„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Po co komu być aktorem

Dostaję sporo różnych maili. Wszystkie czytam, ale nie na wszystkie odpowiadam. Nie zawsze mam czas, nie zawsze mam ochotę, nie zawsze wiem, co odpowiedzieć.

Wśród tych maili jest jedna szczególna grupa. Piszą do mnie czasami BARDZO młodzi ludzie, którzy marzą o tym, by zostać aktorami. Najczęściej mają po kilkanaście lat, mieszkają daleko od Warszawy i koniecznie chcieliby się dostać na jakiś casting, chcieliby wziąć udział w zdjęciach próbnych, marzą o tym, żeby spróbować swoich sił przed kamerą.

Zacząłem się zastanawiać. Po co ci młodzi ludzie tak bardzo chcą zostać aktorami? Co sobie wyobrażają o tym zawodzie? Co widzą w nim tak atrakcyjnego, że kierują w jego stronę swoje marzenia?

I coś mi się wydaje, że nie wiedzą o aktorstwie nic.

Dlatego postanowiłem parę zdań o tym napisać.

Przede wszystkim być aktorem nie zawsze znaczy być gwiazdą, celebrytą, być znanym, kochanym i pożądanym. Tylko niewielu aktorom się to udaje i zwykle ten stan trwa krótko. Większość aktorów po szkołach teatralnych ma kłopot z zarobieniem na czynsz.

Wielu po prostu zmienia zawód po bolesnym rozczarowaniu. Niewielki procent pracuje w zawodzie, utrzymuje się z niego i jest artystycznie spełniona. Ułamek z tego to aktorzy znani szerszej publiczności.

Wielu aktorów zarabia na życie grając w reklamówkach, dubbingując zagraniczne produkcje, głównie bajki dla dzieci. Wielu aktorów jeździ po polskiej prowincji, występując w szkołach i przedszkolach. Znam takich.

Pewna grupa szczęśliwców ma etaty w teatrze. Tych teatrów w Polsce jest sporo. Oczywiście ci najszczęśliwsi pracują w teatrach warszawskich, albo co najmniej krakowskich. Reszta gra w mniejszych miastach i nigdy byście ich nie rozpoznali w tłumie zwykłych ludzi idących ulicą. Znam takich, pracowałem z takimi.

Sporo aktorów gra w serialach, telenowelach i sitkomach telewizyjnych. Zazwyczaj łączą tę pracę z działalnością teatralną. To już grupa nieźle zarabiająca. Są to zazwyczaj aktorzy rozpoznawalni. A ci, którzy grają główne role to już gwiazdy.

Te gwiazdy czasami grają w filmach kinowych, dostają główne role w przedstawieniach teatralnych, często też podpisują gwiazdorskie kontrakty reklamowe, lub dostają jakiś program w telewizji. Dopóki ich blask nie zblednie.

I tak mamy piramidę. Na samym szczycie są aktorzy znani, modni i lubiani, na samym dole rzesze tych, którzy mają duży problem, żeby w ogóle się utrzymać z aktorstwa.

Zazwyczaj widzimy tylko ten czubek piramidy. Widzimy te parę gwiazd na okładkach kolorowych czasopism, widzimy ich w telewizji, w kinie, w internecie. Tysięcy tych, którzy walczą o przeżycie nie widzimy. Dlatego myślimy, że ich nie ma. Ale oni są. Spotkałem wielu takich aktorów.

Piramida, którą opisałem robi się bardzo podobna do tej w Ameryce. Z tym, że tamta jest oczywiście dużo większa, bo w grę wchodzi gigantyczny, światowy przemysł filmowy i chętni do zawodu aktorskiego ściągają tam z całego świata.

Tak na marginesie. Ostatnią wielką gwiazdą Hollywood polskiego pochodzenia była Pola Negri i było to w epoce kina niemego. Od tamtej pory żadnemu Polakowi ta sztuka się nie udała.

Po co zatem być aktorem?

Dla sławy, która jest trudna do osiągnięcia i szybko przemija? Dla etaciku w teatrze i mozolnej pracy na scenie dla często przypadkowej publiczności? Dla dubbingowania kreskówek dla dzieci? Dla grania w reklamach produktów codziennego użytku?

Po co?

Otóż aktorem jest się wtedy, gdy nie ma innego wyjścia.

To talent, to sztuka, to pasja, to namiętność, to mus.

Jeśli czujesz, że jesteś aktorem i nigdy przenigdy nie mógłbyś być nikim innym, to nie masz wyjścia. Będziesz aktorem. I będzie ci sprawiało radość odgrywanie ról przed każdym. Przed dziećmi w szkole na prowincji, przed znudzoną wycieczką szkolną na widowni w teatrze i przed ośmiomilionową widownią telewizyjną.

Jeśli mylisz chęć bycia aktorem z chęcią bycia sławnym – odpuść sobie. Nigdy nie będziesz miał ani tego, ani tego.


17 Komentarzy on “Po co komu być aktorem”

  1. Chyba w (prawie) każdym miejskim domu kultury jest jakaś grupa teatralna? W moim, niewielkim, mieście jest ponadto w ośrodku kulturalnym stowarzyszenia charytatywnego oraz w kilku szkołach: od podstawówek począwszy, na ogólniaku skończywszy. Naprawdę mnóstwo sposobności zaczęcia przygody z aktorstwem, a przecież nikt nie zabrania skrzyknięcia sobie grupy zapaleńców i poszukania okazji (w wielu domach kultury wręcz marzą, żeby im się zgłosili chętni do kółek zainteresowań).
    Chyba że chcą d razu do filmu? Ale to też nie problem. Dziś (prawie) każdy ma w kieszeni i domu sprzęt pozwalający kręcić filmy. Z siecią dystrybucji też problemu nie ma.

    Problem jest zwykle tylko z jednym: chęcią do roboty. :)

    Pozdrawiam tych, co nie czekają na gwiazdkę z nieba, tylko realizują swoje pasje.

  2. mmonikap pisze:

    Bardzo dobre podejście do całej sprawy. Myślę, że tak o aktorstwie myślą ludzie w wieku gimnazjalnym, później to przechodzi. Poza tym bycie sławnym nawet aktorom się nudzi i pragną trochę spokoju i życia osobistego. W Polsce nie da się wiele „wycisnąć” z aktorstwa.

  3. KRL pisze:

    co nie zmienia faktu, że kilka nowych twarzy mogłoby się w końcu pojawić na szczycie tej piramidy. wiecznie te same gęby – na 40 milionowy naród kilkadziesiąt nazwisk, które obrabiają wszystkie seriale i filmy.

    czyżby ci na dole piramidy byli tacy źli?
    ci na górze tacy dobrzy?
    a może nikt z góry po nich nie sięga – tak z zasady?

  4. Dla ludzi z Pcimia Dolnego – a takimi Pcimiami są wszystkie miejsca w Polsce poza Warszawą – 15 minut sławy to wszystko czego potrzebują by choć trochę ubarwić swoje BEZNADZIEJNE życie.

    Wystarczy, że przez chwilę będzie ich morda w TV i już będą wniebowzięci.
    Tu nawet nie chodzi o wielką sławę czy pieniądze – poza oczywiście aktorami z prawdziwego „powołania”.

    pozdrawiam
    Arek

  5. M pisze:

    Ja mieszkając na prestiżowym osiedlu w Warszawie widzę to jakby od drugiej strony. Otóż niedaleko mnie piękne i duże mieszkania (po 11-12 tys za m2) mają dwaj aktorzy, z których jednego kojarzy moja znajoma z drugorzędnej roli w znanym polskim tasiemcu, a drugiego zupełnie nie kojarzyłem, musiałem sprawdzić imię i nazwisko w googlu i… dalej nie kojarzę :) Zastanawiam się do jakiej z wymienionych przez pana Piotra grup należą Ci Panowie ;)

  6. XXXX pisze:

    Bardzo mądrze napisane,ale nie zgodzę się ze wszystkim.W Usa nieźle radzi sobie Iza Miko,Joanna Krupa – obydwie Polki.Poza tym tam lepiej jest pracować,jest więcej możliwości i nie trzeba dyplomu by dostać dobrą rolę.Nie zgadzam się też z tym,że jak ktoś myli chęć bycia sławy z aktorstwem to nic nie osiągnie,dla chcącego nic trudnego.Najważniejsze żeby wierzyć i dążyć do celu.Wiadome,że w tym zawodzie sława kusi,ale trzeba też lubić grać,nie decydować się na aktorstwo tylko dla sławy.

  7. DM pisze:

    @KRL: obejrzyj kilka bollywoodzkich produkcji, a zmienisz zdanie co do „wiecznie te same gęby” ;)

  8. w2strony pisze:

    Arnold,
    trochę szacunku dla ludzi z „Pcimia Dolnego”, którzy mają „BEZNADZIEJNE życie” i skromne ambicje związane ze swoimi „mordami”.

    Każdy ma takie marzenia jakie ma.

    Jeśli pragnie wystąpić u Drzyzgi, niech wystąpi. Co Ci do tego? Mnie nic. Zupełnie nic.

    Jeśli pragnie zostać aktorem, niech zostanie. Każdy ma prawo do własnych rozczarowań. Inne go zupełnie nie przekonują, nie obchodzą i niczego nie uczą.

  9. ZiKo pisze:

    Tak też jest ze scenarzystami. Takiemu młodemu człowiekowi wydaje się, że jak będzie scenarzystą to będzie sławny i bogaty. A sławny, w rozumieniu – rozpoznawalny to nigdy nie będzie. Pięknie napisał Jurgi (pierwszy komentarz pod tekstem), pięknie też kiedyś napisał nasz szanowny Gospodarz – bez bólu dupy, czy innych organów, czyt. bez ciężkiej, mozolnej pracy, bez chodzenia od drzwi do drzwi, a czasem oknem, to nie będzie się nikim…

  10. ZiKo pisze:

    Jeszcze tylko dodam, że bardzo trudno jest takiemu młodemu człowiekowi wystartować. Domy kultury są zainteresowane głównie na zarabianiu na kursach gry na gitarze, cymbałkach, j. suahili, czy kung-fu. Mało jest pasjonatów, mentorów, którzy mają jako takie pojęcie i chcą (jak Pan Piotr) poświęcić swój cenny czas, żeby takiemu młodemu, niedoświadczonemu, coś wytłumaczyć, pokazać, poodpowiedzieć, ocenić, czy zorganizować jakieś kółko teatralne, kurs scenariuszowy, warsztaty, itp.. Za wszystko trzeba płacić, za kurs, za książkę, za lokal na próby. Młodzi ludzie sami się organizują z różnym skutkiem, marnuje się wiele talentów, wszędzie te same gęby, jakieś układy, układziki, geniusze-amatorzy nie mają szans na przebicie. Chyba, że jakaś telewizja komercyjna chce na zarobić i zrobi szoł typu… Mam Talen.

  11. Logos Amicus pisze:

    Czyli aktorstwo jako przeznaczenie? :)

    Pozwoli Pan, że zadam tu pytanie, na które szukam odpowiedzi.
    W tej chwili odbywa się w Chicago Festiwal Filmu Polskiego w Ameryce. Aż w sześciu filmach (pełnometrażowych) można zobaczyć Roberta Więckiewicza, i to we wiodących rolach.
    Czy to znaczy, że Pan Więckiewic jest obecnie niezastąpionym, najlepszym aktorem w Polsce? (pytanie raczej retoryczne).
    W jednym zdaniu: czy istnieje coś takiego, jak „moda” na pewnego aktora, (ktory dzięki temu wydaje się grać we wszystkich kręconych w danym czasie filmach)?
    (A mieliśmy takich przypadków kilka: np. Chyra, Szyc, Dorociński… etc.)
    A jeśli nie jest to „moda”, to w takim razie co?
    Czym to jest spowodowane (znajomościami, układami, graniem na „popularność”?) Bo chyba nie przypadkiem i łaską pańską (reżyserów i producentów), która na pstrym koniu jeździ?

    Przyznam, że jest to dla mnie dziwne dość zjawisko, bo przecież mamy w Polsce mnóstwo znakomitych aktorów, którzy nie mają gdzie grać, i których w kinie prawie się nie widuje.

    Pozdrawiam,
    S.

  12. w2strony:

    Moja wypowiedź w kontekście Pścimia to lekko przerysowana parabola.
    Nie ma powodu, żeby się żachać z jej powodu.

    Co do reszty to się całkowicie zgadzam – mi też nic do tego choć…
    jest pewne „ale”.
    Jeżeli ktoś się poniża , daje się poniżać itd. to już jest problem bo to oznacza
    staczanie się społecznej kultury, które może dotknąć także mnie lub kogoś mi bliskiego.

    Arek

  13. jack pisze:

    Arnold.Dobrze że napisałeś sprostowanie, bo ten poprzedni wpis był po prostu …..wqurwiający.Nie lubię jak ktoś obraża ludzi w ten sposób.w2strony dobrze napisał – Nic Ci do tego.

  14. mjolsztyn pisze:

    Witam,

    Gratuluję bardzo ciekawego bloga. Jestem ciekaw czy mógłby Pan napisać tekst w którym porównałby Pan pracę w Final Cut Pro, i w Avidzie, (może Adobe Premiere). Jakie są wady i zalety Pana zdaniem każdego z programów, wiem że najnowszy film po raz pierwszy montował Pan na FCP, stąd moje pytanie. Jestem ciekaw Pańskiej opinii.

    Pozdrawiam
    Maciek

  15. LaKarolina pisze:

    Bardzo fajny blog. Zostanę na dłużej :)
    Co do wpisu:
    Gdyby tylko szkoła aktorska gwarantowała pracę w dubbingu kreskówek, już dawno składałabym papiery. Nie rozumiem, dlaczego jest to tutaj ukazane jako plan awaryjny.
    A może ja mam złe wyobrażenie o takiej pracy? W końcu nie widziałam, jak to jest robione…

  16. Taka prawda pisze:

    Mimo ze bylo to 10 lat temu pozwolę sobie dodać komentarz bo nie zgadzam się z tym. Trzeba czerpać z bycia aktorem przyjemność. Może i nigdy sławnym się nie zostanie ale trzeba gonić za marzeniami bo gdy idziesz w jakimś pierunku bo jest tam łatwiej to jest to złe podejście bo nawet gdy jest ciężko nie możesz się poddawać


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s