Jak zaprezentować swój scenariusz
Opublikowane: 27 Maj 2011 Filed under: Scenopisarstwo | Tags: film, prezentacja, reżyseria, scenariusz, scenarzysta, Scenopisarstwo, sprzedaż 47 Komentarzy
Tom Cruise jako krwiożerczy producent filmowy Les Grossman w komedii "Tropic Thunder" - tacy ludzie czytają twoje scenariusze ;-)
Jak się już scenariusz wymyśli, urodzi i napisze, warto by go było komuś pokazać. I o tym właśnie będzie ten wpis – jak zaprezentować swój scenariusz komuś, kto wcale nie ma ani czasu, ani ochoty go czytać.
Dostaję sporo scenariuszy. Przyfruwają na mojego maila nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. I dobrze. Czasami je czytam, czasami nie. Czasami odpowiadam autorom, czasami nie.
I z tego doświadczenia bierze się ten wpis. Otóż wiem jak to jest, dostawać do czytania scenariusze. Wiem jak to jest, nie mieć czasu ich czytać. Wiem też jak to jest – mimo wszystko, wciąż być w stanie permanentnego poszukiwanie interesującego tekstu do sfilmowania.
Bo na tym głównie polega zawód reżysera filmowego – na ciągłym, codziennym, uporczywym szukaniu tematu, pomysłu i tekstu.
Wpis o tym jak sprzedać scenariusz w Polsce już był, wpis o formatowaniu scenariusza w naszych warunkach też był. Teraz zatem będzie o tym, jak zmusić do czytania tych, którzy na czytanie nie mają czasu – producentów, decydentów, redaktorów, reżyserów i aktorów.
Synopsis – czyli pomysł
To sprawa absolutnie kluczowa.
Jeśli gdzieś wysyłacie swój tekst MUSI tam być jedna stroniczka ogólnego opisu. To rzecz, którą ZAWSZE czyta się najpierw. Musi być to świetnie, przejrzyście i sugestywnie napisane i musi oddawać całość POMYSŁU zawartego w scenariuszu.
Trzeba NA JEDNEJ STRONIE napisać, o czym jest opowieść, dlaczego taka, jaki jest pomysł na całość i dlaczego taki.
Taką stronę zazwyczaj czyta się pięć minut i najczęściej tylko tyle zajęta osoba jest w stanie poświęcić początkującemu scenarzyście.
Jeśli jednak pomysł się spodoba, jeśli temat trafi w oczekiwania czytającego, jeśli wzbudzimy w nim głód, chęć i namiętność – wtedy bez wahania sięgnie po scenariusz.
Treatment – czyli drabinka
Rzecz całkowicie niepotrzebna. Dziesięć stron drabinki to męka w czytaniu. Już lepiej czyta się Regulamin Świadczenia Usług Facebooka.
Treatment należy dołączać do synopsisu TYLKO wtedy, gdy jeszcze nie ma scenariusza. Jak scenariusz jest, treatment jest nikomu niepotrzebny.
Scenariusz – czyli cegła
Scenariusz to coś, z czego czyta się tylko pierwsze kilkanaście stron. Potem następuje decyzja – jak dobry – czyta się dalej. Jak nudny – nie czyta się dalej. I koniec. Każdy scenarzysta musi sobie zdawać sprawę z tego prostego prawa przyrody.
Czytalność – czyli typografia stosowana
Materiał, który wysyłacie musi mieć najwyższą możliwą czytalność. Innymi słowy, musi być ŁATWY w czytaniu.
Krótkie zdania. Krótkie, treściwe, wyraźnie od siebie oddzielone akapity. Duża, wyraźna, czytelna czcionka. Zero pretensjonalnych efektów specjalnych i graficznych ozdóbek. Prosto, czytelnie i na temat.
Dobrze też jest napisać kilka zdań o sobie. Zawsze ludzie lubią wiedzieć, z kim mają do czynienia. Anonimowość to duża wada.
Wysyłać wszystko mailem w pdf’ach, rtf’ach albo doc’ach. Jeśli drukujemy, to powinno być czysto, schludnie i obindowane.
Co należy, a czego nie należy przysyłać do mnie
Nie należy do mnie przysyłać tekstów „do oceny”. Nie zajmuję się ocenianiem i recenzowaniem czyichś scenariuszy, nawet za pieniądze.
Zajmuję się robieniem filmów.
Dlatego warto do mnie przysłać tekst, który potencjalnie mógłby mnie zainteresować jako reżysera. Na takie teksty jestem jak najbardziej otwarty, bo, jak wiecie, nie reżyseruję tylko tego, co sam napiszę. Reżyseruję też rzeczy napisane i wymyślone przez innych.
Wystarczy spojrzeć na moją filmografię, żeby się zorientować, co mnie interesuje.
Interesuje mnie kino dla szerokiego widza, nie dla paru krytyków filmowych. Interesuje mnie kino gatunkowe.
BARDZO interesują mnie ŚMIESZNE komedie.
Interesują mnie mocne, oryginalne pomysły na film, czy serial. Interesuje mnie kino rozrywkowe. W szerokim tego słowa znaczeniu.
Dramatyczne czekanie na odpowiedź
Brak odpowiedzi jest odpowiedzią. I nie znaczy wcale, że zostaliście olani, zlekceważeni i że ktoś was nie lubi. W zawodzie scenarzysty dąse, emocje i fochy trzeba wyrzucić przez okno.
Brak odpowiedzi oznacza: „Dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani Pani/Pana scenariuszem. Serdecznie pozdrawiamy i życzymy sukcesu”.
Weny życzę ;-)
Niezwykłe. Czy Pana skrzynka mailowa już się przepełniła, czy można jeszcze coś przysłać? Szczerze podziwiam. Za to Pana lubimy: otwartość i szacunek dla ludzi, którzy pragną realizować swoje marzenia.
Skrzynka mailowa na gmail’u nigdy się nie przepełnia ;-)
no ale czasem przejrzy ją haker…
ciekawe czy zna polski?
Witam.Mam 15 lat i można powiedzieć że jestem zakochany w filmach(mimo że jestem małolatem to takie filmy jak „PSY” czy większość filmów Tarantino dobrzez znam)mam do Pana Pytanie,będe pisał swój scenariusz fabularny,gdy go skończe czy moge go do Pana wysłać?(będzie to raczej melodramat sensacyjny)
O, krótko, zwięźle i na temat! I bez żadnych niedomówień. Uwielbiam takie wpisy, a szczególnie raduje się moje serce z jednego fragmentu: „Dlatego warto do mnie przysłać tekst, który potencjalnie mógłby mnie zainteresować jako reżysera. Na takie teksty jestem jak najbardziej otwarty, bo, jak wiecie, nie reżyseruję tylko tego, co sam napiszę. Reżyseruję też rzeczy napisane i wymyślone przez innych”. Myślę, że to jest bardzo rzeczowe i uczciwe podejście do Pana czytelników, którym marzy się film na podstawie własnego scenariusza. Zrobiłby Pan wpis-please, a nie raptem dwa zdania, czego konkretnie poszukuje Piot Wereśniak w swojej skrzynce gmail. Że gatunkowe, rozrywkowe, śmieszne, to ok., ale to jakoś tak ogólnie strasznie. Ma Pan w głowie coś konkretniejszego, niż te ogólniki, to niech się Pan zlituje i nam wyjawi, a my jak te zgłodniałe psiaki rzucimy się do swoich laptopów. Przecież my błądzimy w ciemnościach jak ci ślepcy, pozaczynaliśmy pewnie już kilka tych swoich scenariuszy i siedzimy nad nimi jak te Ciołki i zastanawiamy..to?, nie, a może to?. A tak… Piotr Wereśniak poszukuje komedii romantycznej, chłopak Włoch, dziewczyna Polska, on mówi jeszcze po angielsku i francusku, ona po niemiecku. On jest na kontrakcie w Polsce i przypadkowo zostają sąsiadami… Tu jest przynajmniej coś konkretnego :)
To by już było konkretne zamówienie na tekst. A takie zamówienia składam tylko sobie ;-)
uśmiałam się! To jest najlepsza puenta. Pozdrawiam serdecznie :)
No to może przynajmniej… coś na temat tych śmiesznych komedii? Śmiesznych jak Monty Pyton, czy jak Jaś Fasola? Jak Sami Swoi, czy jak Kiepscy? A czo jeszcze Pana interesuje? Czy te komedie, to dlatego, że z rozpędu po Och Karol2, czy dlatego, że na nie właśnie wskazują badania ogldalności? A kryminał? A ciężkie jak ołów, dobre kino psychologiczne? No niech Pan coś jeszcze napisze, please
Tylko po co komuś prezentować?
I tak to nic nie da w miliardzie razy na 1
a nawet ten jeden zostanie potem zmasakrowany
nie do poznania.
Jak się chce mieć film na podstawie własnego scenariusza to trzeba go samemu nakręcić.
Innego sposobu nie ma. :)
Zgadzam się po części :)
A mi się przydarzyło, że pewien Producent sam poprosił mnie, bym napisał scenariusz i udało się! Zaczynamy już kręcić film!
A teraz jestem przekonany, że jak komuś się bezinteresownie pomaga, to po jakimś czasie może się okazać, że jeszcze tu na ziemi dostaniesz niespodziewany prezent z nieba ;)
Zatem to nie jest tak, jak mówisz Arnoldzie:
„Jak się chce mieć film na podstawie własnego scenariusza, to trzeba go samemu nakręcić.
Innego sposobu nie ma.”
Życzę Tobie i Wam Wszystkim powodzenia i pozdrawiam Pana, Panie Piotrze :)
Ja bym miała ochotę na współczesną wersję „Rejsu”… ;)
Współczesna wersja „Rejsu” — co wieczór prawie każdy kanał serwuje współczesną wersję „Rejsu” — wystarczy popatrzeć na seriale z pewnej/innej perspektywy. Ja potrafię tam dostrzec rzeczy po których spadam pod stół ze śmiechu.
Uważałem, uważam i zdania nie zmienię — w „świat” wysyłam tylko i wyłącznie scenariusz skończony, sformatowany, sprawdzony na okoliczność błędów, literówek etc.
Natomiast co do prezentowania scenariusza własnego — z moich obserwacji to jest to jeszcze większy dramat, niż prawidłowe formatowanie, znajomość zasad, budowy, konstrukcji i całej reszty. Prezentację należy trenować, ostro, ciężko … musi boleć, bez krwi nie ma sukcesu.
ale że co? pejczami leją ? ;)
ten tekst chyba tyczy się mnie i mojego zapytania o mail, prawda?
Poza tym myślę, że nawet jeśli nie ma zainteresowania scenariuszem to lepiej odpisać (dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani. Wielu młodych wysyła teksty i po kilka razy dziennie sprawdzają skrzynkę czy jest odpowiedź. Każda odpowiedź nawet odmowna niesie coś ze sobą…
Pozdrawiam
Czy to głos pokolenia „Mnie się należy bom się urodził!” ?
Jakby ludzie płacili za takie odpowiedzi to mieliby prawo się o nie dopominać, a tak to nie sądzisz, że… jednak nie bardzo?
Czyjś czas kosztuje. Minuta na jedną, minuta na drugą i wychodzi 200 godzin miesięcznie etatu na odpowiedzi.
Zgadzam się z Tobą, że odpowiadający może sam decydować, czy chce odpowiedzieć czy nie.
Z drugiej jednak strony, po co daję maila innym? Po to tylko żeby się dowartościować ilością ludzi którzy do mnie piszą, a już co piszą to mnie najmniej obchodzi? czy chce pokazać innym -” o zobaczcie postrzegają mnie za eksperta” – wszyscy chcą ze mną zamienić słowo?
Pozdrawiam
I tym razem, Arnoldzie, nie mogę odmówić Ci racji (choć lubię to robić). Słusznie piszesz.
Dzien Dobry,
Ja zawsze myslalam ze by bylo fajnie napisac scenariusz o rodzinie ktora z decydowala wrocic do Polski po 20 lat z Ameriki i teraz nie wie co jest grane…ta rodzina probuje sie przyzwyczajic ale caly czas sa nieporuzomienia. Nie stety w Polsce sie wszystko zmienilo i teraz te ludzie sa zagubieni.
Ja mysle zeby byla dobra komedia.
No nic, pozdrawiam.
Ella
Nigdy nie myślę że coś „może być” fajnym filmem, takie myślenie nic nie daje, poza stratą czasu. Albo siadam i piszę, albo przesuwam to w inną półkę w pamięci. Generalnie (przynajmniej ja tak mam) po 10 – 15 pierwszych stronach „rozkminiam” że mi się nie klei i odpuszczam temat. Nic na siłę.
Podpisuję się „oboma rękoma” pod wpisem Arniego z 21.45.
Uważam, że do dobrego pisania, jak do wszystkiego trzeba dojrzeć. Ja dojrzałem do tego, że nie wysyła się samych pomysłów, fragmentów (nawet obszernych) scenariusza, itp. Bo z pomysłów, nawet dobrych, to i tak może wyjść g…, a ci do których wysyłamy nasze „rewelacyjne” pomysły, to je mają pewnie gdzieś, bo sami mają kilka swoich, nad którymi przesiadują dniami i nocami w pocie czoła i ubierają w odpowiednią formę. Pan Piotr niejednokrotnie pisał, że trzeba mieć talent i warsztat, chociąz w przeciwieństwie do podręczników anglo-amerykańskich kładł większy nacisk na talent, niż warsztat ze względu na specyfikę naszego rynku. W Stanach trzeba mieć wzystko sopieszczone, wygładzone, a u nas to już niekoniecznie…dzięki Bogu.
Może zamieścił by Pan na e booku jakiś nowy tekst bo te już chyba wszyscy przeczytali.
Natknąłem się dzisiaj na Bank Scenariuszy Filmowych. Całkiem niezły pomysł, spodobał mi się. Zapewniają pomoc w szukaniu producenta, poprawę scenariusza, promocję w pewnych KRĘGACH, ochronę praw autorskich.
Wszystko ładnie , pięknie ale i tak nie ma pewności, że ktoś go kupi. I w dodatku ta opłata. Kilka takich scenariuszy napisze i jestem bez kasy.
A co do wypowiedzi Arnolda– gdybym miał kasę i kontakty na wyprodukowanie filmu według własnego scenariusza nie siedziałbym teraz na tym blogu tylko KRĘCIŁ.
Już tu o tym pisałem: to scenarzyście się płaci za tekst, a nie odwrotnie. Wszystkie inne pomysły to ściema.
Mam pytanie. Czy scenariusz Stacji który jest zamieszczony na blogu, ma taką samą postać jak ten którym Pan wygrał konkurs?
Czy to jakaś późniejsza wersja na potrzeby filmu.
Ta sama.
Napisałby nam Pan co teraz Pan porabia zawodowo. Odcina jeszcze kupony po Och Karol2 ;-)? Pisze kolejną powieść? W ramach researchu przekopuje internet i osiedlową bibliotekę w poszukiwaniu kolejnego super-pomysłu? Jeszcze się przyczepię do tego co PAn napisał we wpisie, a co tam. A jaki dobry serial mógłby Pan zrobić, gdyby Pan dostał sceniarusz? Albo o tej komedii coś więcej???
Aktualnie zawodowo zajmuję się pisaniem i wymyślaniem nowych rzeczy dla kina i telewizji. Na powieść niestety nie mam na razie czasu. Jeśli chodzi o komedię, to jest tylko jedna cecha, która mnie (i widownię) interesuje – MUSI BYĆ ŚMIESZNIE ;-)
Nie, no z tą komedią to nie za duże wymagania? Że sensacyjna, romantyczna, kryminalna, czarna … to rozumiem. A, że ma być jeszcze śmieszna??? :-D
A jak rozpisać scenę walki. Bo tego już nie można zrobić krótko i zwięźle. Scena w moim skrypcie która, ( jeśli się uda ) potrwa w fiknie jedną minute, ledwo zmieściła się na czterech stronach.
Ni jak to się ma co Przepisu
1 strona
1 minuta
Dzięki i pozdro. Czekam na kolejny wpis.
A może tak zaproponuje wpis na temat plagiatów i parodii. No bo chyba twórcy Strasznego Filmu nie potrzebowali pozwolenia od Wessa Creawena. Bo i tak by go zapewne nie otrzymali. Czy można legalnie wykorzystywać cudze pomysły i je parodiować?
Patryku, skoro jednominutowa scena zajmuje Ci 4 strony, tzn., że reżyserujesz na papierze. A tego należny unikać! To jest już działka reżysera.
Może trochę przesadziłem, ale chciałem ją napisać po swojemu. To bardzo ważna scena która dużo mówi o głównym bohaterze, dlatego powinna być dobrze wyreżyserowana. Gdy ją przedstawię w dwóch linijkach ktoś może nie załapać o co chodzi. Wstawię ja na bloga, sami ocenicie.
W sieci jest „bardzo dużo” scenariuszy filmów ze scenami walki … od typowych nawalanek karate, poprzez „ninjów” skaczących po drzewach, skończywszy na „czymś ambitniejszym”. Oczywiście poza chęcią „szukania” przydaje się deko angielskiego … aczkolwiek nie za wiele … bo jak sobie poczytałem te sceny walki, to nikt się w tych scenariuszach nie bawi w szczegóły … ot skromnie, ten kopie dupsko temu, czasem zaznaczony jakiś fajny szczegół dramaturgiczny, napisane kto wygrał i tyle … a szczegóły to robią specjaliści od sztuk walki, rozrysowują storyboardy i się kręci.
Tak więc scenę walki da się krótko i zwięźle. Da się w dwie, trzy linijki.
Zresztą, kiedyś oglądałem dokument o tym jak kręci swoje filmy J.Chan. Jacki mówi w tym filmie że jak sam sobie pisze scenariusze to scena walki w tekście ma dwie linijki, a jak ktoś mu podrzuca swój tekst, to Jacki lubi jak scena walki ma jedną linijkę – „Jacki kopie Chana, Chan się broni, ręce i nogi w akcji, latają krzesła i stoły bo biją się w knajpie, w knajpie największa atrakcja to wielkie akwarium – kop,kop, cios, cios … walko kończy się rozbiciem akwarium, Chan leży zbity, przy jego głowie podskakuję rybki” – Dwa, trzy zdania a walka to mega awantura w knajpie – tak to mniej więcej opisywał Jacki. A szczegóły, ciosy, kombosy, cała otoczka – to na miejscu Jacki ustala ze sztabem swoich pomocników.
To samo kiedyś w jednym z wywiadów mówił J.C van Damme. W scenariuszu linijka, dwie o walce, szczegóły ze sztabem specjalistów od sztuk walki, choreografów, kaskaderów. Zresztą van Damme pozwolił sobie na odrobinę arogancji i powiedział że w koszy lądują scenariusze gdzie ktoś próbuje mu narzucać, jak mają wyglądać sceny walki.
To samo zresztą dotyczy scen pościgów samochodowych. Czytałem kiedyś wywiad z amerykańskim producentem który „ubolewał” nad „amatorszczyzną” niektórych scenarzystów, którzy pół scenariusza tracą na opis jednego pościgu samochodowego, walą gigantyczne opisy … a reszta scenariusza to kicha totalna. Zresztą wystarczy poszukać w sieci scenariuszy „Szybkich i Wściekłych” … opisy pościgów, gonitw, wyścigów są lakoniczne, króciutkie, żadnych zbędnych opisów. Owszem są szczegóły ale te cholernie ważne dla fabuły.
Tymczasem ja otrzymałem „dzieło” w którym pierwsze sześć stron to opis bloku mieszkalnego w którym gość ginie wpadając do pustego szybu windy … sześć stron opisu bloku, typ wpada do windy i więcej ten opisywany blok nie pojawia się w tekście … oczywiście autor obraził się na mnie kiedy delikatnie zwróciłem mu uwagę i zbeształ mnie w mailu. Trudno. No cóż. Taki symptom rodzimego scenarzysty.
Czy są na blogu osoby, które wygrały jakiś konkurs, sprzedały gotowy scenariusz do filmu bądź też do serialu tv?
Szanowny Patryku, w dobrym tonie jest uzasadniać takie pytania, jak twoje powyższe. Nikt nie jest jasnowidzem i nie ma pewności w jakim celu chcesz/planujesz wykorzystać ewentualne odpowiedzi.
Podpowiem Ci Patryku, że np. autor tego bloga: wygrał jakiś konkurs, sprzedał gotowy scenariusz do filmu, bądź też do serialu tv…
a jak wygląda sytuacja z serialami? co należy wysłać, żeby producent chciał na to spojrzeć? synopsis każdego odcinka?;)
Raczej synopsis całego serialu, i jeden, albo parę scenariuszy odcinków.
Panie Piotrze, a czy można prosić o wpis nt. adaptacji, tzn. co wolno, a czego nie (bez zgody autora pierwowzoru)? Co zrobić, żeby nikt się nie upomniał o swoje prawa do historii? Gdzie jest granica między inspiracją i plagiatem?
Dzięki za posunięcie tematu. Pomyślę, zastanowię się i coś napiszę ;-)
Witam Panie Piotrze.
Napisałem jeden scenariusz do filmu pełnometrażowego, który teraz sobie leży i leży…:-)
Wysłałem go do kilku osób, ale po pewnym czasie kontakt z nimi się urwał…
Napisałem również scenariusz do serialu na konkurs (tzn. scenariusz pierwszego odcinka oraz streszczenie trzech kolejnych – takie były wymogi).
Myślę, że scenariusz serialu mógłby Pana zainteresować (przynajmniej mam taką cichą nadzieję;-))
Pozdrawiam serdecznie.
Dobrze, że doczytałam ten tekst. Już miałam gotowego maila i byłam bliska kliknąć” wyślij”. Mam nadzieje, że kiedyś kliknę. Pozdrawiam.
tylko że ja mam 15 lat i zamierzam pisać scenariusze bo chciałem już być chyba każdym z różnych zawodów ale chyba tylko pisanie scenariuszy mi zostało i chyba tylko to chcę w życiu robić i spotykać się z takimi gwiazdami jak Kristen Stewart czy Robert Pattinson bo uważam że chcę iść w stronę hollywood ale narazie wyprowadzam się do niemiec z rodzicami aby tam zacząć karierę na poważnie
chętnie wysłałbym mail ze scenariuszem na podstawie mojej własnej książki, ale za nic nie potrafię odnaleźć maila do Pana Wereśniaka :/ pomocy…
dobra, cofam to byłem ślepy :) mail odnaleziony
Witam.
Cytuję „brak odpowiedzi jest odpowiedzią”- niby tak, ale…Komputer często e-maile od nieznanego nadawcy wrzuca do spam-u, a stamtąd po kilku dniach do kosza, no a z kosza fruuu w eter. Mam nadzieję, że otwiera pan czasami folder spam (ja już kilka razy wyciągnęłam ze spamu e-mila, na którego czekałam). Inaczej my będziemy myśleli, że się nie podobało, a panu umknie może kilka świetnych tekstów.Krótka odp,nie jestem zainteresowany, pozdrawiam-tylko tyle. A i my będziemy pewni,że pan czytał nasz synopsis.
Zmiana tematu. A może jakiś wpis, albo kilka słów na temat konkursów scenariuszowych.Taki np.Script pro-z nowym regulaminem ,zero szans dla początkujących scenarzystów a przecież taki jest z założenia.A kto wygrywa? No właśnie. Jestem przerażona tym co ludzie wypisują na forach internetowych, (np.forum-scenariusz filmowy.pl czy na Facebook i wiele innych miejsc) czy wierzyć tym kilku frustratom? Scenariusz jest gotowy i wyślę go, ale czy mam szanse.
Jeżeli już temat był poruszany na blogu to przepraszam najwidoczniej ‚oko bielmem zaszło’.
Pozdrawiam
p.s. Synopsis też w czasie teraźniejszym-czy można poszaleć?
I.
Napisałem scenariusz komedii w której jest muzyka i taniec disco , i sceny walki (kobieta ochroniarz na dyskotece). Film nosiłby tytuł „Janosik była kobietą”. Oczekuję propozycji .