„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Zimna krew

W „Ojcu chrzestnym” Mario Puzo i F.F. Coppoli jest taka scena, którą zawsze szczególnie lubiłem. I lubię ją do dzisiaj. Może nawet im robię się starszy, tym bardziej tę scenę rozumiem.

Jeśli traktować ten film jako najbardziej wyczerpujące studium władzy jakie powstało w sztuce filmowej XX wieku, to ta scena jest niemal kwintesencją tego, czym jest władza i co predestynuje daną osobę do jej sprawowania.

Chodzi mi o nocną scenę w szpitalu. I pozwólcie, że ją teraz własnymi słowami, pokrótce opowiem.

Późnym wieczorem Michael Corleone przychodzi do szpitala odwiedzić swojego ciężko rannego w zamachu ojca. Vito Corleone leży nieprzytomny, samotnie w szpitalnej sali. Ochrona, która miała zapobiec ewentualnemu kolejnemu zamachowi gdzieś zniknęła. Michael przeczuwa, że wszystko zostało ustawione, by po cichu dobić jego ojca. Postanawia działać. Przy pomocy piekarza, który przypadkiem również przyszedł odwiedzić Don Vito przenoszą rannego w inne miejsce. Sami stają przed wejściem do szpitala, podnoszą kołnierze płaszczów i udają, że są ochroną. Po chwili zjawia się samochód z zamachowcami. Jednak widok „ochrony” ich odstrasza. Odjeżdżają. Blef się udaje. Piekarz wyjmuje papierosy. Nie może jednak zapalić zapałki, bo ręce całe mu dygoczą. Michael Corleone zapala mu papierosa i spogląda na swoje dłonie. Nie drżą.

To świetna sekwencja filmowa. Nie tylko dlatego, że jest doskonała dramaturgicznie, ale dlatego, że perfekcyjnie buduje postać głównego bohatera. To właściwie moment w filmie kiedy Michael STAJE SIĘ głównym bohaterem. Od tej sekwencji już wiemy, że tylko on z trzech synów Don Vito może być jego następcą. Bo ma zimną krew.

Sony Corleone jest zbyt porywczy, Fredo zbyt strachliwy do sprawowania władzy w rodzinie. Michael jest chłodny i opanowany. Nawet wtedy, gdy pod koniec filmu zabija swojego brata Fredo.

Dlaczego TERAZ o tym piszę?

Oczywiście dlatego, że o arcydziele filmowym zawsze warto napisać na blogu, na którym tak wiele miejsca poświęca się dramaturgii, scenopisarstwu i filmowaniu.

Ale nie tylko dlatego.

Również żeby pokazać coś, co widać dzisiaj w Polsce jak na dłoni. Żeby pokazać jak ważne jest zachowanie zimnej krwi w ważnym i tragicznym dla kraju czasie. Żeby pokazać, że nie doszłoby najprawdopodobniej do tragedii smoleńskiej gdyby w ostatnich latach, miesiącach i dniach podejmowane były decyzje chłodne, trzeźwe, racjonalne i pozbawione emocji. Wreszcie, żeby pokazać szersze zagadnienie władzy. Nawet takiej zwykłej, codziennej władzy rodzicielskiej, władzy szefa nad podwładnymi, władzy księdza nad parafianami, czy nawet władzy kierowcy nad prowadzonym pojazdem.

Wszystkie te rodzaje władzy wymagają zimnej krwi.

A co to jest zimna krew?

To szczególna dyspozycja umysłowa w sytuacji stresowej. Nie jest to tylko odwaga, jak niektórzy myślą. Nie jest to wyrachowanie, czy cynizm. Zupełnie nie to.

Zimna krew to umiejętność stłumienia silnych emocji w sytuacji ekstremalnej i podjęcie racjonalnego działania. Potrzeba do tego całego szeregu szczególnych cech charakteru: opanowania, odwagi, spokoju, umiejętności panowania nad strachem, paniką i poruszeniem. I trzeba przyznać, że są to cechy rzadkie.

Dlatego nie każdy nadaje się do sprawowania władzy.

I bardzo wielu ludzi w ostatnim tygodniu to pokazało. Byli wśród nich profesorowie, redaktorzy i księża roszczący sobie prawo do sprawowania „rządu dusz” nad ludźmi. Było też kilku pomniejszych polityków aspirujących do władzy realnej. Choć muszę przyznać, że akurat większość najważniejszych polityków nie uległa histerii i egzaltacji, jak to się przytrafiło części komentatorów, ekspertów i artystów.

Sęk w tym, że „zarządzanie” ludźmi, instytucjami, społecznościami, ideami i poglądami w sytuacjach normalnych jest łatwe. Dopiero sytuacje ekstremalne są testem dla sprawujących władzę. Nawet tą najmniejszą.

I dlatego przytoczyłem moją ulubioną scenę z „Ojca chrzestnego”. Bo jest bardzo prawdziwa. I bardzo wiele mówi o naturze zarządzania sytuacją kryzysową.

Piekarz z trzęsącymi się rękami nie nadaje się do sytuacji ekstremalnych. A ostatni tydzień pokazał, że takich rozdygotanych piekarzy z aspiracjami do rządzenia mamy w kraju sporo.


5 Komentarzy on “Zimna krew”

  1. Znakomite. Tak inna, chłodna, daleka od polityki, a zarazem celna, trafiająca w sedno opinia. Dzięki.

  2. lusia pisze:

    Czasy takie, że coraz trudniej o “corleonów”…

  3. Anna Sawczuk pisze:

    Piękna refleksja. Dziekuję.

  4. Alira pisze:

    Jedynym, co do którego nie mam wątpliwości, że zachował zimną krew jest Jarosław.

  5. Teodor pisze:

    Gratuluję, Panie Piotrze, świetnego tekstu. Majstersztyk – nic dodać nic ująć…
    A poza tym – a co mi tam, powiem wprost – uratował Pan wizerunek środowiska. Raz jeszcze chapeau bas!
    Z drugiej jednak strony nie wykazał się Pan taką straceńczą odwagą jak Małgorzata Szumowska ;-) Bo to odwaga: napisać coś obrzydliwego ze świadomością, że każdy może złożyć doniesienie do prokuratora i wytoczyć paskudną sprawę o obrazę uczuć…


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s