Due Date (Zanim odejdą wody) – niewiarygodna komedia
Opublikowane: 6 lutego 2011 Filed under: Filmy | Tags: film, kino, komedia, konwencja, wiarygodność 3 KomentarzeFilm jest komedią wtedy, gdy jest śmieszny. Nie wtedy, gdy twórcy go tak nazwą.
Film jest niewiarygodny wtedy, gdy trudno uwierzyć w opowiadane perypetie. Nie wtedy, gdy słowo „niewiarygodny” jest użyte w znaczeniu marketingowym.
Ten film zdecydowanie jest komedią i jest mocno niewiarygodny.
Ale czy komedia musi być wiarygodna?
Otóż nie. Nie musi. I ten film jest tego najlepszym dowodem. Dlatego o nim piszę, bo to ciekawy, kliniczny niemal przypadek całkowicie niewiarygodnej, ale bardzo śmiesznej komedii.
Zaczyna się zupełnie normalnie. Uporządkowany, racjonalny pracoholik z blututem w uchu jedzie na samolot, by dolecieć na poród swojej żony. Śpieszy się, bo kobita właśnie za chwilę rodzi.
Wszystko wydaje się zupełnie realistyczne i wiarygodne. Ta konwencja jest ustawiona już od pierwszych kadrów filmu, od pierwszych scen. Od razu wiadomo, że nie ma to być zwariowana komedia w rodzaju „Czy leci z nami pilot”, czy „Szklanką po łapkach”. Ma to być rzecz bliska życia, miejscami nawet naturalistyczna.
Im dalej w las tym więcej nieprawdopodobieństw. Zwykły lot krajowy z Atlanty do Los Angeles zamienia się w epicką walkę o życie. Bardzo śmieszną walkę o życie.
Mnie w każdym razie ten film śmieszył. Miejscami nawet bardzo. Choć wiele razy łapałem się na tym, że twórcy mocno naciągnęli rzeczywistość i moją odporność na znoszenie rzeczy nieprawdopodobnych na ekranie. Ale, jak się okazuje, mieli takie prawo. Bo było śmiesznie.
Podobnie było z poprzednią komedią Todda Phillipsa – „The Hangover” (Kac Vegas). Tam też zaczynało się zupełnie normalnie, a potem już było niewiarygodnie. Ale śmiesznie.
I, co ciekawe, widownia i w jednym, i w drugim przypadku tę dziwną konwencję kupiła. Oba filmy okazały się sukcesami. Niewiarygodność przedstawianych sytuacji ludziom nie przeszkodziła w dobrej zabawie. Ciekawe.
Polecam oba filmy Todda Phillipsa. Po pierwsze dlatego, że śmieszne komedie to ostatnio rzadkość. Po drugie dlatego, że warto zobaczyć, na ile nieprawdopodobieństw można sobie pozwolić w komedii. Po trzecie z powodów aktorskich – smacznie grają aktorzy u tego reżysera.
Zgadzam się całkowicie, dwie dobre komedie choć totalnie oderwane od rzeczywistości, głupkowate, ale śmieszne. Z komedii mniej zwariowanych i bliższych rzeczywistości polecam Stosunki międzymiastowe – byłem w kinie i nieźle się bawiłem, a co więcej film zostawił po sobie dobre wrażenie normalności. Może dlatego, że mojej znajomej chłopak wyjechał do Kanady i widzą się raz na pół roku. Czy tak można żyć?
Witam. Czytając pana post na początku, pomyślałem też o filmie „The Hangover”. Zaraz pan też o nim wspomniał :) Pierwszego filmu nie widziałem, natomiast drugi tak i jak najbardziej „pozytywnie nakręcony” film. Nie ma to jak nasikać Taysonowi do basenu… ja juz nie mogę sie doczekać części drugiej „The Hangover 2”. Ma w nim zagrać sam Liam Neeson.Pozdrawiam.
—————————————————————————–
http://maniakfilmu.blogspot.com/
Nie wiem, Robert Downey Jr. grał identycznie jak w Soliście (poza fragmentami gdy był na haju ;p) – aktor wypracował sobie pewien schemat, który ubiera jak wygodną marynarkę. Tylko czy ten ubiór nie jest już znoszony i nie w modzie? Lubiłem popisy tego aktora w Sherlocku Holmesie, bo tam pokazał klasę i że jak chce to potrafi (choć identycznego wariata grał w Iron Manach), ale tutaj poszedł na łatwiznę, przynajmniej w mojej opinii.
Film przyjemny, momentami niesmaczny i – tak autorze, tu się zgodzę – śmieszny. Można kilka razy parsknąć śmiechem albo z niesmaku (zupełnie tak jak bohaterowie pijący „kawę” ;)), ale to chwilowe wyskoki ponad przeciętność. Moja ocena 6/10, no może 6+.