Asceza – mój przepis, jeszcze niewypróbowany
Opublikowane: 20 Maj 2014 Filed under: Kreatywność, Życie | Tags: Alchemia Kreatywności, charakter, dyscyplina, koncentracja, Kreatywność, minimalizm, myślenie, nadmiar, pomysł, skupienie, twórczość, umiar, umysł, zgiełk 6 KomentarzyDo picia tylko czysta woda. Może być zimna, ciepła albo gorąca. Według upodobania.
Do jedzenia tylko produkty nieprzetworzone, świeże, naturalne. Nic mielonego, sproszkowanego, mieszanego, spulchnianego, przygotowanego nie wiadomo z czego, wieloskładnikowego, sztucznego. Tylko proste, prymitywne, podstawowe jedzenie, w niewielkich ilościach, najwyżej trzy razy dziennie.
Żadnych słodkich smaków. Wyjątkiem są owoce, ale w bardzo niewielkiej ilości i nie codziennie.
Żadnych używek – zero kawy, herbaty, kakao, nikotyny, alkoholu oraz innych środków halucynogennych.
Zakaz patrzenia w jakiekolwiek elektroniczne ekrany. Zakaz słuchania jakichkolwiek elektronicznie odtwarzanych dźwięków i głosów. Wyjątkiem jest tylko sytuacja, kiedy obcujemy ze Sztuką – filmem, tekstem literackim, muzyką, plastyką. Jednak z dużym umiarem, nie codziennie, w skupieniu i tylko z dziełami najwyższych lotów.
Zakaz czytania jakiejkolwiek papierowej prasy, dzienników, tygodników, miesięczników, kwartalników. Z papieru można czytać tylko literaturę piękną, najlepszą z możliwych i nie za często.
Poza tym wszystko inne jest dozwolone.
Ile byście wytrzymali?
:-)
Przez wieki asceza była czymś godnym największego szacunku. Uważano, że nic tak wspaniale nie kształtuje ducha, nie wyrabia umysłu i nic tak nie przybliża do Absolutu, jak właśnie asceza.
Najważniejsi święci, myśliciele i filozofowie praktykowali ascezę. Oczywiście nie cały czas, nie całe życie, często były to tylko okresy ascezy, tygodnie albo miesiące. Ale to wystarczało, żeby ich umysły osiągały wyżyny sprawności niedostępne normalnym śmiertelnikom.
I nie mam tu na myśli niczego religijnego. Asceza występuje w prawie wszystkich religiach, ale jest to postawa znacznie szersza, o wiele dalej sięgająca niż chrześcijańskie klasztory, buddyjscy mnisi, czy hinduscy święci mężowie.
We współczesnym, zachodnim, konsumpcyjnym turbokapitalizmie proponowanie postawy ascetycznej jest głębokim nietaktem. Jest idiotyzmem i czymś, czego nie sposób zrozumieć bez wódki.
Po co się samoograniczać? W jakim celu!?
Może na przykład w dokładnie tym samym celu, co kiedyś – żeby dostąpić stanu skupienia umysłu niedostępnego normalnym śmiertelnikom. Żeby coś na spokojnie przemyśleć. Coś stworzyć. Wpaść na pomysł. Coś zrozumieć. Coś zmienić. Do czegoś się przygotować. Żeby się trochę udoskonalić duchowo. Żeby ćwiczyć siłę woli. Albo po prostu, żeby nie zwariować od permanentnego nadmiaru nieistotnych wrażeń.
To mało?
Mój przepis na współczesną ascezę dla twórcy, lub jak kto woli człowieka kreatywnego, który zamieściłem na początku tego wpisu, nie jest żadnym umartwianiem się, pustelnictwem, czy samobiczowaniem.
To prosta recepta na wyciszenie się. Na umiar w konsumpcji cielesno-umysłowej strawy, której wszędzie pełno. To przepis na chwilę oczyszczenia z całego tego toksycznego błota, które się do nas przylepia, nie wiadomo kiedy, podczas naszego mimowolnego, zawrotnego rajdu przez pokręcony dwudziesty pierwszy wiek.
I czasami miewam straszną ochotę, żeby sobie ten mój przepis na ascezę zaaplikować. Choćby na miesiąc :)
Minimalizm i amazońskie lasy
Opublikowane: 13 października 2010 Filed under: Życie | Tags: cywilizacja, kultura, minimalizm, przedmioty, raj, szczęście, wspólnota plemienna 9 Komentarzy„Pomyliliśmy przyjemności ze szczęściem.” (Nicolas Hulot)
Fajny film wczoraj widziałem. Oczywiście dokumentalny i oczywiście na świetnym, francuskim kanale Planet.
Nicolas Hulot znany ekolog i bohater filmów z cyklu „Ushuaia” był tym razem w Amazonii. W bezkresnym, równikowym lesie odnalazł plemię, które nigdy nie miało kontaktu z cywilizacją, nigdy nie widziało białego człowieka i żyje sobie po swojemu, mając wszystko w d…
Hulot z właściwą sobie delikatnością i pokorą obserwował codzienne życie tych ludzi.
Chodzą całkowicie nago. Mieszkają wspólnie pod trzcinowymi dachami, bez ścian. Śpią w łykowych hamakach. Są mili, spokojni i uśmiechnięci. Uwaga, teraz będzie banał: tak właśnie musiał wyglądać mityczny raj, nadzy, szczęśliwi ludzie w rajskim ogrodzie, który ich żywi.
Ale najbardziej uderzyło mnie to, że, jak obliczył francuski badacz, na codzienne obowiązki członkowie tego plemienia poświęcają około dwóch godzin dziennie. Tyle zajmuje im polowanie, przyrządzanie posiłku i wytwarzanie wszelkich potrzebnych im przedmiotów.
Dwie godziny dziennie!