Za co? Po co? Dla kogo?
Opublikowane: 30 Maj 2010 Filed under: Kreatywność, Życie | Tags: artysta, elita, komercja, Kreatywność, mecenas, showbiznes, sztuka 6 KomentarzyArtyści są wszędzie, w każdej kulturze, w każdym narodzie, w każdych czasach. Talenty artystyczne są wśród ludzi tak rozpowszechnione, że bez cienia przesady można stwierdzić, że ma je każdy.
Każdy coś tam umie, jeden ładnie rysuje, drugi ma mocny głos i śpiewa, trzeci potrafi rozśmieszać, czwarty ma dryg do tańca. Każdy z nas jest artystą, przynajmniej potencjalnie.
Przez setki tysięcy lat ludzie mieli dużo wolnego czasu wieczorami, w jaskini, przy ognisku i potrzebowali sztuki, żeby nie umrzeć z nudów. Więc sobie śpiewali, tańczyli, opowiadali, rozśmieszali się, malowali na ścianach obrazy i śmiało można powiedzieć, że była to działalność codzienna i powszechna.
Artysta zawodowy to już wynalazek stosunkowo niedawny. Ma raptem kilka tysięcy lat i wziął się stąd, że gdzieś, kiedyś, jakiś król zapragnął sobie utrzymywać w charakterze dziwoląga jakiegoś artystę. I zaczęło się. Artyści przeszli na zawodowstwo.
Tak narodziła się instytucja mecenatu. Coraz więcej królów i panów feudalnych chciało mieć na swoich dworach artystów. Stało się to oznaką statusu. Zaczęli ze sobą konkurować, kto będzie utrzymywał lepszych artystów i kto będzie miał ich więcej. Oczywiście nie trzeba dodawać, że artystom bardzo się spodobało życie na koszt mecenasa. Musieli tylko tworzyć tak, jak się temu mecenasowi podobało.
I tak narodził się „europejski model bycia artystą”, który trwa do dzisiaj. Polega on w skrócie na tym, że „europejski artysta” nie potrafi utrzymać się sam i potrzebuje mecenasa. Z czasów feudalno-dworskich pozostało mu głębokie przekonanie o własnej elitarności i wyjątkowości. To typowe przekonanie dla wszystkich pańskich dworów. Dlatego, choć feudałów, dworów i królów dawno już nie ma, „artysta europejski” wciąż jest elitarny i tworzy dla wąskiej elity – w domyśle swojego mecenasa i jego świty.
Nie muszę dodawać, że w dzisiejszych czasach rolę mecenasa pełni zazwyczaj państwo i nieświadomi niczego podatnicy. Panom feudalnym dawno już pościnano głowy i słusznie.
Przeciwnym modelem bycia artystą jest „artysta amerykański”.
Ameryka powstała jako sprzeciw wobec europejskiego feudalizmu. Od samego początku była republiką równych sobie (białych) ludzi. Nie było tam dworów, nie było królów i artyści musieli sobie radzić sami.
Szybko jednak odkryli coś zdumiewającego – odkryli showbiznes. W skrócie zjawisko to polegało na tym, że tworząc sztukę podobającą się szerszej publiczności, można z powodzeniem zarabiać na swoje utrzymanie.
Mało tego! Można zarabiać ogromne pieniądze! Trzeba tylko trafić w gusta jak największej ilości zwykłych ludzi. Nie królów, nie feudalnych panów, nie mecenasów, nie dworzan, tylko normalnych ludzi – czyli plebsu, motłochu. Mecenas przestał być „amerykańskim artystom” potrzebny.
Nie muszę dodawać, że te dwie postawy artystyczne zupełnie się nie akceptują. Dla „artysty europejskiego” „artysta amerykański” jest nie dość elitarny, jest komercyjny, tworzy dla motłochu, schlebia najtańszym gustom i tworzy pod publiczkę.
„Artysta amerykański” uważa „artystów europejskich” za nadętych bufonów, zakochanych we własnej elitarności pięknoduchów i natchnionych twórców nudy, która trafia tylko do wąskiego grona samozwańczych koneserów.
Te dwa artystyczne klany nigdy się nie pogodzą z jeszcze jednego powodu. Bo sobie zazdroszczą – pieniędzy, wpływów, splendoru, nagród, widowni i całej masy innych rzeczy.
Dlatego jeśli ktoś chce być artystą w dzisiejszym świecie, powinien sobie na początku odpowiedzieć na trzy pytania:
- Za co? (za co będę tworzył, za co będę żył, za czyje pieniądze)
- Po co? (po co tworzę, w jakim celu)
- Dla kogo? (dla kogo tworzę, komu chce zrobić dobrze, kto jest moją publicznością)
Po szczerym odpowiedzeniu sobie na te pytania okaże się jakiego typu artystą chcesz być – „europejskim” czy „amerykańskim”.
Zawsze warto wiedzieć.
Ideałem byłoby pogodzenie amerykańskiego poziomu zarobków z europejską elitarnością ;)
I sprzedawanie tzw. ambitnych książek kilkakrotnie drożej niż obecnie? Bo elitarność znaczy tyle, że bardzo ograniczona liczba osób zainteresuje się daną pozycją, a do amerykańskich zarobków potrzeba mas. Tego się nie da pogodzić.
„Elitarność” oznacza, że daną pozycją zainteresuje się „elita” (cokolwiek to znaczy). Umberto Eco potrafił połączyć jedno z drugim.
To tak pofestiwalowo, jak sądzę? :>
Amerykanski i europejski model sztuki filmowej, w spektakularny sposob, starly sie kiedys w Cannes. To byl znany pojedynek Tarantino-Kieslowski. Wtedy nie zgadzalem sie z ocena jury, ale dzisiaj przyznaje racje, ze Pulp Fiction nalezala sie nagroda. Jednak nie mysle, ze w tym wypadku nalezy przeciwstawiac sobie artystow jako tworzacych dla motlochu i wybrancow, lecz zaakceptowac rozny jezyk wypowiedzi. Podobnie jest w innych dziedzinach sztuki. Dlatego ostatnie zdanie w poscie jest dla mnie bardziej pytaniem o miejsce tworzenia niz o styl, czy wartosciowanie jezyka sztuki.
Co do trzech pytan, to pierwsze z nich wydaje mi sie, ze ma niewielkie znaczenie. Czy dreczenie sie tym z czego chce sie zyc, nie jest zbedne w obliczu nadrzednego pytania o sens i potrzebe tworzenia?
Pozdrawiam
Marek
Steven Hill, aktor filmów porno, rekwizytem z planu filmowego – przypominającym do złudzenia samurajski miecz – zabił jedną osobę, a dwie inne ranił. Do zdarzenia doszło podczas bankietu w Van Nuys (dzielnica Los Angeles). Przed furiackim atakiem Hilla poinformowano, iż został zwolniony z pracy…. cyt z ONET
PRAWDZIWY ARTYSTA z USA.