Mikroproza — Do czego jeszcze może służyć Twitter?
Opublikowane: 24 sierpnia 2009 Filed under: Internet | Tags: Internet, Literatura, nanofiction, Twitter 12 KomentarzyTwitter i mikroblogi to ostatnio najmodniejsza rzecz na świecie. Nie odzież, nie perfumy, nie buty, nie kolejny produkt Appla, tylko właśnie Twitter. Trudno to zrozumieć, dopóki się nie spróbuje. Ja spróbowałem i chociaż nie jestem „modnym” człowiekiem, to Twitter mi się spodobał.
Można go używać do różnych rzeczy. Najczęściej służy do pisania nic nie znaczących głupstw i banałów jakie tylko można zmieścić w 140 znakach. Służy również do celów poważniejszych — jest to świetne narzędzie do komunikacji, do czytania newsów, do marketingu i śledzenia w czasie rzeczywistym tego co się właśnie dzieje na świecie. Można przy pomocy Twittera przeprowadzić rewolucję (Iran) i być w stałej łączności z ulubionymi celebrytami (Oprah Winfrey, Ashton Kutcher, Britney Spears).
Jest jednak coś co szczególnie mnie zaciekawiło w całej tej twitterowej 140-znakowej pisaninie. To Twiter Fiction — czyli literatura fabularna mieszcząca się zaledwie w kilku słowach.
Oczywiście ultrakrótkie formy literackie nie są niczym nowym i wcale nie są wynalazkiem czasów twittera. Już starożytni pisali epitafia, aforyzmy i fraszki. W Polsce mieliśmy prawdziwych mistrzów tych gatunków — Jan Kochanowski, Ignacy Krasicki, Stanisław Jerzy Lec, Jan Sztaudynger i jeszcze paru innych. Do tej pory jednak były to przeważnie formy wierszowane i rymowane. Teraz Twitter zaroił się od prozy. Bardzo krótkiej prozy.
Najkrótsze to #sixwordstory. Podobno zabawę w pisanie sześciosłowowych fabuł wymyślił Ernest Hemingway (w czasach przedtwitterowych). Jego najbardziej znaną sześciosłowową opowieścią było słynne:
For sale: baby shoes, never worn.
Co w moim tłumaczeniu znaczy:
Na sprzedaż: buciki dziecięce, nie używane.
Jest to rzeczywiście maleńkie dzieło sztuki i nic dziwnego, że zainicjowało lawinę. Dziś Twitter roi się od wpisów sygnowanych tagiem #sixwordstory.
Są jednak większe formy od sześciu słów. Tutaj granicą jest granica jednego tweet’a, czyli 140 znaków. Nazywa się to różnie: flash fiction, nano fiction, twitter fiction, microfiction, West Port Short Story, very short story, mniejsza jednak o nazwę. Chodzi zawsze o jedno. O niewielki, prozatorski tekst fabularny opowiadający pełną historię, z bohaterem, konfliktem i zaskakującym zakończeniem, wszystko w zaledwie 140 znakach.
Czy to w ogóle jest możliwe? Oto dwa przykłady mojego autorstwa:
Pluszowy miś poszedł na spacer do lasu i zabłądził. „Przecież mam komórkę!” Ucieszył się. Niestety komórka okazała się tylko zabawką.
Albo:
Kiedy już nikogo poza Nim nie było na Wyspie Ludożerców, popatrzył na swoje nogi. „Czy na prawdę potrzebuję obu?” Pomyślał.
A teraz dwa przykłady twitterowej gwiazdy mikroprozy Sean’a Hill’a z Austin w Teksasie publikującego swoje teksty jako VeryShortStory:
Tony was sure that Eunice wanted him. When he proposed, she didn’t know how to explain that he was her imaginary friend.
Co po polsku znaczy:
Tony był pewien, że Eunice go pragnie. Kiedy się oświadczył nie wiedziała jak mu wytłumaczyć, że jest jej wyimaginowanym przyjacielem
Albo:
The date went poorly. Wendal and Marge discovered nothing in common and didn’t know what to talk about when they woke up in the morning.
Co w moim tłumaczeniu znaczy:
Randka była nieudana. Wendal i Marge nie pasowali do siebie, nie mieli o czym rozmawiać kiedy obudzili się rano.
Całkiem niezłe, prawda. Nic dziwnego, że facet ma prawie 25 tysięcy śledzących na Twitterze a na swojej stronie internetowej sprzedaje kubki z nadrukowanymi co lepszymi mikroopowiadankami.
A najbardziej niezwykłe w całym zjawisku jest to, że mikroproza nie występuje jak na razie w języku polskim. Szukałem dość długo. Przeszukałem Twittera i całkowicie polskiego Blipa i nic. Znalazłem jednego Polaka piszącego po angielsku. Nie znalazłem jednak żadnych egzemplarzy mikroprozy pisanych po polsku.
No cóż, może moda na mikroblogi jeszcze nie wybuchła w naszym kraju na dobre. Na razie zatem będę pierwszy i czasami napiszę jakąś historyjkę fabularną w 140 znakach w ojczystym języku Kochanowskiego i Sztaudyngera.
- Twitter fiction można znaleźć przeszukując Twittera na obecność tagów #vss, #wpss i #sixwordstory
- Twitter fiction – mikroprozę mojego autorstwa można znaleźć w formie ebooka w dziale tego bloga o tej samej nazwie
U nas w Polce był Waldemar z takim krótkim „twitterowym” tekstem, i nawet krótszym.
Blog przeżywał wielką popularność, gdy świat nie słyszał jeszcze o Twitterze
http://waldemar.blox.pl/html
Polacy nie gesi i swoj udzial w Twitterze maja!
Twittera nie znam, ale pstrykam na Pingerze i… w sumie takie opowiastki to niegłupi pomysł.
witam,
no to widzę,ze kolega nie czytał mego bliploga ;) , na marginesie na twitterze została wystawiona już jedna ze sztuk Szekspira
pozdrawiam,
m.
Od początku roku wykorzystuję Twittera jako nośnik literatury, również po polsku. Przykład: nanopowieści » http://www.nizejpodpisany.com/2009/02/15/nanopowiesc-jan-i-anna/
Ja znam za to jednego znanego Polaka, który był na Twitterze całe 2 tygodnie i go znudził.
Mnie też nudzi, fajnie odkryć (dzięki Twojemu wpisowi), że to jednak do czegoś służy.
TNX, na naukę nigdy nie jest za późno :)
[…] napisał Piotr Wereśniak na swoim blogu. Świetnie napisał, a rzecz tyczy się tagu sixwordstory Nie wiecie o co chodzi? I bardzo dobrze, bo inaczej o czym by tu pisać, gdyby wszyscy wszystko wiedzieli z góry?! Ale możecie się dowiedzieć, klikając na podane w tym tekście linki. Nic łatwiejszego. […]
nieużywane pisze się łącznie. Więc jednak nie sześć słów…
Po słowie „życie” postawił kropkę i nagle umarł. Nie zdążył postawić drugiej, a miał być dwukropek…
No właśnie o to chodzi! Bardzo ładny #vss. Ja niestety już trochę straciłem zapał, ale w swoim czasie sporo tego napisałem.
I went to the 22nd century for a cure for cancer. They told me they have it since some guy took it from thin air some 100 years ago.
Właśnie ukazała się antologia prozy #vss » http://www.smashwords.com/books/view/14628