„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

To nie jest recenzja filmu „Jakby nie było” (Whatever works)

Wiadomo, że lubię Woody Allena, więc nie będę tu wypisywał ochów i achów jakim to wielkim artystą jest Allen. Bo jest! Koniec, kropka.

Piszę o tym filmie, bo wiem, że czytają tego bloga osoby piszące, lub chcące pisać scenariusze. A ten film to modelowy przykład bardzo ciekawej i nośnej konstrukcji dramaturgicznej.

Amerykanie nazywają to „story driven by characters” po polsku należałoby to przetłumaczyć jako „opowieść napędzana przez postacie”. Jeśli więc macie aspiracje scenariopisarskie, dramatopisarskie bądź pisarskie w ogóle, powinniście obejrzeć ten film dwa razy. Pierwszy raz, żeby się pośmiać i pobawić, bo to fajna komedia. Drugi raz, żeby przeanalizować jej prostą jak drut i doskonale wykorzystaną przez Allena konstrukcję.

„Opowieść napędzana przez postacie” to żadna czarna magia. To narracja, w której najważniejsze są postacie. Wszystko dzieje się dzięki oryginalnie skonstruowanym osobom dramatu. Wystarczy je tylko wymyślić i ze sobą spotkać. Cała reszta jest tylko konsekwencją tych spotkań.

Anglosasi wyróżniają jeszcze „opowieść napędzaną przez akcję” (action-driven story) i jest to fikcja, w której kluczowa jest oryginalnie i zaskakująco wymyślona akcja. Oczywiście postacie też tam są, też działają, też się ze sobą spotykają, ale najważniejszy jest przebieg wydarzeń. To on „niesie” postacie, a nie odwrotnie.

Pomiędzy tymi dwoma skrajnymi sposobami opowiadania są jeszcze etapy pośrednie. Czyli historie, gdzie zarówno postaci jak i akcja służą budowaniu dramaturgii. Ale zajmijmy się narracją napędzaną postaciami, bo o tym przecież miał być ten wpis.

To konstrukcja używana głównie w teatrze. Tam sprawdza się świetnie. Kilka postaci, jedno lub zaledwie kilka miejsc akcji i cały, kameralny dramat oparty na relacjach pomiędzy głównymi bohaterami. Allen wyraźnie na starość ewoluuje w tym kierunku. Tak jakby mu się już nie chciało bawić w wielkie filmowe inscenizacje.

Allen stara się redukować filmowanie do absolutnego minimum. Kilka krwistych postaci, parę lokacji, nieruchoma kamera, szerokie plany i bardzo dobry tekst. Akurat to ostatnie już od lat wychodzi mu świetnie.

Cała tajemnica tak opowiadanej historii tkwi w budowie postaci. Najlepiej je oczywiście budować na różnicach. „Whatever works” jest również wspaniałym przykładem jak to się robi.

Każda postać jest właściwie całkowicie odmienna w charakterze od pozostałych. Każda jest przeciwieństwem innych postaci. Kiedy nagle te krańcowe przeciwieństwa się spotykają, rodzi się akcja. Nie trzeba również dodawać, że w przypadku takich zderzeń komedia jest nieunikniona.

Niestety nie wystarczy tylko wymyślić wyraziste postaci i je ze sobą skonfrontować. Trzeba jeszcze umieć z tych konfrontacji wyciągnąć wszystkie możliwe konsekwencje. WSZYSTKIE.

I to jest chyba najtrudniejsze zadanie dla autora. Trzeba umieć wycisnąć z postaci i sytuacji jak najwięcej. Do ostatniej kropelki, do cna, tak żeby żadnej interesującej możliwości już nie zostało. I Woody Allen to robi. Umie to robić.

Jedyny zarzut jaki można postawić „historii napędzanej postaciami” jest taki, że jest „mało filmowa”, niezbyt spektakularna i niespecjalnie widowiskowa.

Bzdura, albo jak kto woli g… prawda.

Tylko NUDA jest „mało filmowa”. Dobrze napisana opowieść zawsze jest filmowa.


5 Komentarzy on “To nie jest recenzja filmu „Jakby nie było” (Whatever works)”

  1. Tomasz Pasiut pisze:

    A gdzie go można obejrzeć? W repertuarze kin nie ma, w ofercie wypożyczalni nie znalazłem :(

    • No właśnie o tym nie pomyślałem. Obejrzałem film z amerykańskiego DVD, które ukazało się bodajże w październiku. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że filmu jeszcze nie ma w Polsce. No cóż, albo ja się pośpieszyłem, albo nasi dystrybutorzy się mocno spóźniają.

  2. Tomasz Pasiut pisze:

    Wg film.onet.pl premiera PL 9.04.2010 r. ale na stronie dystrybutora (Kino Świat) nie ma żadnej daty. Niemniej… rekomendacja zadziałała, czekamy :)

  3. Tomasz Pasiut pisze:

    Jeszcze jedno… przepraszam. Właśnie zauważyłem, że na plakacie, który dystrybutor umieścił na swojej stronie jest data 16 października. Ale już w informacji pojawia się magiczne: „wkrótce”. Czyli miało być a nie ma. Ciekawe dlaczego…

  4. RADEK pisze:

    Ten film jest genialny. Ten film to majstersztyk. W kinach wyszedł był jako „Co nas kręci, co nas podnieca.”, co oczywiście jest paskudnym i niewłaściwym tłumaczeniem (typowe, gdy trzeba tłumaczyć zagraniczne tytuły). I już od dawna jest w VOD, DVD itd…

    Pozdrawiam,
    Radek.


Twój komentarz nie ukaże się od razu, moderacja chwilę trwa :)

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s