„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.” (Albert Einstein)archiwum cytatów

Ile literek dziennie można wystukać

Ten wpis ma 1326 znaków. Sporo.

Standardowy SMS to maksymalnie 160 znaków. Wiadomość na Twitterze to tylko 140 znaków.

Ale bywają dłuższe teksty. Scenariusz 40 minutowego odcinka serialu to około 40 tysięcy literek. Scenariusz filmu fabularnego to 100 000 znaków – plus-minus 20 tysięcy.

Powieść to 400 tysięcy do 800 tysięcy liter, ale tu rozrzut bywa spory i w jedną, i w drugą stronę.

Ile dziennie można napisać?

Różnie.

Czasami piszę 5 tysięcy znaków. Czasami 10 tysięcy. Czasami 2 tysiące. Czasami nic. Raz zdarzyło mi się napisać 20 tysięcy znaków i było to STRASZNE doświadczenie. Nigdy więcej tego nie zrobię.

Łatwo policzyć, że pisząc średnio 10 tysięcy znaków dziennie, powieść można napisać w dwa miesiące, scenariusz fabuły w 10 dni, a odcinek serialu w 4 dni.

Znane są przypadki, że scenariusz fabuły pisano w dwa tygodnie i na kanwie takiego tekstu powstawał ważny film.

Sęk w tym, że wklepywanie literek w klawiaturę nie ma żadnego znaczenia. To potrafi każda średnio rozgarnięta małpka.

Pisanie to coś ZUPEŁNIE innego, niż ZAPISYWANIE.

Dlatego tygodniami zdarza mi się nic nie zapisywać, ale pisać bezustannie.

Bo żeby coś było godne zapisania, siedzenia na d*pie i klepania w klawiaturę, najpierw musi zostać wymyślone. A potem musi przejść przez gęste sito selekcji: warto zapisać, czy nie.

W 99 przypadkach na 100 – nie.


31 Komentarzy on “Ile literek dziennie można wystukać”

  1. Amelka pisze:

    Wszyscy piszemy już na komputerach.

    Komputer.

    Zbawienie i przekleństwo piszących.

    Na komputerze można rzeźbić i dopieszczać frazy, akapity czy rozdziały. A czynimy to przyjemnością i technicznie niemal bez wysiłku i już po chwili upajamy się ich pięknem …. no a jeśli nie to dalej cyzelujemy.

    Z mojego doświadczenia wynika jednak, że pisząc na komputerze i z zapamiętaniem muskając nasz tekst, łatwo nam przychodzi wywalić jakąś myśl czy cały passus, bo właśnie mamy lepszą koncepcję.

    Więc podświetlamy i …… delete.

    Jesteśmy szczęśliwi, bo jest pięknie, ale do czasu. Nagle, parę akapitów później, przypominamy sobie, że właśnie teraz pasowała by tamta myśl, z tamtej strony gdzie nie pasowała.

    Pisząc ręcznie, albo na tradycyjnej maszynie do pisania mamy ten komfort. Myśl, w swojej formie zapisanej choć skreślona, ale jednak istnieje. Na komputerze posyłamy ją w niebyt.

    Oj, ile ja przeżyłam tak zwanych „zawiasów” usiłując odtworzyć fragment tekstu, który posłałam w niebyt ;)

  2. Patryk pisze:

    Scenariusz do Rockiego napisał Sylwek w dwa dni. Był to ponoć jego pierwszy scenariusz.

    Książka, na podstawie której nakręcono K-PAX,, pisana była przez szesnaście miesięcy.

    Szybko, nie znaczy dobrze, raczej przeciwnie. Napisanie 10 tysięcy znaków bełkotu nic nam nie da.
    Pisać jedna stronę dziennie i po trzech miesiącach mamy scenariusz , dobrze napisany, przemyślany, dopracowany.

  3. Anna Maj pisze:

    i chyba jest jeszcze ważna kwestia, która dotyczy pisania … dziś zapisany pomysł, notatka, narysowany szkic – może jutro zupełnie zblednąć, zniknąć niemal, by po tygodniu nabrać koloru, odżyć, skomplikować się lub uprościć

    i tu ilość nie ma znaczenia
    :)

    Pozdrawiam

  4. śliwek pisze:

    Wszystko fajnie … można pisać i jedno „wysmażone” zdanie na tydzień … tylko co wtedy z byciem zawodowym scenarzystą, co z zarabianiem na życie pisaniem scenariuszy. Tu już niestety się pisze i to ostro. Pojawia się magiczne słowo „deadline”, terminy, oczekiwania … ciśnienie. Dla mnie 12 godzin dziennie staje się z wolna normą. Ale cóż, dokonało się wyboru drogi … trzeba zasuwać.

    Polecam film „Małżowina” z naprawdę fajną rolą Świetlickiego … oj ale on się biedny namęczył nad tym jednym zdaniem … „Małżowina była … ” ale bez spojlerów, polecam obejrzenie.

    • To prawda. W sytuacji zawodowej się po prostu zasuwa i już. Ale 12 godzin dziennie pisania to już robota ekstremalna. Gorzej niż w kopalni ;-)

    • Patryk pisze:

      Czyli tak, pisać szybko, byle jak bo i tak mam kontrakt. Seriale się sprzedają, kupę kasy zarabiają.
      Konkurencji nie mam żadnej, bo nie dopuszczamy nikogo z poza kręgu. A potem oglądamy w telewizji takie szmiry jak klan, czy inne seriale długoterminowe. na pewno jest wielu młodych twórców z ciekawymi pomysłami, którzy przygotowali swoje skrypty lepiej, ponieważ nie byli gonieni żadnymi terminami.

      • śliwek pisze:

        Pierwsze … kto i gdzie napisał że „pisać szybko i byle jak” … napisano pisać dużo, pisać po kilka, kilkanaście godzin, ale nigdzie nikt nie napisał że szybko i byle jak … coś nad interpretujesz, zresztą nie pierwszy już raz.

        Dwa … ja jestem z zewnątrz, nie jestem z żadnego kręgu, żadnych znajomości i pleców … i to że coś tam zaczynam istnieć zawdzięczam temu że przed monitorem i nad klawiaturą ślęczę godzinami dziennie.

        Trzy … konkurencja jest miażdżąca (ilościowo) …, a mimo to jak pokażesz że coś potrafisz i jesteś rzetelny to nie bój żaby, odezwą się.

        Cztery … co roku oglądam „te” projekty „młodych” nie gonionych niczym i przez nikogo „twórców” … 99.8 procenta tych „dzieł” to … „edyta”.

        Pięć .. jak to już gdzieś wcześniej napisał Piotr … to napisz taki „Klan” a później utrzymaj go na antenie tyle sezonów z taką oglądalnością. Ja osobiście uznam wtedy że jesteś bardzo dobry w te klocki.

        • Patryk pisze:

          Nie będę pytał do jakiego serialu piszesz bo nie odpowiesz.

          Niczego nie nad interpretuje, moja odpowiedź nie była uwarunkowana tylko twoim komentarzem, lecz błędami popełnianymi w polskich serialach. Szczególnie dotyczy to Plebani, gdzie wiele wątków było nie dokończonych, pojawiły się nowe a tamte poszły w nie pamięć.. To głównie wina scenarzysty, któremu się spieszyło, bądź nie mógł wpaść na jakieś ciekawe zakończenie historii więc ją uciął..

          ,…że w 2011 roku najdłuższą polską telenowelę ogląda jedynie nieco ponad 3,5 miliona osób. Mimo że “Klan” nadal pozostaje liderem w swojej porze emisji, trzeba powiedzieć, że jest to dość drastyczny spadek. Jakie mogą być tego przyczyny? Chyba nietrudno je odgadnąć. Polakom musiało kiedyś znudzić się podglądanie rodziny Lubiczów, która przeżyła już chyba wszystkie możliwe dramaty. Nawet ostatnie zaginięcie Beaty nie pomogło wzbudzić ponownego zainteresowania

          Oglądalność Klanu, czy innych tasiemców spowodowana jest zwykła ciekawością i przyzwyczajeniem do bohaterów. To wszystko . Nie musi być dziełem, aby go oglądały miliony.

          W swoim czasie emisji…Gdyby konkurencja się dobrze postarała, oglądalność była by jeszcze mniejsza.

          .

          • To może zdradzisz nam Patryku, do jakiego serialu Ty piszesz scenariusze. Domyślam się, że ma grubo ponad 3,5 mln widzów. I jest całkowicie pozbawiony błędów scenariuszowych, które tak ochoczo i ogólnie wytykasz innym polskim serialom.

            Doradzam jednak większą rzeczowość i wstrzemięźliwość w ocenach pracy innych autorów. Bo samo prowokowanie do dyskusji, rzucając ogólniki, może stworzyć wrażenie, że mamy do czynienia z trollem, który chce tylko prowokować.

            A takich komentarzy nie będę tu puszczał.

            • Patryk pisze:

              To żadna prowokacja z mojej strony. Nie pisze komentarzy tylko po to by ktoś na nie odpowiadał.

              Nikogo nie obrażam, jak sam napisałeś robię to ogólnikowo..

              ( kto i gdzie napisał że „pisać szybko i byle jak” )

              a kto i gdzie napisał ( można pisać i jedno „wysmażone” zdanie na tydzień ) napisano ;

              Pisać jedna stronę dziennie i po trzech miesiącach mamy scenariusz.

              Sam Piotrze wiesz,, że zdolny zawodowy scenarzysta piszący trzy scenariusze do roku spokojnie wyżyje.

              Rzuć okiem kilka komentarzy wyżej.

              To również nie prowokacja—– raczej obrona, gdyż w tym momencie wydaje mi się, że rozpoczął się sezon polowań na czarownice.

              Jeszcze nie mam żadnej widowni, ale miejmy nadzieję, że za kilka lat to się zmieni.

              Można nie publikować.

  5. Nie mam takich problemów, bowiem pozostaję w godotycznym oczekiwaniu na natchnienie.

  6. Amelka pisze:

    Przypomniała mi się jeszcze inna trauma związana z pisaniem. Tym razem dokładnie z ilością znaków..

    Miałam napisać tekst na około 170 000 znaków. ok.

    Ciężko było, bo to ogranicza, ale … cóż – vis major. Przemyślałam, zaplanowałam …. i do roboty. Zmagałam się, aż do trzech czwartych tekstu. Szło opornie ale szło.

    I wtedy przyszła niewinna wiadomość.

    Tekst musi mieć 100 000. Pomyślałam – oka, no problem.

    O naiwności !!! To była massssakra !!!

    Najpierw próbowałam mechanicznie odchudzać tekst, wywalając niektóre myśli i stosując skróty myślowe.

    Tak się męczyłam cztery dni, a piątego ………… zaczęłam pisać od początku.

  7. ZiKo pisze:

    Słuchajcie, ale przecież jeszcze musi być wena, natchnienie, czy jak to się tam zwie. I żeby pisać ciurkiem przez osiem godzin, to trzeba kolejne osiem tylko myśleć, co pisać przez osiem godzin następnego dnia?! Ja to mam tak, że przez pierwsze kilkanaście stron dobrze się bawię, przez kolejne jeszcze się bawię, ale już nie tak dobrze, przez następne odwalam pańszczyznę, a dalej…to już mi się rzygać chce na samą myśl, że mam coś napisać i mam już kilka pomysłów na coś innego. I ten tekst musi u mnie leżeć, ja go omijam dużym łukiem i dopiero po jakimś czasie, się przepraszam, wracam i piszę znowu kawałek i znowu. Nie wiem, jak temu zaradzić, czy pisać kilka rzeczy równolegle, żeby sobie urozmaicać? Czy etapami, tak jak to teraz robię, ale to wtedy idzie strasznie mozolnie. Napisałem nawet drabinkę, wszystko mam obmyślone, od początku do końca i nie pomaga. Ikona z tekstem na pulpicie dalej mnie straszy i zasłaniam ją czym się da? A jak jest u Was?

  8. Aurora pisze:

    Ja bardzo rzadko liczę ile znaków naklikałam, być może dlatego, że od dzieciństwa miałam awersje do matematyki… W każdym razie raczej muszę się hamować… Zazwyczaj pisze za dużo A jak wiadomo – co za dużo to nie zdrowo…
    Tak w ogóle to dzięki za ten wpis, bo właśnie przymierzam się do napisania jakiejś historyjki, co by ktoś chciał ja wydać w miękkiej oprawie i zastanawiałam się ile – na oko! – czasu mi to pożre… ;)

  9. Patryk pisze:

    Może trochę przesadziłem z ta niska oglądalnością. Mentalistę w USA ogląda 16 milionów ludzi.

    Czyli 3,5 miliona widzów Klanu to chyba nie najgorszy wynik.

  10. śliwek pisze:

    Na WM (wirtualnych mediach) są zamieszczane zawsze aktualne dane oglądalności programów, seriali, etc., bardzo łatwo ogarnąć na jakim poziomie oglądalność w Polsce jest uznawana za dobrą. Dane te są również (oczywiście z zachowaniem pewnego umiaru) dobrą wykładnią co się w Polsce aktualnie ogląda, czyli co lubią oglądać ludzie.

    Patryku zrewiduj swój pogląd na temat cytuję „że zdolny zawodowy scenarzysta piszący trzy scenariusze do roku spokojnie wyżyje” — napisać spoko, ale sprzedać (aby mieć z czego żyć) — trzy scenariusze rocznie (fabuły) to rzadko kiedy sprzedają najwięksi w stanach (a tam rynek jest potężny) — u nas to jest czyste SF — (piszę o kinowych fabułach zarabiających kasę).

    • Patryk pisze:

      Oczywiście napisać jest łatwiej niż sprzedać , szczególnie w Polsce. Ale…. jak sam napisałem, Zawodowy, miałem na myśli kogoś z doświadczeniem i plecami w stylu Piotra W. Dla którego sprzedaż scenariusza ( biorąc pod uwagę jego sukcesy) nie powinna stanowić większego problemu, jeżeli oczywiście będzie dobry’

      Naprawdę 98,8 procent tekstów nowicjuszy to odpady? Czy tak tylko napisałeś?

  11. Patryk pisze:

    Chociaż nie podpisuje się pod tym w 100 %.. Nawet Pan Piotr nie kręci filmu co rok.

  12. Śliwek pisze:

    Heh, Patryku … Ty chyba jednak lubisz przekręcać czyjeś wypowiedzi :) … nigdzie nie napisałem że 99.8 procent tekstów to odpady … owszem napisałem że 99.8 oglądanych przeze mnie projektów, dzieł (czyli filmów, filmików) młodych ambitnych „artystów” tworzących beztrosko, bez napięć, bez stresów dnia codziennego to moim zdaniem kosz. A to jest przyznasz znaczna różnica. Bo co do czytania scenariuszy autorstwa kogoś innego to, po pierwsze i najważniejsze żaden ze mnie autorytet, a po drugie szkoda mi na to po prostu czasu … wolę czytać te autorstwa zawodowców, te zrealizowane, te z których powstały dobre filmy, te które dadzą mi naukę i wiedzę.

    Dwa może trzy razy dałem się wkręcić w takie czytanie i zawsze kończyło się na tym że młody ambitny się obrażał :).

    Swoją drogą o czymś to świadczy, że twórcy różnorakich konkursów scenariuszowych ogłaszają wszem i wobec, jakim to powodzeniem cieszył się ich konkurs i ile to setek scenariuszy nadesłano … a koniec końców ciężko im później zebrać finałową dyszkę prezentującą jakiś poziom.

    Stawiam sto króliczych skór na to że nasz gospodarz kręcił by nawet 5 filmów rocznie, gdyby tylko dostawał w ręce kozackie scenariusze.

  13. Patryk pisze:

    Zgadzam się, nie ma scenariusza, nie ma filmu, temat to podstawa. Chyba nikt nie lubi kręcić filmów bez znaczenia a już na pewno nikt nie chce takich filmów oglądać.

    Gdzie można znaleźć scenariusze zrealizowanych filmów? Chodzi o Polskie produkcje, bo szukam w sieci i nic. Jeśli coś wiecie napiszcie.

  14. ZiKo pisze:

    Moim skromnym zdaniem i może się mylę, to jest tu kilka problemów, które się nakładją na siebie:

    – No money, no fun – czyli chroniczny brak pieniędzy na rodzime produkcje

    – Mało ludzi utalentowanych/kreatywnych/odkrywczych, którzy biorą się za pisanie scenariuszy

    – Bardzo słaby warsztat piszących (coś jak z naszymi piłkarzami – nie ma szkolenia, nie ma dobrych piłkarzy I trzeba robić zaciągi za granicą, a w tym przypadku kupować obce formaty I je przerabiać dla potrzeb lokalnego odbiorcy/widza). Ten punkt chętnie bym rozpisał – szkolenia/warsztaty/kursy scenariuszowe są bardzo drogie, literatura fachowa ogranicza się do kilku (przetłumaczonych) pozycji, mało konkursów, mało wskazówek w internecie, tylko jeden porządny blog tematyczny :) itd.

    – Jesteśmy narodem gnuśnym (czyt. leniwym) i mało, komu chce się siedzieć na dupie i klepać 100 K znaków

    – Środowisko jest chore, rządzą jakieś układy, promuje się swoich, skutecznie izoluje nowych, taki zamknięty krąg.

    Czy zgadacie się z tym? Czy o czymś zapomniałem?

  15. Śliwek pisze:

    Ad odnośnie środowiska — narzekanie na środowisko to sztandarowy argument osób które mają problem ze sprzedaniem scenariusza, z wejściem w owo środowisko — wszelkie filmowe ale i nie tylko fora są pełne takiego narzekania. A jak się później człowiek dowiaduje to autor jeden z drugim nawet numeru telefonu do producenta nie potrafią zdobyć, żadnego adresu, kontaktu, nic … tylko siedzą i narzekają. Albo poprosić o słowne streszczenie swojego scenariusza … zaczynamy się jąkać, plątać. Już to pisałem, wielokrotnie … scenarzysta, nowoczesny, zawodowy … nie tylko ma bdb. warsztat, nie tylko potrafi wyłuskać kozacki temat … ale ma zbudowaną bazę kontaktów jeszcze przed wypuszczeniem w świat pierwszego scenariusza (tutaj internet jest wystarczającą bazą danych), wie do kogo i w jakiej formie co wysłać, i zna swój projekt, potrafi go w każdej rozmowie obronić, potrafi go zaprezentować bez jąkania, bez dodatków w stylu —eee, hmm, yyy .

    Co do reszty … skoro mu jesteśmy gnuśni i leniwi to ciekawe co mam powiedzieć o takich przykładowo Hiszpanach … lecicie panowie stereotypem. To nie naród pisze scenariusze tylko autor, jednostka, indywidualność. Warsztat … za warsztat odpowiada każdy sam, sam pracujesz nad sobą, scenarzysta to zawód specyficzny … co do materiałów, internet aż „ugina” się od wiedzy … tylko się schylić i sięgać. Dzisiaj mamy takie czasy że zasłanianie się „obcym” językiem angielskim jest lekko nie na miejscu.

    Co do szkolenia piłkarzy zwłaszcza młodych, najmłodszych to trafiłeś Ziko jak kulą w płot.

    Na koniec: Jeżeli piszecie scenariusz a w głowach i w krwiobiegach już macie zasiane czarne ziarno że i tak nie sprzedam, i tak nie zrobią z tego filmu bo układy, bo złodzieje, bo to chore … to idźcie lepiej na piwo. Bo z takim podejściem to wasze pisanie nigdy nie osiągnie dobrego poziomu … i to tylko i wyłącznie z winy waszego czarnowidztwa.

    (rozmawiam z młodym scenarzystą (tak się ów młody człowiek określił) rozmowa dotyczy jego ciągłego narzekania, człowiek ma wrażenie że tego młodego scenarzystę ktoś strasznie skrzywdził … młodzieniec rzuca nawet jakimiś nazwiskami, nazwami firm … koniec końców, po wysłuchaniu kilogramów żali zadaję pytanie … a może to, co im wysłałeś było trochę słabe? … koleżka obrzuca mnie spojrzeniem z gatunku (co ty mi tu pie…..) i rzecze … ja jeszcze nikomu niczego nie wysłałem, mam za to mnóstwo pomysłów które zmiażdżą wszystkich, ale na razie niczego nie napisałem bo wszyscy wszędzie mówią i piszą że i tak nie mam szans, bo nie mam pleców i że i tak mi moje pomysły ukradną … )

    Tak więc dorzucam punkt … mamy w narodzie wielu narzekaczy i czarnowidzów, którzy zamiast naparzać w klawiaturę wolą z góry założyć że ich złupią i oszukają. I tylko z tym punktem się zgadzam.

    Tyle.

    I miłych wakacji życzę o ile nie popsujecie ich sobie sami tym ciągłym narzekaniem.

  16. ZiKo pisze:

    Śliwku, ja broń Boże nie jestem typem narzekacza/czarnowidza. Postawiłem kilka tez, licząc na to, że się do nich odniesiecie i dojdziemy do jakiegoś konsensusu. Nie jestem też idealistą, bo tu jednak nie ma czego idealizować. Jakie jest nasze kino, wszyscy wiemy i nawet Twoje optymistyczno/historyczne hasła: ZAKASZMY RĘKAWY I NA TRAKTORY niewiele tu zmienią! Ja nigdy nie działam bez wcześniejszego obmyślenia strategii, przeanalizowania sytuacji, itd. Może dlatego nie jestem w stanie pisać tak jak Ty, ciurkiem 12 godzin, no chyba, że o…DUPIE MARYNI. Podobnie jak Tobie, Patrykowi i wielu czytelnikom tego bloga, śni mi się napisanie scenariusza, którym spełnie wszystki swoje marzenia o WIELKIM KINIE. Czytam literaturę, studiuję scenariusze – po angielsku! Słucham wykładów (youtube) i wcale się nie zachwycam, że niby jest tak dużo i tak łatwo, bo nie jest, nie ma, jest za drogo, itd. Szanuje Twój punkt widzenia, ale mam swój. :) A na piłce, to się chyba nie znasz?!

  17. Śliwek pisze:

    Masz rację na piłce się nie znam … tak z przypadku jestem trenerem w piłkarskiej szkółce :):)

  18. ZiKo pisze:

    A, to trenuj ich, trenuj, żebyśmy w pryszłości nie musieli naturlizować wytrenowanych gdzie indziej…:)

  19. Śliwek pisze:

    Ciężko wytrenować w kraju w którym 90 procent społeczeństwa zna się na piłce najlepiej i do wszystkiego się wcina :)

  20. ZiKo pisze:

    To teraz Ty generalizujesz, ale ja już zamykam twarz, bo poszliśmy w tematy pozascenariuszowe, za co przepraszam szanownego Moderatora :)

  21. Włoch pisze:

    Ciekawe spostrzeżenia, ale myślę że da się więcej napisać niż uważasz …

  22. Aktualnie pracuje nad projektem i mój cel to 10 artykulików dziennie po około 1800 słów każdy. Roboty pełno, słońca nie widuje ale miejmy nadzieję że się opłaci. Jako radę mogę podać, że na początku piszę teksty, potem odpoczywam, a dopiero później je redaguje i poprawiam bo trzeba naprawdę bardzo uważać żeby nie narobić byków. Trzeba też wcześniej zrobić sobie plan i się go ściśle trzymać. Ok koniec przerwy, wracam do pisania ;)


Dodaj odpowiedź do Patryk Anuluj pisanie odpowiedzi