Puenta
Opublikowane: 27 kwietnia 2011 Filed under: Scenopisarstwo | Tags: dialogi, dramaturgia, film, koncept, pisanie, puenta, scena, scenariusz, Scenopisarstwo, zaskoczenie, zwrot 9 KomentarzyPuenta to coś do niedawna bardzo poszukiwanego.
A szukali tego wszyscy. Szukali jej poeci, powieściopisarze, dramaturdzy, satyrycy, twórcy piosenek i ludzie piszący libretta do oper, czy music-halli.
Szukali też puenty scenarzyści filmowi i telewizyjni. Szukali jej uporczywie, stale i namiętnie. Bo do niedawna uważano ją za coś niezwykle cennego i ważnego.
Coś w rodzaju kruszcowego samorodka, albo diamentu znalezionego przypadkiem w dnie mulistego ścieku. Puenta była w cenie, była pożądana i wyczekiwana.
Chciała jej publiczność. Bawiła się nią i uważała, że bez porządnych puent nie ma co płacić za bilet do kabaretu, teatru, kina, czy w jakiekolwiek inne miejsce, gdzie za wejście nieopatrzenie żądano biletu.
Puenta była królem i królową jednocześnie.
Była.
Ale się zmyła.
Teraz okazało się, że pisanie dobrych puent jest sztuką tak trudną, że prawie o tej figurze literackiej zapomniano. A szkoda. Bo ludzie wciąż jej świadomie, nieświadomie i podświadomie szukają, oczekują i chcą.
Ciężko dziś znaleźć piosenkę z puentą. Ciężko znaleźć taki skecz, scenę w filmie, czy teatrze. W niezliczonych, współczesnych powieściach (poświęconych głównie pokręconemu ego piszącego) puenty stały się niemal czymś wstydliwym i niegodnym.
Takie czasy. Gorszy pieniądz wypiera lepszy pieniądz. Również w kwestii dobrych puent. Rzetelne rzemiosło i szacunek dla widza zastąpiły hochsztaplerka i udawanie.
Czymże więc jest puenta?
Długo szukałem w myślach właściwego przykładu do tego wpisu i jak to czasami bywa przykład ów przyszedł sam. A właściwie przysłał mi go niespodziewanie Wiktor Zborowski, który przesyła czasem swoim znajomym maile z ciekawymi rzeczami znalezionymi w sieci (i chwała mu za to!).
Oto dialog z puentą:
To jest prawdziwa rozmowa nagrana na morskiej częstotliwości alarmowej Canal 106, na wybrzeżu Finisterra (Galicja) pomiędzy Hiszpanami a Amerykanami 16 października 1997 roku.
HISZPANIE (w tle słychać trzaski):
Tu mówi A-853, prosimy, zmieńcie kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji… Płyniecie wprost na nas, odległość 25 mil morskich.AMERYKANIE (trzaski w tle):
Sugerujemy WAM zmianę kursu o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji.HISZPANIE:
Odmowa. Powtarzamy: zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji…AMERYKANIE (inny głos):
Tu mówi kapitan jednostki pływającej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegamy, byście zmienili swój kurs o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji.HISZPANIE:
Nie uważamy tego ani za słuszne, ani za możliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na południe, by uniknąć zderzenia z nami.AMERYKANIE (ton głosu świadczący o wściekłości):
Tu mówi kapitan Richard James Howard, dowodzący lotniskowcem USS Lincoln marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych; drugim co do wielkości okrętem floty amerykańskiej. Eskortują nas dwa okręty pancerne, sześć niszczycieli, pięć krążowników, cztery okręty podwodne oraz liczne jednostki wspomagające. Udajemy się w kierunku Zatoki Perskiej w celu przeprowadzenia manewrów wojennych w obliczu możliwej ofensywy ze strony wojsk irackich. Nie sugeruję… ROZKAZUJE WAM ZMIENIC KURS O 15 STOPNI NA PÓLNOC! W przeciwnym razie będziemy zmuszeni podjąć działania konieczne by zapewnić bezpieczeństwo temu okrętowi, jak również siłom koalicji. Należycie do państwa sprzymierzonego, jesteście członkiem NATO i rzeczonej koalicji. Żądam natychmiastowego posłuszeństwa i usunięcia się z drogi!HISZPANIE:
Tu mówi Juan Manuel Salas Alcántara. Jest nas dwóch. Eskortuje nas nasz pies, jest też z nami nasze jedzenie, dwa piwa i kanarek, który teraz śpi. Mamy poparcie lokalnego radia La Coruna i morskiego kanału alarmowego 106. Nie udajemy się w żadnym kierunku i mówimy do was ze stałego lądu, z latarni morskiej A-853 Finisterra, z wybrzeża Galicji. Nie mamy gównianego pojęcia, które miejsce zajmujemy w rankingu hiszpańskich latarni morskich. Możecie podjąć wszelkie słuszne działania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota, by zapewnić bezpieczeństwo waszemu zasranemu okrętowi, który za chwile rozbije się o skały; dlatego ponownie nalegamy, sugerujemy wam, iż działaniem najlepszym, najbardziej słusznym i najbardziej godnym polecenia będzie zmiana kursu o 15 stopni na południe by uniknąć zderzenia z nami.AMERYKANIE:
OK. Przyjąłem, dziękuję.
Puenta to zawijas na koniec. To zaskoczenie, to skręt w nieprzewidzianym kierunku. To zadziwiające, intrygujące, zaskakujące, inspirujące zakończenie czegoś całkiem normalnego. To przełamanie, przesilenie i przeskoczenie. To zwieńczenie zwodem.
Puenta to sól, pieprz i wszelkie inne możliwe przyprawy każdej narracji i pisaniny. Powinna być w każdym dialogu, scenie, piosence, skeczu, monologu, akapicie a może nawet w każdym zdaniu.
Wtedy wszystko smakuje jak trzeba.
krótko
kiedyś byłem świadkiem takiego dialogu
X – słyszałeś, Pi nie żyje!
Y – chorował?
X – nie, zdrowy był i umarł.
Ja nawet nie bardzo umiem cokolwiek stworzyć bez puenty. Zawsze na początku mam w głowie zakończenie-puentę i pisząc dążę w jej kierunku, czy to jest wiersz, czy opowiadanie.
Hahaha, super!!!
W prezencie, ode mnie… wierszyk. Może puenta taka trochę niewyraźna, jak mój rosół (wg. domowników), ale od serca:
PACIOREK
O Panie Boże, daj proszę
darmowy bilet do raju
w jedną stronę być może,
nawet jak nie masz w zwyczaju
Niech święty Piotr mi otworzy
małą do niebios furteczkę,
żebym tak mógł sobie pobyć
choć przez malutką chwileczkę
Ty Boże musisz to wiedzieć
nie jestem znów taki święty
weź mnie na chwile do siebie
poczuję sie wniebowzięty
A mnie się bardzo podobała kulinarna puenta (?!) tegoż wpisu ;-)
Lubie pointy, no lubię … ale
Pointa to jak eksplozja sztucznych ogni. Mój mózg mówi łał !!! i się cieszy jak dziecko.
Ale mój mózg lubi też światło świec i wtedy mruczy z zadowoleniem.
Natrętnie przychodzi mi na myśl film „Między słowami”. Pointy nie ma, a mój mózg zadowolony ;) pozdrawiam
Piotr ma rację i Amelka ma rację
można mówić dwie przeciwstawne rzeczy i mieć rację :)
niemniej, wpis bardzo smakowity
lekkie, a jednocześnie sycące –
zapamiętam jak pyszny obiad w hiszpańskiej restauracji
@PW:
„Również w kwestii dobrych puent. Rzetelne rzemiosło i szacunek dla widza zastąpiły hochsztaplerka i udawanie.”
Eeetam. Zaraz. Po prostu pojawiły się efekty specjalne. A ci od efektów specjalnych też chcą żyć. ES nie wymagają puenty, koegzystencja narracji zmierzającej do puenty z (przerywającymi narrację) efektami specjalnymi jest (wydaje się?) niemożliwa.
Czcigodny Panie,
Pierwsze primo – jak mówił Tadeusz Dołęga-Mostowicz usty Nikodema Dyzmy – dziękuję za Pana bardzo interesujące wpisy i przepraszam za pisaniae do Pana w komentarzu widocznym publicznie (może jakoś to Pan usunie), ale nie najszłem (tudzież znalazłem) Pańskiego adresu do korespondencji bardziej personalnie;
A drugie primo (zgodnie z konwencją rzeczonej postaci) w drugim bodajże akapicie pisze Pan, że (cytuję niedokładnie) „Ciężko jest znaleźć puentę w piosence, skeczu…”. Sugeruję zmienić na „Trudno jest znaleźć…” To wbrew pozorom jest bardziej po polsku i zgodnie z logiką – a ta nigdy nie wadzi puencie lub poincie (przyznam, że mój słownik nie rozstrzygnął kwestii pisowni – będę wdzięczny za objaśnienie mnie w tej kwestii).