„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Teneryfa – wrażenia

Kościół i balkony w Santa Cruz

No więc, minął mój Tydzień bez Bajek. Skończyło się błogie oderwanie od codziennej, zwykłej, przewidywalnej rzeczywistości. Na miejsce tego oderwania wybraliśmy z żoną jedną z domniemanych Wysp Szczęśliwych. Nie musieliśmy się na szczęście przenosić do mitycznego, starogreckiego Hadesu na stałe, żeby ową wyspę znaleźć.

Starożytni Grecy wierzyli, że na Wyspy Szczęśliwe, leżące gdzieś w krainie umarłych, można było się dostać tylko po życiu pełnym cnót i dobrych uczynków. A to, jak wiadomo, nie jest łatwe.

My kupiliśmy zwykłą wycieczkę i po blisko sześciu godzinach lotu w ciasnym samolocie wysiedliśmy na leżącej daleko za Słupami Heraklesa Teneryfie.

Zmiana była spora i takie zmiany smakują najbardziej. Pomiędzy polskim, piętnastostopniowym mrozem i ponad dwudziestostopniowym słońcem na wyspie różnica była warta krótkiej samolotowej udręki.

Ale do rzeczy. Oto kilka szybko i na gorąco spisanych wrażeń z intensywnego objazdu po wyspie:

Słońce – Na turystycznym południu wyspy świeci zawsze. Na północy czasami jest za chmurami, ale też świeci. Generalnie jest tu go wszędzie pełno. Jak ktoś nie lubi słońca i światła, to Teneryfa mu się nie spodoba.

Wino – Zagoniki winogron są tu małe, albo nawet mikroskopijne. Czasem na skalnym tarasie rośnie tylko kilka krzaczków. To dobry znak. To znak, że nie idą tu na ilość, ale na jakość. Smaki wina są tu zaskakujące. Dużo owoców w smaku i kwiecia w zapachu. Wina są tu trochę wsiowe i takie lubię najbardziej. Niewyrównane, bez koloru, dzikie i nieprzewidywalne na języku. Mają w sobie słońce, wulkan i morze. Trzy rzeczy, które idealnie łączą się w winie.

Cortado

Kawa – Kawa tutaj też jest trochę wsiowa – nieprzewidywalna, przaśna i zaskakująca. Zależy jak komu wyjdzie. Miejscowi piją ją na dwa sposoby, a ja zawsze staram się pić kawę jak miejscowi. „Solo” to coś jakby espresso, ale smakuje zupełnie nie jak we Włoszech. „Cortado” to coś jak macchiato, ale smakuje zupełnie inaczej. Każdy kawiarniany ekspres do kawy smakuje tu inaczej i raz trafiasz w dychę, innym razem tylko w ósemkę.

Kuchnia – W rejonach turystycznych dominuje kuchnia międzynarodowa typu „dla każdego coś miłego”. Warto jednak pokosztować tego, co jedzą Kanaryjczycy. A jedzą prosto i bez ściemy: ziemniaki w łupinach, ryby, sos mojo, jarzyny, sery, chleb, pieczone mięso. Wszystko pyszne. Szczególnie ziemniaki mają dobre. Ale mieli je pierwsi. Dostali od Kolumba jak wracał ze Stanów.

Ocean – Wielki, ciepły, czysty Atlantyk. Pełen wielorybów, delfinów, orek, tuńczyków, dziesięciometrowych kałamarnic i ryb. Z czego na wolności widziałem tylko delfiny i ryby. Ale wierzę na słowo, że pozostałe zwierzaki jeszcze tam są.

Los Cristianos – port i plaża

Emeryci – Wyspy Kanaryjskie są dla zamożnej Europy tym czym Floryda dla bogatej Ameryki – miejscem gdzie grzeje się stare kości na słoneczku. Tu zimują emeryci z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Norwegii, Szwecji i innych krajów, w których emerytury wystarczają na coś więcej niż tylko uniknięcie śmierci głodowej. Tak więc, starszych ludzi jest tu pełno i widać, że się świetnie bawią.

Wulkan – Cała Teneryfa jest jednym wielkim wulkanem wyrastającym z oceanicznego dna na siedem i pół kilometra. Pico del Teide ma prawie cztery kilometry nad poziomem morza i jest imponującą górą. Podoba mi się tym bardziej, że ja najchętniej lubię góry oglądać z samochodu, a tu mogłem wjechać na parking położony 2200 metrów nad poziomem morza. Tyle mi wystarczy do oglądania widoków. A jest co oglądać. Kilometry zastygłej lawy i popiołów są ewidentnie warte zobaczenia dla kogoś z kraju, w którym czynnych wulkanów już dawno nie ma.

Szczyt Pico del Teide

Santa Cruz – Duży port i miasto smagane pasatowymi wiatrami. Stolica wyspy, w której zawsze huczy w uszach (od wiejących pasatów). Dobre sklepy i restauracje. Lubię się włóczyć po takich miastach.

Puerto Cruz – Mniejsze miasto i starodawny, kolonialny port. Miejscami bardzo tu urokliwie. Zjadłem tu jednego z najlepiej przyrządzonych łososi w moim życiu. W restauracji o dziwnej nazwie „Kafka”.

Puerto da Cruz

Playa de las Americas – Wielkie, gwarne wczasowisko-plażowisko na południu wyspy. Tu mieszka większość turystów. Tu trwają wieczne wakacje i zabawa. Jak ktoś to lubi, to będzie mu się podobało.

Loro Parque – To ogród zoologiczny. Na początku sceptycznie odnosiłem się do pomysłu zobaczenia tego miejsca, bo ogrody zoologiczne zazwyczaj działają na mnie przygnębiająco. Tutaj jednak było inaczej. Nie czułem się jak na wizytacji więzienia dla zwierząt. Największe wrażenie zrobiły na mnie orki. Teraz już wiem jaki jest najbardziej kozacki i budzący grozę zwierzęcy odgłos. To pisk orek. Ryczenie lwa to przy tym miauknięcie.

Samochód – Rzecz dla mnie nieodzowna przy zwiedzaniu obcych miejsc. Zawsze go pożyczam i go mam. Mogę sobie jechać gdzie chcę. A po Teneryfie jeździ się bardzo dobrze, wygodnie i bezpiecznie. Oczywiście trzeba umieć jeździć po górach, bo tu są prawie same góry. Paliwo oczywiście tańsze niż u nas. Wszystkie gatunki oprócz benzyny 98 poniżej 1 euro.

Gomera – Niewielka wyspa niedaleko Teneryfy. Dzika, malownicza i odludna. Jedyną atrakcją jest tu przyroda, ale jest to atrakcja, dla której warto przepłynąć te marne 36 km promem.

San Sebastian – stolica Gomery

Przemysł turystyczny – Gdyby nie tani transport, który wynaleziono na początku XX wieku, Kanaryjczycy nadal biegaliby po skałach za kozami. Dzięki turystyce, żyją prawie jak w kontynentalnej Europie. Szczególnie po zamknięciu Egiptu i Tunezji na wyspie zrobiło się BARDZO tłoczno. Jak ktoś nie lubi innych turystów, powinien jechać gdzie indziej. Ja lubię.

Zabytki – oprócz paru małych, kolonialnych kościołów i kilku domów z charakterystycznymi, drewnianymi balkonami na wyspie nie ma zabytków. I dobrze. Nie ma nic nudniejszego niż zabytki. Wcale mi ich nie brakowało.

Puerto da Cruz – plaża

Plaże – Na turystycznym południu wyspy jest kilka dużych plaż usypanych sztucznie z saharyjskiego piasku. W pozostałych miejscach plaż jest mało i są czarne. To zazwyczaj ciasne zatoczki skalne pokryte ostrym, ciemnym, wulkanicznym piaskiem. Jak wiadomo ładniejszych plaż niż nad polskim Bałtykiem nie ma na świecie zbyt wielu. Ale w wakacyjnych wyjazdach nie zawsze chodzi o plaże.

Dracena – Drago Milenario

Drzewo Smocze – W miasteczku Icod de los Vinos rośnie dracena. Takie drzewo. Zjeżdżają do niego turyści z całej wyspy przekonani, że zobaczą wielką atrakcję. Drzewo jak drzewo. Nie oszołomiło mnie. Ale rozumiem tubylców. Skoro już mają miliony turystów rocznie, to muszą im zapewnić jakieś atrakcje.

Tubylcy – Mili, spokojni ludzie. Nie wiem, czym się różnią od kontynentalnych Hiszpanów, bo nie znam Hiszpanów.

Policja – Bardzo mi się podobała tutejsza policja drogowa, bo robi co może, żeby się do czegoś przydać, pomóc, być pożyteczną. Zupełnie odwrotnie niż u nas. U nas drogówka wyłącznie urządza łapanki w biały dzień na drogach. Tylko to ich kręci.

Pasaty – Z angielska zwane „wiatrami handlowymi”, bo kiedyś, w czasach żaglowców, cały fracht szedł po świecie na tych wiatrach. Teraz wciąż wieją. Szczególnie na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy. Tym razem są to jednak „wiatry elektryczne”. Napędzają turbiny i produkują prąd.

Jeszcze 300 lat temu z tej ciemnej szczeliny pod szczytem wypływała lawa

Mieszczanie – To ciekawe doświadczenie dla Polaka. Większość współturystów to mieszczanie z Zachodniej Europy. Ze swoimi klasycznymi mieszczańskimi rytuałami. U nas ta klasa społeczna nigdy się nie wykształciła, więc takie rzeczy jak przebieranie się do kolacji w najlepsze ciuchy, przesadna uprzejmość i zapobiegliwość wygląda dla Polaka dość egzotycznie.

Los Gigantes – Wysokie klify morskie na południowym zachodzie wyspy. Bardzo malownicze, szczególnie z wody. Warto je obejrzeć z wynajętej łódki.

Droga do Masca – Jedna z niewielu dróg, które mnie wystraszyły. To kręta serpentyna wśród skalnych przepaści, szeroka na jeden samochód i wiodąca do małej wioseczki Masca. Szczególnie ryzykowna, gdy są na niej inni kierowcy bez doświadczenia w pokonywaniu takich dróg.

Droga do wioski Masca

Flora – Wyspa jest bardziej zielona na północy. Na południ rośliny wymagają nawodnienia. Generalnie to kraina palm, kaktusów i kwiatów. Zawsze tu coś kwitnie. Nawet w lutym.

Fauna – Widziałem tylko jaszczurki, parę kotów i kilka psów. Owadów prawie nie ma. Domyślam się, że zjadły je jaszczurki.

Zapachy – Jest ich tu dużo, są różnorodne i wszędobylskie. Pachnie ocean, pachną kwiaty, pachnie z restauracji i szamb. Ciekawy mix.

Gwiazdy – Pięknie je tu widać po zmroku. Nie tylko dlatego, że niebo jest bezchmurne. Jest tu również bardzo czyste powietrze, a to gwiazdom bardzo pomaga. Przydała się aplikacja Google Sky Map na smartfona.

Skały pod wulkanem

Nieruchomości – Można je tu sobie kupić na każdym kroku. Mieszkanka, apartamenty, domki, albo ziemia. Po krótkim rzucie oka wydają się tańsze niż w Polsce, ale nie zgłębiałem tematu.

Banany – Jest dużo upraw na wyspie i są pyszne. Teneryfa od wielu lat słynie z bananów. Jednak nie mogą ich sprzedawać w Unii Europejskiej, bo nie spełniają biurokratycznych norm. Sprzedają je więc u siebie, w Hiszpanii. Jeśli kiedykolwiek jadłeś dobre banany w Hiszpanii, to na pewno pochodziły one z Teneryfy.

I to tyle wrażeń na gorąco. Tydzień wystarczył, żeby naładować baterie na zwrotnikowym słoneczku.


9 Komentarzy on “Teneryfa – wrażenia”

  1. K.Stawiarski pisze:

    Jednak Teneryfa, a po pierwszych fotkach obstawiałem Amerykę Środkową :)
    No cóż, akumulatory podładowane, zatem czas pomyśleć a jakiejś nowej powieści….
    …a może jednak film…..
    … jakieś plany sie juz krystalizują ? :)

    Pozdrawiam

  2. MatKey pisze:

    Łał! Niezłe foty jak na komórę i nieźle wrażeń jak na jeden tydzień! Mój znajomy, który wychował się na teneryfie ma małpki w domu i mówi że tam ich wszędzie pełno biega i że jak się chce to można sobie brać :)
    Poza tym co charakterystyczne cały czas mówi „nińo” (dziecko) do wszystkich i jak go o to zapytałem, to powiedział że tam wszyscy do wszystkich tak mówią.

    Aktywny wypoczynek jednym słowem?

  3. ZiKo pisze:

    Nie pozostaje nic innego, jak tylko przeprosić się z „fotelem prezydenta”, wybrać odpowiedni program masujący plecy, klawiaturka, i… no właśnie jesteśmy ciekawi :)

  4. ZiKo pisze:

    Aha, jeszcze jedno. Panie Piotrze, czy ja mogę w tym miejscu, korzystając z okazji, że tu do Pana tak dużo ludzi zagląda zainteresowanych filmem, zaprosić Pana i Wszystkich do odwiedzenia mojego bloga z serdeczną prośbą o ocenę? http://scenariusz-na-zywo.blog.onet.pl/

  5. Amelka pisze:

    Przybyłem, zobaczyłem …. opisałem – można by powiedzieć.
    Najbardziej mi się spodobał fragment o zapachach. Brakuje mi jeszcze, do pełniejszego obrazu tego miejsca, opisu targu i …. cmentarza.

  6. julia pisze:

    Bardzo fajny opis Teneryfy i ciekawe zdjecia!
    @MatKey od kilku lat mieszkam na Teneryfie i niegdzie poza ogrodami zoologicznymi nie widzialam tu zadnych malpek! Chyba Twoj znjaomy cos kreci..I to, zeby wszyscy do siebie mowili ‚nino’ tez pierwszy raz slysze zreszta:)

  7. teneryfa pisze:

    Teneryfa jest fantastyczna, zobaczcie sami – http://www.teneryfa24.pl/

  8. Teneryfa pisze:

    Teneryfa spodoba się każdemu. Pozwalam sobie polecić nasze galeria zdjęć http://www.wyspy-szczesliwe.pl/teneryfa/


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s