnych w Polsce. Jakoś sobie nie wyobrażam, zeby ktoś w Polsce zechciał realizować scenariusz Housa. Przecież to gadające głowy, nie dzieje się nic spektakularnego, nie ma prostego wątku romantycznego, główny bohater nie jest super pozytywny, a do tego jest tam mnóstwo medycznego bełkotu. Nawet jeśli pojawiłby sie jakimś cudem scenarzysta z takim scenariuszem to zostanie odesłany z kwitkiem. Więc w Polsce kręci sie serial za serialem dla tej samej publiczności. I jesli „fachowcy” zaczynaja porównywać polskie i amerykańskie to może jest szansa, ze w końcu pojawi sie na tym rynku jakiś dobry scenariusz serialu i jakiś producent nie będzie się bał go zrealizować. Na razie mamy amerykańskie, wenezuelskie telenowele przeniesione na polski grunt. Wracam do porównań… Tak naprawdę da się porównać wszystko ze wszystkim, nawet szarlotkę ze sledziami, czy kryminał z komedią. Wszystko zalezy od punktu odniesienia. Ale oczywiście bez wartościowania co jest dobre co złe, bez pychy i prózności. Aczkolwiek każdy z nas ma prawo do krytyki i wyborów.
    Mam nadzieje,że mój bełkot jest zrozumiały. :-)

  5. Teodor pisze:

    Byłbym ostrożny z szafowaniem słowem „pycha” w tym kontekście. Od tego bardzo prosta droga do przyzwolenia na każdą kulturową bylejakość, sankcjonowania nieuctwa, odrzucenia form, jakie wypracowały pokolenia.
    Nie tak dawno w teleturnieju „Milionerzy” gwiazdy popularnego serialu błysnęły znajomością literatury na poziomie lektur szkolnych. Może i Żeromski, Prus czy Reymont nie przystają do naszych czasów, ale co zamiast nich powinno się pomieścić w kanonie lektur? Masłowską? Pilipiuka?
    Myślę, że każdy powinien mieć jakiś bagaż erudycji – jeśli puści się to na żywioł, to nie potrwa długo, żeby wychować pokolenia, które oddadzą na makulaturę starodruki, przerobią Wawel na hotel, a staromiejskie kompleksy wyburzą pod apartamentowce. Przesadzam? Jasne, że przesadzam… ale, Panie Piotrze, na Ostrowiu Tumskim właśnie wyburza się jakieś rudery, żeby… no, właśnie, zbudować jakieś domy ponoć w stylu zbliżonym do „lokalnego”. Podoba się Panu ten pomysł?
    I wreszcie, poza wszystkim, snobizm w obszarze literatury czy kina jest zdrowszy niż szpanowanie markową odzieżą, samochodami czy elektronicznymi gadżetami.

  6. telemach pisze:

    „Nie ma na świecie takiej rzeczy, która by się wszystkim podobała.”
    Wzbudza (wpierw) sprzeciw wewnętrzny. Bo za okrągłe. Ale po dłuższym zastanowieniu – trzeba uznać się za pokonanego i przyznać rację. Nie ma.
    Dobrego w Nowym Roku.

  7. widz pisze:

    Pytanie do Pana Wereśniaka.
    Czy jestem pyszny jesli stwierdzę że ICH TROJE tworzył lepszą muzykę od PINK FLOYD, Doda jest lepszą wokalistką od TINY TURNER a M jak MIŁOSĆ jest lepsze od TWIN PEAKS.

  8. widz pisze:

    No tak . Ma Pan rację .Faktycznie, mówienie że coś jest lepsze od czegoś jest bez sensu.No bo jak można mówić, że mercedes jest lepszy od trabanta.Toż to bezsens.

  9. telemach pisze:

    Drogi widzu,

    obawiam się, że najwyraźniej nie zrozumiałeś intencji piszącego. Twój przykład (mimo pozoru logiki) niestety kuleje. Posługujesz się łatwym uproszczeniem pomijającym kontekst i funkcję. Posłużę się Twoim przykładem (odrobinę) rozwijając.

    Wyobraź sobie, że jesteś architektem wnętrz. Twoje zadanie jest proste: stworzyć z lekka awangardowy klub, miejsce które zadziwi (właściciel ma już nazwę: „awangarda proletariatu”). w którym pragniesz coś zawiesić (jako instalację) pod sufitem. Chcesz aby ludzie się uśmiechnęli. Całość nawiązuje do nostalgii za estetyką realnie istniejącego socu. Decydujesz się, że wisieć będzie samochód.

    Jak sądzisz: dla tej publiczności. w tym miejscu, w celu osiągnięcia w.w. efektu: co będzie lepsze?

    Twój błąd polega na tym, że lekceważysz to o czym pisał autor: adres. I pomijasz kontekst.

  10. Paweł pisze:

    Dziękuję. Bardzo dobry artykuł. Będę miał na uwadze ten „adres”. :-) Widzę, że przydaje się to słowo w różnych kontekstach: powieści, scenariusza a nawet pomysłu na biznes. :-)


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s