Nic ważnego
Opublikowane: 30 sierpnia 2011 Filed under: Życie 35 KomentarzyNic ważnego się nie dzieje.
Niby są tam w świecie jakieś kryzysy, jakieś dalekie, lokalne rewolucyjki i ruchawki. Ale to nic ważnego. Pamiętamy o tym tylko wtedy, jak nam ktoś w mediach przypomni.
Nic ważnego się nie pisze.
Bo nikt nic ważnego nie chce czytać. A może wszystko, co ważne już napisano? W każdym razie ci, co czytają, lubią rzeczy błahe i rozrywkowe. Nic w tym złego, wręcz przeciwnie. Nic ważnego.
Nic ważnego się nie śpiewa.
Bo i po co? Lepiej śpiewać piosneczki do tańca, do radia, na playlisty. Przecież wszyscy to lubią, wszyscy tego chcą. Nikt nie chce czegoś ważnego. Nie ma powodu.
Nic ważnego się nie kręci.
Ja też nie kręcę nic ważnego. Ot, rozrywka. Czasami bardziej, czasami mniej udana. Dać ludziom chwilę wytchnienia od uwierającej rzeczywistości. Tyle potrzebujemy. Nie chcemy niczego ważnego. Po co nam to, skoro nic ważnego się nie dzieje.
Nic ważnego się nie maluje.
Trochę wirtuozerskich, hiperrealistycznych popisów malowanych olejami i akrylami wprost ze zdjęć. Jakieś pejzaże, portreciki, sceny uliczne. Trochę pustego konceptualizmu, akwarelki na ścianę, sporo grafiki użytkowej w ilustracjach i reklamie. Nic ważnego – estetyzm, kolorki, forma, błahostki, dekoracje.
Niczego ważnego się nie buduje.
Czasami jakiś prosty biurowiec złożony z kwadratów lub owali. Czasami most albo stadion. Dążenie do prostoty zredukowało kosztowne budowle do funkcjonalnego banału. Budowanie dla chwały odeszło w zapomnienie.
Nic ważnego się nie fotografuje.
Czasami jakieś trupy na lokalnej wojence, ale to melodramatyczny standard – na każdej wojence komuś zdarzy się zginąć. Na co dzień widoczki, portrety, owady, zwierzątka, moda. Wszystko piękne, kolorowe, wypracowane. Nic ważnego.
O niczym ważnym się nie myśli.
I dobrze. Wielkie idee na razie ostygły i kurzą się na półkach bibliotek. Ludzie myślą o sobie, albo nie myślą wcale. To się nazywa zdrowy egoizm. A może już wystarczająco bliźnich w dziejach zabito w imię wielkich idei? Chciałbym.
Niczego ważnego się nie odkrywa.
Wszystko wydaje się już być odkryte, a to co jeszcze nie odkryte, wydaje się zbyt trudne do odkrycia. Nawet na Marsa nie wysyłamy już robotów od kiedy się okazało, że na większości ziemskich pustyń jest tak samo.
O niczym ważnym się nie mówi.
Sporo zdawkowości, uprzejmości, czasami jakaś złośliwość, pretensja czy prosta obelga. Nikt do nas nie przemawia o rzeczach ważnych słowami nadającymi się do wykucia w granicie. Zresztą w naszych czasach w granicie wykuwa się już tylko nazwiska zmarłych. Nic wartego zapamiętania dla postronnego obserwatora.
W polityce też nic ważnego.
Zachodnie demokracje doszły w swoim rozwoju do miejsca, w którym nie ma żadnej różnicy, na kogo się głosuje. Więc ludzie głosują na byle kogo. Albo nie głosują wcale.
W życiu w zasadzie też nic ważnego. Na ogół.
Czasami się tylko zakochamy. Weźmiemy ślub, albo i nie. Urodzi nam się dziecko. Rozwiedziemy się traumatycznie. Umrze nam ktoś bliski. To zaledwie kilka ważnych wydarzeń w długim, nudnym życiu. Poza tym – nic ważnego.
Czasami tylko, nie wiadomo skąd, pojawia się w nas tęsknota za czymś ważnym.
Ale na szczęście szybko znika.
Wyczuwam sarkazm, zresztą…nie ważne
NOWE ŻYCIE
parę metrów od domu
osiedlowy sklep
wyjdę po papierosy
a może po chleb?
zostawię dokumenty
i ciepłą kurtkę
a może pójdę w kapciach?
wyłączę komórkę
i będę sobie tak szedł
i szedł i szedł…
I tak właśnie upada cywilizacja. Cicho, spokojnie, niezauważenie. Jak Ikar na obrazie Bruegla
Nie mierz innych swoją miarką, proszę.
A jaką miarkę proponujesz?
jest taka piosenka Turnaua ” …naprawdę nie dzieje się nic …”,
lubię ją.
Czy ktoś tu ma chandrę? Bo ja się bardzo przejmuję, jak ktoś ma dołek,
więc proszę nie robić takich wpisów od niechcenia, Panie Autorze.
A może to prowokacja? Jeśli tak, to ja od razu pragnę podkreślić wagę
prostych rzeczy, które mi się wydają bardzo ważne, ale ich nie będę wyliczać,
bo jeszcze ktoś się zaśmieje. Jako tymczasowy środek zaradczy, proszę się
dobrze wyspać, albo przytulić do jakiejś ważnej osoby lub stworzenia…
Monika
Czy naprawdę ten wpis wygląda na „klasyczny depresyjny wpis na bloga”?
Prawdę mówiąc, nie o depresję, czy chandrę tu chodzi, ale o próbę trzeźwej i skrótowej oceny sytuacji. O próbę opisania tzw. „pejzażu mentalnego”, który mamy wokół siebie tu i teraz.
Jest to trochę prowokacja, przyznaję, ale nic tak nie zmusza do myślenia, jak właśnie prowokacja.
Nie, na klasyczny depresyjny wpis to nie wygląda, raczej na próbę wsadzenia kija w mrowisko. Ktoś kto publikuje entuzjastyczne wpisy o męskim gulaszu (patrz poprzedni temat na tym blogu), nie może mieć poważnej depresji… I całe szczęście.
Jakiś nieznany nikomu powód się znalazł, że Pan Piotr postanowił wyrzucić z siebie w prostych słowach to co go boli. Tekst, który nie wiele mówi czytelnikowi, który nie zna kontekstu czy przesłanek jakimi kierował się autor, bo takowe są na 1000%. Jest to wyczuwalne, ale w sumie nie interesuje to chyba nikogo. Ważne żeby napisanie tego pomogło… w czymś. Pomogło?
Teraz można już oczekiwać, że kolejny wpis będzie z niezawoalowanym sensem.
Oj dawno nie było tak dobrego wpisu. Mimo, że mam dopiero 20 lat uwazam podobnie jak Pan Piotr. Bo o co my mlodzi mamy walczyc? Nic sie już nie dzieje, nie mozemy walczyc o wolnosc przyszlych pokolen, o idealy, o kraj. Jedyne o co teraz mozemy walczyc i co się dzieje to wyscig szczurow. Pozostaje nam tylko walka o stanowisko, i już nawet nie chodzi o to czy bedziemy mieli wiecej pieniedzy chociazby po to by realizowac siebie czy spelniac marzenia a o to, że jestes na wyzszym stanowisku niż kolega czy kolezanka z ktora siedziales w podstawowce.
Bo nawet nie zauważasz, że nie masz ŻADNEJ wolności.
Była krótko w latach ’89-93 , potem ją przycinali aż nic nie zostało.
Tylko Ty tego nie zauważasz bo w klatce już się urodziłaś. :)
To bardzo smutne, co mmonikap pisze. Naprawdę tak jest, czy tylko przed północą, kiedy człowiek jest zmęczony i trochę smutny? Jest wiele szlachetnych celów, o które można walczyć. Na szczęście nie trzeba już walczyć o „wolność przyszłych pokoleń”, bo to już zostało zrobione. Teraz można walczyć o to, żeby nie zmarnować tego, co ktoś dla nas wywalczył. Ależ to patetycznie brzmi! ALE TO PRAWDA. Można realizować własne marzenia, pisać książki, robić filmy, tworzyć muzykę, malować, podróżować, jechac na misje, pomagać innym ludziom, zakochać się, wychować dziecko/dzieci, mieć rodzinę (to jest fajne!) robić TO, CO SIĘ CHCE! Możliwości są ogromne.
Jeśli wziąć pod lupę wyścig szczurów, to nie polega on na zajmowaniu wyższych stanowisk niż inni dla lepszego samopoczucia czy pustego prestiżu. Chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Nikt nie będzie się zabijał po to, by siedzieć gdzieś wyżej, a nic wymiernego, czyli sensownej ilości mamony, nie dostawać w zamian.
Wyścig szczurów nie jest łatwym wyścigiem, bo opiera się na ciężkiej pracy (raczej wysiłku intelektualnym, ale ogólnie niech będzie – pracy) i niestety często na nieuczciwych zagrywkach. Jeżeli się spojrzy przez na to z ‚uczciwej perspektywy’ wyścig szczurów jest cholernie ciężkim wyzwaniem. Także można walczyć, jest o co walczyć dziś!
Dziś przede wszystkim ‚walczy’ się o pieniądze.
Wszystko ważne się dzieje. Ważne by się działo tak, aby nie zepsuć tego co jest i ciągle się doskonalić.
Nic ważnego się nie pisze. Przecież wszystko jest ważne i to co w dziennikach, i to co w tabloidach. A to z powodu, że ktoś to chce czytać, czyli z jakiegoś powodu jest to dla niego ważne, a ludzi piszący, piszą dla pieniędzy.
Nie potrzeba wolności, bo jest.
Nie potrzeba idei, bo ludziom się nie chce.
Nastąpiła komercjalizacja sztuki, toteż nic ważnego się nie maluje, rzeźbi, buduje.
Ważne są pieniądze, żeby można było coś ważnego mieć lub robić.
Ot, chyba odkryłem sedno sprawy.
To był tekst przeciw konsumeryzmowi,
że nawet jak ktoś mówi, że najważniejsze jest coś innego niż pieniądze (rodzina, zdrowie… bla, bla, bla), to i tak na pierwszym miejscu mamonę stawia.
Mylę się?
Grubo się mylisz.
Uzasadnienie? argumenty? To chyba przez takie materialne postrzeganie świata nie dzieje się nic ważnego, bo ważne rzeczy nie są materialne.
Zagubiliśmy wartości, zagłuszyliśmy sumienie, zapomnieliśmy o tradycji.
‚śmy’? Nie wiem z kim się utożsamiasz i dlaczego piszesz w liczbie mnogiej, ale takie uogólnianie (i często dodatkowe postrzeganie stereotypowe) jest powodem powstawania takich tekstów i snucia takich refleksji jak ta, że (nic ważnego…)
Tak, generalizuję i myślę steoretypami. Szczególnie jak oceniam duże grupy społeczne, np. Polaków. Jeśli się z tymi grupami utożsamiam, dodaję ‚śmy’. Co proponujesz w zamian?
Proponuję powyższy wpis @grzegorz
„nie mierz innych swoją miarą”.
Dodatkowo proponuję trochę optymizmu i pozytywnego nastawienia do ludzi.
Tak, zgadza się – nic nie jest ważne, a ludzie zabijają się i „zabijają” o wszystko.
W ogromie Wszechświata, w nicości czasu nawet nie jesteśmy pyłkami.
Już nawet wnuki o nas zapomną na starość, a potem – nikt pamiętać nie będzie.
W końcu i tak przyjdzie lodowiec i nas zmiecie, potem Słońce stopi całą Ziemię, a na końcu cały Wszechświat wystygnie lub znów się zgniecie.
O nas nie pozostanie nawet wspomnienie, więc jaki sens ma cokolwiek ? :)
Żyjesz tylko po to by ludzie o tobie pamietali, rozmawiali? No, no
Piotrze,
a pamiętasz co napisał na swym blogu Ludwik XVI w dniu 14 lipca 1789?
I nie mów, że się teraz nie uśmiechnąłeś.
Myślisz, że ktoś, za chwilę, niespodziewanie zburzy jakąś Bastylię?
Myślę, że nie możemy być pewni czy akurat właśnie ktoś nie burzy.
A może, Piotrze, zniechęciłeś się za szybko
O rzeczy ważne trzeba walczyć, więc bądź cierpliwy i walcz.
Spróbuję doprecyzować.
Możliwości wynikające z rozwoju technik komunikacyjnych dają nam złudzenie, że wiemy co się dzieje wszędzie w czasie realnym. Tak jednak nie jest. Wciąż zaskakują nas zdarzenia będące konsekwencją innych, które nam umknęły. Innymi słowy: jesteśmy jak stojący w tłumie witających w Dallas Kennedy’ego i przekonani, że wiemy co będzie dalej, nie zdajemy sobie sprawy, że kilka pięter ponad naszymi głowami Lee Harvey Oswald akurat ładuje karabin. Przeskok z sytuacji „w której nie dzieje się nic”, do sytuacji w której wydarzenia zaczynają pędzić może być niewiarygodnie szybki.
To prawda. Wyciąganie ogólnych wniosków na podstawie niepełnej wiedzy o świecie jest zawsze ryzykowne. A pełnej wiedzy o świecie, czy nawet danym zjawisku nigdy się nie ma.
Jest jeszcze coś.
Czas. Otóż ważne rzeczy nabierają często ważności z czasem. Kiedy się dzieją, nie wydają się takie wiekopomne. Dopiero perspektywa czasowa ujawnia i odkrywa ich znaczenie.
Również na nas, na nasze osiągnięcia, dokonania, uczynki ktoś popatrzy z innej perspektywy…za jakiś czas. Tutaj pozwolę sobie na moją kolejną, grafomańską rymowankę:
CO PO NAS ZOSTANIE?
Para schodzonych trepów?
Garść skasowanych biletów?
Chabziory posadzone pod płotem?
100zł trzymane na potem?
Konto na naszej klasie?
Nasz ukochany jasiek?
Wizytówka w portfelu?
Nie ma takiego numeru?
Książek pełne walizki?
Tęsknota naszych bliskich?
Cały ten wpis trąci mi Filozofia i Strasznym egoizmem. Nic ważnego? A może rzeczy nie ważne dla Ciebie są ważne dla innych.
( lokalne rewolucyjki i ruchawki. Ale to nic ważnego ) W takich ruchawkach codziennie giną ludzie, najczęsciej ci niewinni, często sa torturowani. Ale co nas to obchodzi, w końcu to nic ważnego.
Co, że nuda taka? Siedzi taki, narzeka, że nic się nie dzieje. Wreszcie wpada na genialny pomysł – może by się tak rozerwać? Albo lepiej – rozerwać innych. I cichcem, w piwnicy, po pracy w biurze, konstruuje taki bombę ;-)
Ten „zew przygody” to chyba typowe dla samców, przyzwyczajonych do polowania i wiecznej wojny. Jak się nic nie dzieje, to odwala na głowę. Samice wolą bezpieczną nudę.
A w kwestii „nie kręci się nic wielkiego” – spoko, spoko, ja tu powolutku piszę wiekopomny scenariusz, niedługo będzie WIELKIE ;-)
Po Piotrku pozostaną cudne filmy..zazdroszczę tego..)
Chodzą mi po głowie pomysły na filmy (głównie wojenne), w których główny bohater, z jakiś powodów znalazł się po stronie…złych, np.Belg wcielony do Werhmachtu, kórego wysyłają do tłumienia Powstania W., Ukrainiec, wysłany rzez Stalina na daleką północ, na wojnę z Finami, ksiądz zwerbowany przez ubecję, żeby donosił na swoich kolegów. Okrutne, mroczne tło wydarzeń, a bohater jest narzędziem w łapach chorego systemu. Nie dość, że walczy o przetrwanie, to jeszcze musi stawać przed moralnymi wyborami. Musi reprezentować coś, z czym się nie utożsamia. W zasadzie nie ma wyboru, bo ceną jest jego życie, ale broni się jak może, żeby zachować w sobie ludzkie cechy. Co o tym myślicie?
Ziko,
Ja uważam, że to dobry pomysł. Szczególnie podoba mi się oczywiście ten Belg, bo jego historia jest prawdziwa i przejmująca, jak mozna się przekonać z najbardziej zakamuflowanym zakątku MPW. Ziko, dlaczego Ty po prostu nie napiszesz tego scenariusza?
Monika,
Prawa do tej historii mają: redaktor, który to opisał, jego współpracownica i główny bohater (albo jego spadkobiercy). Musiałbym najpierw zapłacić za możliwość napisania czegoś, co i tak nie wiem, czy będzie dobre, uda się, zarobi. Zresztą z tego co wiem, to pan redaktor i jego współpracownica sami napisali scenariusz, bo starali się o dotację od PISF