„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Gdzie jestem, jak mnie nie ma.

Zrobiłem sobie długie wakacje od Internetu (i mediów w ogóle). Nic nie piszę, nic nie czytam. Zaglądam rzadko i głównie w celu sprawdzenia prognozy pogody. Kilka miesięcy bez tego całego newsowo-socialmediowo-publicystyczno-blogowego zgiełku zrodziło we mnie kilka prostych refleksji.

Otóż, wbrew temu, co się dla wielu wydaje oczywiste, wcale nie trzeba „być na bieżąco”. Wcale nie trzeba śledzić „najświeższych wydarzeń”. Nie jest to aż tak bardzo potrzebne do życia, jak się sądzi. Tym bardziej, że większość „newsów”, „wydarzeń”, „opinii” i „doniesień z ostatniej chwili” to ściema. Głównie polegają na tym, że relacjonuje się, co ktoś powiedział, i jak na tę wypowiedź zareagował ktoś inny w swojej kontrwypowiedzi.

Krótko mówiąc, jest to produkowanie sztucznego hałasu z, niemających żadnego znaczenia, wypowiedzi na temat wydarzeń, które dezaktualizują się po paru godzinach i nazajutrz nikt już o niczym nie pamięta.

Zrobiłem sobie od tego przerwę i ani przez chwilę nie poczułem, że coś tracę. Ciekawe, nie? Cała ta medialno-newsowo-komentatorska machina, sprzężona z internetowym zgiełkliwym echem, okazała się dla mnie zbędna. Wyłączyłem ją na kilka miesięcy i cisza, która zapanowała, wcale mi jakoś łba nie ukręciła.

Bardzo polecam taki eksperyment. Miesiąc albo nawet kilka miesięcy świadomego odcięcia się od  zgiełku daje bardzo ciekawą perspektywę myślową dla kogoś, kto lubi czasem pomyśleć. Nic nie czytać, nic nie pisać, nic nie słuchać i nic nie oglądać. Wyłączyć wszystkie ekrany i głośniki wokół siebie.

Coś w rodzaju diety dla szarych komórek. Żeby nie żarły wszystkiego, co popadnie. Żeby trochę odpoczęły i zajęły się sobą. Taka dieta to niezwykle cenny stan dla kogoś, kto, tak jak ja, zajmuje się twórczością. Pozbawiona śmieciowej strawy mózgownica zaczyna wypełniać pustkę własnymi tworami. Odstawione od zgiełku szare komórki nie mają o czym myśleć. Umysł pustoszeje i zaczyna sam wypełniać tę nieznośną pustkę czym popadnie. A przecież na tym właśnie polega twórczość — na wymyślaniu nowych rzeczy. Zapchany nadmiarem na wpół przetrawionej bzdury mózg nie jest w stanie tworzyć.

Ale nie jest to tylko dieta dla twórców. Zawsze warto zrobić sobie wakacje od ekranów, głośników, czytania, oglądania i słuchania. Świat zupełnie inaczej wygląda bez tej całej radioaktywnej chmury picu kłębiącej się w mediach. Nagle widzimy wszystko bez czyjegoś komentarza. Nagle patrzymy na świat bez narzucanego nam podświadomie przez kogoś kontekstu. W końcu mamy szansę na nasze własne, prywatne i intymne doświadczenie tego co nas otacza. Bez innych ludzi mówiących nam, jak mamy patrzeć, doświadczać i myśleć.

Ale na to potrzeba miesięcy. Wychodzenie z radioaktywnej chmury medialnego picu trwa długo. Wymaga konsekwencji, dyscypliny i samozaparcia. Ale warto. Uwierzcie mi na słowo, że warto. Ktoś, kto nigdy nie zaaplikował sobie takiej diety nie ma nawet pojęcia, jak głęboko siedzi w czarnej dziurce medialno-internetowej manipulacji. Świat bez prądu wygląda zupełnie inaczej.

Zazwyczaj funduję sobie taką dawkę ciszy, jak mam coś ważnego napisać albo nakręcić.

Jestem właśnie w połowie zdjęć do mojej nowej komedii. Połowa dni zdjęciowych już za mną. Połowa przede mną. Ma to być ŚMIESZNA komedia, więc nie jest łatwo. Na szczęście to, co już nakręciliśmy, jest (chyba) śmieszne. Reszta jest tajemnicą ;-)

Już niedługo w kinie okaże się, czy było warto.


17 Komentarzy on “Gdzie jestem, jak mnie nie ma.”

  1. Ryszard Adamus pisze:

    Niedawno się przeprowadziłem. Rozpakowałem najważniejsze rzeczy i po tygodniu zdałem sobie sprawę , że żyję bez telewizora ,gazet i radia. Z okien widzę zieloną ścianę lasu a telewizor chcę sprzedać. Życie jest inne . Czuję każą minutę.

  2. Jestem świeżo po lekturze „Nowego wspaniałego swiata”…jak to mówią lepiej późno niż pózniej…mimo ze tekst napisany jest ponad 80 lat temu to dopiero jak sie człowiek tak wyłączy – jak Pan pisze Panie Piotrze, to dostrzegamy jak bardzo żyjemy w matrixie. Sztucznej bance gdzie warunkuje nas każda minuta przed Tv albo w sieci. Zazdroszczę, podziwiam i czuje sie zainspirowany

  3. clavier pisze:

    trzymam kciuki, żeby film się udał!
    ja kończę swój scenariusz, mam nadzieję, że też będzie śmieszny. Dałam sobie czas do końca września i też staram się unikać internetu, tego śmieciowego, bo jednak z informacjami z kraju i świata czy filmu nie mogę się rozstać ;)

  4. Kuba Marcinkowski pisze:

    Odkąd się przeprowadziłem (z mieszkania w sporym mieście do domku w małej mieścinie, gdzie patrząc przez okno czuję się, jak na wakacjach), czyli jakiś 4 lat, nie oglądam telewizji. W pokoju mam telewizor, ale podpięte do niego jest jedynie DVD, na którym oglądam filmy. No dobrze, ale to się nie liczy do końca, bo… ciągle używam radia i internetu (uwielbiam radiową trójkę, jednak raczej nie słucham w niej wiadomości, w internecie również raczej nie korzystam z serwisów informacyjnych – jednak mimo to światowe newsy się do mnie przedostają – Syrią niedługo będę rzygać, jak kilka lat wcześniej Smoleńskiem).

    Właśnie kończą się moje najdłuższe wakacje w życiu – te po klasie maturalnej. Miałem tyle szczęścia, że spędziłem je praktycznie całe na różnych wyjazdach. Najpierw kilka tygodni pracując jako sternik, czyli de facto (słabo) płatne wakacje, później na kilku innych, krótszych wyjazdach. Nawet udało mi się zaliczyć swój pierwszy w życiu profesjonalny plan filmowy. I nie mówię tutaj o dziennym statystowaniu, tylko tygodniu jako członek ekipy, więc – jak na osobę, która pragnie z tym rzemiosłem związać swoją przyszłość (i w tym roku nie dostała się na filmówkę) myślę, że sporo mnie to nauczyło.
    Do czego jednak zmierzam? Podczas tych wszystkich wyjazdów po prostu człowiekowi nawet do głowy nie przyszło, by korzystać z internetu, bo… po co? Jeżeli człowiek jest w miejscu, w którym pragnie być, robi to, co pragnie robić i jest z tego zadowolony, to po co ma tracić czas na gapienie się w ekran komputera, czytanie newsów na temat czyjegoś życia? To jest życie jego życiem. Nie ważne, czy chodzi o polskich celebrytów, czy konflikty zbrojne na drugim końcu świata – to życie cudzym życiem. A szczęśliwy, spełniony człowiek nie potrzebuje żyć czyimś życiem, satysfakcjonuje go jego własne.
    Pana satysfakcjonuje z pewnością własne życie, gdy jest Pan na planie, rozmawia z aktorami, czeka aż samolot przeleci i będzie gotowość do ujęcia, czy nawet słyszy o kolejnym fuck-up’ie.
    Albo, gdy Pan biegnie. Bo wiemy, że lubi Pan biegać.
    Mnie również cholernie satysfakcjonowało, gdy byłem na planie filmowym. Gdy byłem na jachcie i wiatr był tak silny, że z trudem panowałem nad jachtem, lub była flauta i praktycznie staliśmy w miejscu, smażąc się na słońcu. Lub podczas dużej burzy siedzieliśmy w tatarakach, bo na wodzie było zbyt niebezpiecznie. To wszystko jest cholernie satysfakcjonujące, pomimo, że czasami równocześnie trudne i ma się ochotę powiedzieć „dość” i wrócić do domu. Ale tak naprawdę to wszystko daje nam satysfakcje z własnego życia i nie potrzebujemy wtedy żyć cudzym życiem. trzeba tylko sprawić, by tych momentów było w życiu jak najwięcej.

    Pozdrawiam

    • clavier pisze:

      dotarłam do końca ;) mało to odkrywcze jednak… powiedziałabym typowy obraz osoby w wieku średniego, po przejściach , zgadłam ?;) Sorki, jeśli uraziłam.
      Jednak myślę, że twórca musi obserwować ludzi i otoczenie, żeby wiedzieć „co ich kręci, co podnieca”. Oczywiście bez przesady i to „bez przesady” jest najtrudniejsze ;)

      • Osoba przed przejściami pisze:

        Osoba w wieku średnim, która właśnie skończyła liceum? Może ja po prostu nie wiem, co to jest wiek średni…

  5. maszynagocha pisze:

    Niech wena będzie z Panem. Faktycznie najwyższy czas na śmieszną komedię. ;-) My oderwaliśmy się od szumu informacyjnego, wyprowadzając się z Warszawy 40 lat temu. Od lat mieszkamy w lesie, karmimy zwierzaki, doimy kozy, uprawiamy ogródek i dobrze nam z tym. A blog założyłam, żeby podzielić się opowiadaniami, dotyczącymi głównie moich doświadczeń w kontaktach ze zwierzakami. Pozdrawiam i gratuluję czystego umysłu, uwolnionego od medialnego szumu. :-)

  6. Piotrek Gawron pisze:

    Właśnie z powodów opisanych w tym artykule, jestem ciekawy jak to się żyło w latach 70 w USA :)

  7. Przez dwa lata prowadziłam intensywnie bloga orunia.org. Na podstawie którego powstała książka „Marzenia się spełniają” Na początku wakacji zamknęłam go. Musiałam odpocząć. Udało mi się wyjechać na 6 dni na Podlasie. Była wieś i ja, bez internetu, radia , telewizji. To był najpiękniejszy urlop jaki mogłam sobie wymarzyć. We wrześniu co prawda założyłam innego bloga, ale ta przerwa była bardzo mi potrzebna. Warto zrobić reset :-)

    • clavier pisze:

      całe dzieciństwo spędziłam na Podlasiu, nie było netu, w telewizji 2 programy, boże jak ja się wtedy wynudziłam ;))). Serio. W Wawie znowu szalony wyścig szczurów. Tęsknię za złotym środkiem, a to takie trudne…

  8. Basia pisze:

    Zawsze mam węzeł, że Pan już nie napisze…
    Komedii coraz mniej, wielka radość, że Pan kręci :)) I wielka radość, że mogę tu zaglądać :))

  9. (pit) pisze:

    Proszę o więcej informacji o najnowszej produkcji. Widziałem twoją pracę na planie w Zamościu, czy nie za bardzo wszedłeś w życie zamościan wkładając do scenariusza tylu „znanych” im ludzi. To tylko fikcja wiem, literatura pasie się na łąkach faktu- wiem.

  10. Czy taki detoks działa jak przerwa w nałogu? Bo jeśli tak, to z góry należy założyć, że wciągnie bez reszty po pierwszej fajce i mimo chwilowych wrażeń zostanie zapomniany. Kiedyś popełniłam towarzyskie sepuku usuwając prywatny profil na portalu społecznościowym. Omijają mnie informacje o zakupie bluzki, słabej pogodzie, pięknych zdjęciach. Koleżanki pytały przez Fejsa co ugotować, kupić, ubrać a także chwaliły się jak dobre ugotowały ziemniaki. Chyba bez tych bardzo ważnych doniesień nie potrafiłam egzystować. Chyba… polecam taki reset. W imieniu wiernych czytaczy mam nadzieję, że odezwiesz się Panie Piotrze częściej, bo od Twojego bloga jestem akurat uzależniona. Pa.

  11. midas pisze:

    Czy ten film który Pan kręci jest na podstawie własnego scenariusza, tego samego który dał Pan do przeczytania „trzem znanym sobie producentom” czy napisany przez kogoś innego?

  12. EK pisze:

    Witam! oczywiście do zrozumienia jest to że w obecnych czasach nikt czasu nie ma:) ale moze jednak udało by się Panu skusić i napisać coś częściej. może niekoniecznie o obchodach listopadowych czy zbliżających się swiętach. Może inspirujący materiał który dorzuci oliwy do ognia i pobudzi szare komórki nasze do myślenia, działania… z niecierpliwością czekam na kolejny wpis! pozdrawiam!

  13. Telewizja jest wynalazkiem szatana – to była dewiza mojej matki, przyznaję że skrajna. Ale coś z tej dewizy zostało we mnie i w moich córkach. Nie oglądamy telewizji i jakoś nie czujemy się zubozone intelektualnie. Czytamy książki, ciekawe artykuły, oglądamy filmy. Jesteśmy tak zajęte, że nie wyobrażamy sobie w jaki sposób możnaby wygospodarować jeszcze czas na telewizję. A internet? Następny wynalazek szatana?

  14. Paweł pisze:

    Bardzo dziękuję Panie Piotrze za ten artykuł. Zmotywował mnie do odstawienia jeszcze w większym stopniu Internetu. Właśnie w imię dbania o moją kreatywność. A czuję, że ona tego potrzebuje jak spragniony szklanki wody.

    To jest cudowne móc przeczytać, że ktoś otwarcie promuje i zachwala taką posuchę i dietę od zgiełku Internetu. Naprawdę!

    Dziękuję jeszcze raz Panie Piotrze. :-)


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s