„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Mój gorący komentarz do sytuacji bieżącej

Na Świecie nuda.

W Europie nuda.

W Polsce nuda.

Nic się nie dzieje.

Zupełnie nic (choć wydaje się wszystkim, że jest wręcz odwrotnie).

Stabloidyzowane do cna media gorączkowo starają się coś wykombinować, ale nuda wciąż trwa, rozlewa się, wyłazi. Nie sposób jej niczym przykryć.

Suto opłacani propagandyści („piarowcy”) kombinują 24 h/dobę żeby przeciągnąć uwagę zdumionej widowni na swoją stronę i tylko czasami (na krótko) im się to udaje.

Bo nuda jest tak wszechogarniająca, że nie sposób już udawać, że jej nie ma.

Telewizje nadają w prajmtajmie zabytki sztuki filmowej sprzed dziesiątek lat. Byle taniej. Kawiarniane pogaduchy „luminarzy” dziennikarstwa, nauki i polityki w programach publicystycznych są tak nużące, że oglądanie wyłączonego odbiornika wydaje się znacznie ciekawszym zajęciem.

Radia puszczają w swych algorytmicznie układanych plejlistach piosenki, których już nie da się od siebie odróżnić.

W Internecie nuda zwielokrotnia się echem miliona głosów, nie mających niczego ciekawego i nowego do powiedzenia, ale głośno, uparcie i stale to światu przypominających.

Jakie jest na to lekarstwo? Jakie pigułki zalecam na tę powszechną hipernudę?

Zalecam spacery. Bezpośredni kontakt z naturą, ulicą, miastem, skwerkiem i tym podobnym.

Zalecam bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem w KAŻDY MOŻLIWY SPOSÓB i możliwie często. Kontakty wirtualne radzę na razie odstawić.

Pełnoletnim zalecam wcierać niewielkie ilości C2H5OH w skronie aż do uzyskania odpowiedniego odprężenia (resztę można wypić do kolacji – ale bez przesady ;-).

Zalecam jakiś dobry, śmieszny albo zwariowany film. Nic ważnego, wstrząsającego i poruszającego. Coś rozrywkowego i bezpretensjonalnego.

Zalecam czytanie książek (dobry autor jest zawsze lepszym opowiadaczem zajmujących opowieści niż stabloidyzowane media, czy suto opłacani propagandyści)

Zalecam dobre jedzenie bez zerkania na jakiekolwiek ekrany i bez słuchania jakichkolwiek głośników.

Przede wszystkim zalecam spokojnie poczekać na WIOSNĘ.

Musi w końcu nadejść!


Strach ma wielkie uszy – czyli o zarabianiu na horrorach

Strach nie jest uczuciem miłym. Wie o tym każdy, kto choć raz w życiu naprawdę odczuł tę emocję. To pierwotna, zwierzęca siła, która jeży nam włos na głowie, przyspiesza bicie serca, pompuje adrenalinę w żyły, rozszerza nasze źrenice i bezwzględnie każe się ratować.

Jakby tak policzyć momenty w naszym życiu, kiedy jesteśmy rzeczywiście przerażeni, kiedy boimy się o swoje życie, kiedy jedyne, na co mamy ochotę, to uciekać, kiedy czujemy, jak nasze szanowne zwieracze tracą swoją zwykłą moc i za chwilę popuścimy – takich momentów byłoby całkiem niedużo.

Zaawansowana cywilizacja doprowadziła do tego, że nie musimy już odczuwać prawdziwego egzystencjalnego lęku. Prawie nie musimy.

A szkoda. Taki strach to coś, co pamięta się do końca życia i o czym opowiada się prawnukom. Ja przynajmniej swoje strachy pamiętam dokładnie. I co dziwne, dobrze je wspominam, mimo że, jak miały miejsce, było niewesoło. Bardzo niewesoło.

Ale jakoś uszedłem z życiem. I życie stało się przez to barwniejsze, bogatsze, ciekawsze i bardziej emocjonujące. Przynajmniej jest co wspominać ;-)

I tu dochodzimy do istoty horroru.

Czytaj resztę wpisu »