Niespodziewana nauka z parzenia kawy
Opublikowane: 20 grudnia 2009 Filed under: Kreatywność, Kuchnia | Tags: Alchemia Kreatywności, fusy, kawa, kawa po turecku, kofeina, Kreatywność 11 KomentarzyCzasami drobne odkrycia są bardzo cenne. Czasami drobne odkrycia prowadzą do ciekawych uogólnień i pokazują szerszy kontekst. Pokazują mechanizm, który warto stosować i zapamiętać.
Tak było z moją przygodą z parzeniem kawy.
Lubię kawę. A ponieważ lubię również chodzić do kawiarni, to celowo nie kupiłem nigdy do domu tak modnego ostatnio ekspresu ciśnieniowego. Wolę kawę parzoną na modłę włoską pić w kawiarni. W domu piję kawę nie wiedzieć czemu nazywaną „kawą po turecku”.
To wcale nie Turcy wymyślili tę starą metodę parzenia kawy. Tak parzono ten napój już w Etiopii gdzie go wynaleziono. Potem parzyli go tak Arabowie. Faktem jest jednak, że to właśnie imperium Otomańskie rozpowszechniło ten sposób parzenia kawy na całym Bliskim Wschodzie i na obszarach Europy południowej i wschodniej.
Co ciekawe większość narodów, gdzie Turcy byli okupantami parzy tak kawę do dzisiaj, choć nie nazywa tego sposobu „tureckim”. Grecy na przykład piją kawę po grecku, choć to dokładnie to samo co kawa po turecku.
Zasadniczo parzenie to polega na zalaniu wrzątkiem drobno zmielonej kawy. Jest oczywiście masę odmian tego sposobu przyrządzania naparu. Na Bliskim Wschodzie doprowadza się wywar do wrzenia trzykrotnie w specjalnych tygielkach. Jeszcze inni mówią, żeby broń Boże kawy nie zagotowywać, tylko parzyć w tzw. białym wrzątku. Kowboje na Dzikim Zachodzie długo gotowali kawę w blaszanym dzbanku na ognisku i też im smakowała.
U nas tradycyjnie kawę zalewało się wrzątkiem w szklance i czekało aż się zaparzy. Nie był to jednak sposób idealny. Często fusy zamiast osiąść na dnie pływały po wierzchu, uniemożliwiając bezstresowe delektowanie się płynną kofeiną.
Do niedawna stosowałem metodę natychmiastowego przykrywania kubka z wrzącą kawą spodkiem, tak by nie dopuścić do zbyt szybkiego wychłodzenia napoju i tym samym przedłużyć proces parzenia. Poprawa była jednak niewielka. Drobinki kawy nadal pływały po powierzchni. A tego nie lubię.
W końcu podszedłem do problemu z zupełnie innej strony. Wlałem tylko jedną czwartą kubka wrzątku i energicznie pomieszałem łyżeczką parzącą się kawę. Potem kolejną jedną czwartą wrzątku, znowu mieszanie, i tak dalej aż napełniłem cały kubek. Dałem kawie chwilę na zaparzenie i co zobaczyłem?
Zobaczyłem piękną ciemno brązową piankę na powierzchni.
Żaden ekspres ciśnieniowy nie da wam takiej pianki, żaden ekspres ciśnieniowy nie wydobędzie tak turecko-grecko-arabskiego smaku z kawy i nie wyciśnie z niej takich ilości kofeiny.
Kawa była świetna. Po jej powierzchni nie pływała ani jedna niezaparzona drobinka. Wszystkie grzecznie osiadły na dnie.
Jaka z tego płynie nauka?
Otóż taka, że do każdego najbardziej nawet trywialnego problemu trzeba podejść kreatywnie. Trzeba próbować. Trzeba podchodzić do sprawy ze wszystkich możliwych stron. Trzeba przestać słuchać mądrych rad tych, którzy są święcie przekonani, że parzącej się kawy nie należy mieszać (słyszałem takie rady) i zrobić na przekór. Zawsze na przekór i zawsze po swojemu.
Brązowa pianka na powierzchni mojej kawy jest jedną z lepszych nagród za kreatywność jakie ostatnio dostałem.
(Inne artykuły z serii “Alchemia Kreatywności” znajdują się w kategorii “Kreatywność“)
Ha! Mój znajomy sprzedał mi kiedyś metodę radzenia sobie z każdym problemem, którą przekazał mu tata (nie wiem skąd znał ją tata, ale znając jego kreatywność podejrzewam, że sam ją wymyślił). Metoda to niezwykle prosta: Odwróć.
W zależności od sytuacji odwracać można różne aspekty naszego problemu. Zazwyczaj to proste słowo pasuje jak ulał. I, co najważniejsze, działa!
Polecam wszystkim. A wątpiącym polecam spróbować:)
Pozdrawiam!
@dessa: Zrobiłem to z kawą; ….. dzięki
@kondotier: Zapomniałam dodać, że to sposób dla inteligentnych;)
Pozdrowienia!
No to mamy już hamburgera wereśniaka i kawę po wereśniacku, co tam jeszcze masz dobrego :)?
Jeszcze trochę dobrego się znajdzie ;-)
Ja tam uwielbiam kawę z ekspresu ciśnieniowego.
Ja też uwielbiam. Ale cenię też inne możliwości parzenia tego szlachetnego napoju. Z kawą jak z winem – tysiące smaków.
Ja wiem że kawa jest dobra tylko jak gotujemy wodę na tradycyjnym czajniku a nie elektrycznym.
Wtedy musi długo wrzeć, dalej robię tak tak zalewam, odstawić na parę chwil nie mieszając, później słodzę i dopiero mieszam.
Kwestia naczynia w którym gotujesz, z plastikowego czajnika zawsze będzie inny, mniej lub bardziej wyczuwalny posmak.
Tak jak z kawiarkami – ta sama kawa parzona w aluminiowej będzie bardziej kwaśna.
Dodam od siebie, że najpierw kubek warto ogrzać, czyli wlać trochę wrzątku.
Po czym wylać i wsypać kawę do zaparzenia po turecku.
żałuję, że dopiero dzisiaj trafiłam na ten artykuł, bo od dzieciństwa wysłuchuję, że nikt tak niedobrej ‚parzonki’ jak ja nie robi 😀
sprawdzone: kubek wyparzony, woda dozowana – kawka smakuje cudnie, brak też zbłąkanych ziarenek na powierzchni 🙂