„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Źródełko inspiracji, które nigdy nie wysycha

„Z pustego i Salomon nie naleje.” Znacie to porzekadło? Znacie. (Ale na pewno nie znacie: „Na pochyłe drzewo to i Salomon nie naleje.” albo: „Dopóki dzban wodę nosi, dopóty do niego Salomon nie naleje.” ;-)

Ale nie o trawestacjach znanych porzekadeł chciałem dzisiaj napisać, tylko o inspiracji. Znowu o inspiracji, bo to ważne.

Inspiracją dla autora opowieści dramaturgicznych może być wszystko – przyroda, dzieło sztuki, smak, zapach, nowe przeżycie, nowa sytuacja, czyjeś ciekawe przemyślenie albo gazetowy news.

Dla mnie najważniejszą inspiracją są zawsze inni ludzie. Poznawanie ich, wchodzenie w ich życie, w ich intymność, poznawanie ich życiorysów i tego wszystkiego, co najbardziej skryte i prywatne.

To mnie zawsze najbardziej inspiruje. Może to straszne, ale tak już mam.

Jeszcze kilkanaście lat temu i wcześniej – miałbym problem. Kiedyś autorzy dokonywali prawdziwych cudów w poszukiwaniu inspiracji. A szukali głównie tego, czego ja szukam. Szukali tajemnic o innych ludziach.

Musieli tych ludzi spotkać osobiście, musieli się z nimi zakolegować, często musieli z nimi pić albo spać, często były to spotkania niebezpieczne i trudne, często całkowicie niszczyły życie osobiste i zdrowie autorów poszukujących inspiracji.

Wystarczy poczytać życiorysy znanych pisarzy sprzed kilkudziesięciu, kilkuset lat, żeby zobaczyć, jak wiele inwestowali w burzliwe kontakty z innymi ludźmi, jak wiele kosztowała ich ta inspiracja.

Nie jest łatwo poznać innego człowieka, nie jest łatwo dotrzeć do jego tajemnic, jego osobowości i jego prawdziwego charakteru. A dla wielu autorów (może nawet dla wszystkich) jest to niezbędne. Nie da się tworzyć ciekawych charakterologicznie postaci fikcyjnych z niczego.

Z pustego nawet Salomon nie naleje. Nawet na pochyłe drzewo, czy do dzbana z urwanych uchem.

I tu pojawia się magiczny wynalazek armii amerykańskiej – Internet.

Umożliwia on coś bardzo unikalnego. Pozwala spotykać się z obcymi ludźmi bez wychodzenia z domu. Co więcej, ci obcy ludzie tracą jakiekolwiek opory w ujawnianiu Internetowi swoich sekretów. Jest to zupełnie niebywałe i bezprecedensowe w historii świata. Dzięki globalnej sieci można dogłębnie poznać kogoś zupełnie obcego, bez fizycznego kontaktu.

Dla autora takie narzędzie to prawdziwy skarb.

W serwisach społecznościowych ludzie ujawniają czasem swoje najskrytsze oblicza. Zwierzają się czasem ze spraw najintymniejszych. Zamieszczają swoje zdjęcia, swoje przemyślenia, prowadzą dyskusje, zawierają znajomości i romanse, czasem nawet te romanse konsumują.

I wszystko na oczach zdumionego świata.

Na blogach ludzie prowadzą najintymniejsze pamiętniki, przelewają na nie swoje najgłębiej skrywane emocje i przeżycia.

I wszystko na oczach zdumionego świata.

Nie trzeba tych ludzi nawet prowokować, nie trzeba nic z nich wyciągać. Wystarczy tylko poczytać, popatrzeć, poobserwować jakiś czas.

Sieć odkrywa nieprzebrane typy ludzkie, palety charakterów, reakcji, zachowań i postaw. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu autorzy wypijali morze wódki z nieznajomymi, żeby zgłębić ten ludzki ocean. Dziś wystarczy się zalogować tu i ówdzie i cierpliwie poczekać.

Ktoś złośliwy może to nazwać podglądactwem. Ja to nazywam darem obserwacji. Każdy dobry autor powinien to mieć. I każdy powinien umieć obserwować nie tylko to, co go otacza w „realu”, ale również to, co się dzieje w „wirtualu”.

A ze zdobytą w ten sposób inspiracją autor powinien obchodzić się z największą delikatnością.

Bo taka jest natura inspiracji.


19 Komentarzy on “Źródełko inspiracji, które nigdy nie wysycha”

  1. Arno pisze:

    Świetny wpis, święta prawda, wykorzystać można wszystko, trzeba wręcz w odpowiednim stopniu i z umiarem. Uszy i oczy otwarte, nigdy nie wiadomo co na zainspiruje, zresztą…ja sądzę, że nie ma co dodawać, wszystko zostało powiedziane (a w zasadzie napisane) w świetny sposób. ;)
    Pozdrawiam!

  2. Internet wymyślili cywilni naukowcy a nie wojskowi :)

  3. Niestety, obnażający internet, oprócz bycia inspiracją może być też konkurencją. ;-)

  4. s pisze:

    Całkiem ciekawy wpis ale nie zawiera jednego zdaje się istotnego faktu. Tworzenie swojej „postaci” w „rzeczywistości” wirtualnej jest zazwyczaj nie prawdziwe, albo inaczej, ktoś kto tworzy swoje „ja” w intrenecie tworzy postać którą chciał by być a nie taką jaką w stu procentach faktycznie jest. Mamy raczej przegląd dążeń i pragnień pomieszany z prze cukrowanymi na „szczytny cel” sytuacjami i stanami emocjonalnymi.
    Internetowe portale społecznościowe to maszynka do marketingu i droga do ziszczenia wizji zniewolenia ludzkości, niczym z książek najlepszych autorów science fiction. Raczej przychylny bym był pozostania w tych „oldskulowych” sposobach poszukiwania inspiracji. Bo człowiek to nie piksele.

  5. śliwek pisze:

    To tak jak z tym telewizorem jest … po co go wyrzucać, wystarczy nauczyć się świadomej obsługi pilota :) — z netem jest tak samo, trzeba wypracować w sobie umiejętność „odsiewu” plew od ziarna i już :)

    Przykład, od dwóch tygodni robię sobie „research” do pewnego projektu, zaczynałem od „tony” danych, dzisiaj mam tego kilka stron a4 ale za to treściwego „mięska” :).

    Internet to ludzie, a ludzie to historie, miliony historii, fikcyjne czy prawdziwe, najważniejsze to wyłowić te filmowe :).

  6. mmonikap pisze:

    Bardzo ciekawy wpis, ale z drugiej strony na wszystkich portalach ludzie nie do końca mówią prawdę a wręcz powiedziałabym, że tworzą siebie takimi jakimi chcieliby być.

    btw. „Och,Karol” świetny :)

  7. mmonikap pisze:

    Miało być, że się zapowiada świetnie. Wyszłam na debila :)

  8. śliwek pisze:

    No, szanse na komedię roku rosną Piotrze, wczoraj widziałem „Wekend” i takiej żenady dawno nie widziałem w kinie, marne naśladownictwo Tarantino … szkoda kasy na bilet …

    No chyba ktoś lubi dużo wyrazów na „k” to mu się film spodoba :).

  9. A czemu nie ruszyliście z komedią od wczoraj?
    Tłumy ludzi było w kinach!

    Arek

    Arpanet to też cywile robili. Wojsko co nieco tylko wykorzystywało. :)

  10. krzkom pisze:

    Douglas Engelbart i jego praca to byłby dobry temat na film. To tak przy okazji mówienia o ARPANET.

  11. telemach pisze:

    Tak. Pozostaje jednak problem wartości i wiarygodności zdobytych w ten sposób informacji. Co do wiarygodności to ja się uśmiechnę. A co do wartości? O ile pamiętam, jeśli o coś jest łatwo, jeśli jest powszechnie dostępne i jeśli dostęp ma każdy – to wynika z tego inflacja wartości. Potężna.

    • w2strony pisze:

      wartość i wiarygodność dla twórcy nie mają większego znaczenia. historie mają znaczenie i wartość o tyle, o ile inspirują twórcę, o ile pozwalają znaleźć mu w ziarnie opowieści potencjał całego pola ludzkich emocji.
      czasem w durnych historiach znajduję to, czego szukam. ważne, co z tym zrobię dalej.

  12. telemach pisze:

    @w2strony: point taken

  13. Katarzyna pisze:

    Łatwo obecnie spotykać się z obcymi ludźmi nie wychodząc z domu, to prawda. W internecie stajemy się odważniejsi, to też prawda. Nie wypijamy morza wódki z człowiekiem, którego poznajemy. Zdrowiej dla wątroby ;-) Tylko pytanie – ile z tego, co ktoś nam pokaże z siebie jest prawdziwe.

    • Prawda jest nieważna. Inspiracja jest ważna. Czasami lepszą inspiracją dla twórcy jest interesujące kłamstwo, niż nudna prawda. Szczególnie, że fikcja to też rodzaj kłamstwa ;-)

  14. Grzegorz pisze:

    W książce Jak napisać scenariusz filmowy pada zdanie, że jeżeli chcesz napisać scenariusz nie pisz o sobie, nikogo nie interesuje Twoje życie i z pewnością jest nudne, no chyba że jest inaczej. Dodając coś od siebie uważam, że inspiracje najlepiej czerpać z kontaktów z ludzi, ale nie w sensie biograficznym, ponieważ wystarczy jeden mały haczyk, jeden punkt zaczepienia i można stworzyć ciekawą historię. Ile w niej będzie prawdy? Może być zero 0% chodzi o to, żeby przekonać widza do bohaterów i oni w nich muszą uwierzyć.
    Dodatkowo idąc tropem Tarantino, mówi że kiedy chce stworzyć jakiś film, ogląda 10 najlepszych pozycji z danej tematyki i wzorując się na nich tworzy swój własny unikalny obraz. Nie można bać się czerpać inspiracji z innych filmów i oczywiście nie mam na myśli plagiatu, ale filmy mogą być inspirujące.

    A propo inspirujących momentów często mam tak, że „według mnie” najciekawsze pomysły przychodzą do głowy tuż przed zaśnięciem.

    Plus odwołując się do jednego z postów Pana Piotra o kreatywności, inspiracja to dopiero początek, ponieważ później trzeba usiąść i stworzyć historię, te kilkadziesiąt scen, bohaterów, punkty zwrotne, a to jest ból d… A drugi punk zwrotny jest zawsze najtrudniejszy.

    A tak na marginesie, jak piszecie to próbujecie sprzedać gotowy scenariusz czy pomysł (treatment)??

  15. Alfa On pisze:

    Najciekawsze w natchnieniu jest to, że przychodzi z nienacka jak sra… Pozdrawiam.


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s