Zakynthos – czyli za co lubię greckie wyspy
Opublikowane: 8 października 2011 Filed under: Miejsca | Tags: grecja, jedzenie, opinie, podróże, podróżowanie, turystyka, Wakacje, wczasy, wino, wrażenia, wypoczynek, zakintos, zakynthos, zante, zwiedzanie 23 KomentarzeTo był ostatni łyk prawdziwego słońca przed nocą polarną. Ostatnia szansa na wygenerowanie odrobiny witaminy D koniecznej, żeby przetrwać jakoś nadchodzące pół roku ciemności, chłodu i wilgoci.
A ponieważ ze wszystkich słońc najbardziej lubię to świecące nad Grecją, polecieliśmy na Zakynthos.
Leci się łatwo. W Warszawie trzeba skierować dziób samolotu dokładnie na południe i przelecieć 1600 kilometrów. Trwa to około dwóch godzin i wyjście z samolotu jest czystą rozkoszą.
Bo na tej niewielkiej wysepce na Morzu Jońskim jest CIEPŁO. Dużo cieplej niż w Polsce. Nie jest to żadną rewelacją w środku lata, ale w październiku to zjawisko jest bardzo przyjemne.
Tym bardziej, że lubię Grecję. Mogę nawet powiedzieć, że BARDZO lubię. Byłem już na paru greckich wyspach i zawsze obiecuję sobie wyprawę samochodem na kontynent. Na razie jednak padło na Zakynthos. Widziałem już Grecję egejską, jońskiej nie widziałem.
A więc Zakynthos, Zante albo też Zakintos (po grecku „Ζάκυνθος”) – moje wrażenia:
Wyspa (Ogólnie)
40 km długości, 20 szerokości. Do obiadu można całą objechać dookoła samochodem. Połowa wyspy płaska, połowa górzysta. Sporo plaż, sporo spektakularnych klifów, dużo górskich i morskich jaskiń. Zabytków niewiele, jak na Grecję. Trochę kościołów z czasów Weneckich, cmentarz z okresu mykeńskiego. I tyle. Na pewno nie jest to pływające muzeum starożytności – jak wyspy na Morzu Egejskim.
Krajobrazy (Góry z Morza)
Zakynthos jest zielona. To podstawowy kolor odróżniający tę wyspę od wysp Morza Egejskiego, które pod koniec lata są tak suche i spalone słońcem, że zieloności na nich nie ma wcale.
Na Zante rosną sosnowe lasy, dojrzewają oliwki, pełno tu drzew i krzewów, a zapach wrzosów i dzikiego kwiecia w górach jest tak silny, że musiałem zatrzymać samochód, żeby sprawdzić, czy nie mam omamów węchowych.
Oczywiście klify wyglądają bajecznie. Góry wyrastające z morza zawsze wyglądają dobrze.
Słońce (Bezlitosność)
Niebo też jest tu trochę inne niż w Grecji Egejskiej. Otóż są tu chmury.
Chmury na błękicie to nieczęsty widok na greckich wyspach o tej porze roku. Na Zakynthos są chmury. Bywają nawet całkiem spore i spektakularne. Raz nawet kropił deszcz i był to mój pierwszy deszcz w Grecji.
Nie przeszkadzają jednak słońcu świecić pełną, grecką mocą. To dość ciekawe zjawisko, że chmury zazwyczaj są w tej części nieba, w której akurat nie ma słońca.
Morze (Wszystkie Odcienie Niebieskiego)
Morze Jońskie jest nieznośnie ciepłe, nieprzyzwoicie czyste i zawiera sporo soli. Żyją w nim wielkie, morskie żółwie, na punkcie których miejscowi mają fioła. Żółwie składają jaja na piaszczystych plażach południa wyspy i plaże te są specjalnie chronione. Nie można na przykład na nie wchodzić po zmroku. I Grecy pilnują tych żółwich jaj bardziej niż swoich domostw i samochodów (których wcale nie zamykają).
Kolory tego morza są niezwykłe. Szczególnie w okolicy skał, klifów, zatoczek i jaskiń.
Co ciekawe jest to morze bardzo spokojne. Niektóre restauracje i tawerny stoją wprost przy wodzie. Przy gwałtownym sztormie z wiatrem i falami nie miałyby szans. Ale widocznie takie sztormy się tu nie zdarzają.
Prowincja (Wsiowość i Swojskość)
Zakynthos to jedna, wielka, kameralna, bałkańska wiocha. Mało jest na wyspie zabudowań wyższych niż dwa piętra. Pełno za to sadów oliwnych, owiec, kóz, zagoników wina i upraw warzyw. Miejscowi zajmują się uprawami, hodowlą i polowaniem na dzikie króliki. Obejścia mają zazwyczaj skromne, zabałaganione i wcale się tym nie przejmują. Zupełnie jak na polskiej wsi.
Hotele są równie kameralne. Ale czyste i zadbane.
Grecka Kuchnia (Inność)
W greckiej kuchni smakuje mi wszystko. Na Zakynthos nie podają niczego niezwykłego. Wszystko smaczne, proste i najwyższej jakości. Jak to na wsi. Doskonałe mięsa, ryby, oliwa i sery. Jedyne co wyróżnia miejscową kuchnię to królik faszerowany ołowianym śrutem.
Musaka, kleftiko, suflaki, gyros, tsatsiki, sałaty – wszystko pyszne, jak to w Grecji. To kuchnia zupełnie unikalna w skali światowej. I nigdzie nie smakuje tak jak w Grecji. Oczywiście trzeba pamiętać o starannym wyborze restauracji. Jak wszędzie na świecie i tu można trafić na słabsze lokale.
Jarzyny i Owoce (Delikatność)
Jarzyny i owoce potrzebują tylko trzech rzeczy: dużo słońca, dużo wody i dobrej gleby. Wszystko to jest na tej wyspie. I jarzyny mają tu świetne. Gdybym miał użyć tylko jednego słowa, użyłbym słowa: „delikatne”.
Wino (Butelki z Plastiku)
W miejscowych sklepach można kupić różne greckie wina. Sporo z nich spróbowałem. Również rarytasy po 7 euro za butelkę. Każde jest inne w smaku i wszystkie są interesujące. Za 2,5 euro można kupić półtoralitrową, plastikową butelkę miejscowego sikacza. I też jest dobre. Porządne, wytrawne, bardzo słoneczne wino w dowolnym kolorze: czerwonym, różowym albo białym. Podają je w tawernach na kieliszki jako wino domowe.
Ciekawe w tym winie jest to, że nie jest „sformatowane”. Jest dzikie, nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo jak zasmakuje. A potrafi zaskoczyć.
Kawa (Nieprzewidywalność)
Napić się dobrej kawy w rozumieniu świata zachodnio-rzymskiego nie jest tu łatwo. Grecy do tego obcego wynalazku nie przywiązują zbyt wielkiej wagi. Mają natomiast swoją kawę. Bizantyjską. Nazywa się to „greek cafe” i Grecja jest jedynym państwem w Unii Europejskiej, gdzie można spróbować tego bliskowschodniego napoju.
Jest to kawa palona na brązowo (nie czarno), mielona drobno i parzona „po turecku”, czyli po arabsku, albo inaczej – po etiopsku. Oczywiście dla Greka jest to kawa po grecku i nie radzę im wspominać o niewątpliwych wpływach Turków w tej delikatnej sprawie.
„Greek Cafe” jest mocna, jasnobrązowa, z fusami na dnie i jest świetna. To jeden z dwóch rodzajów kawy, jaką piją miejscowi. Drugim rodzajem jest frappe, czyli kawa mrożona.
Frappe (Domowy Sposób Przyrządzenia)
Do pustej, dużej, plastikowej butelki po wodzie mineralnej wsypujemy kilka łyżeczek rozpuszczalnej neski, zalewamy szklanką zimnej, czystej wody i zakręcamy butelkę.
Trzepiemy, telepiemy, potrząsamy i energicznie ruszamy butelką tak, by zimna woda rozpuściła neskę oraz by wytworzyła się piana.
Przelewamy roztrzepany płyn do wysokiej szklanki, dosypujemy garść kostek lodu i gotowe. Pijemy przez słomkę. Można dodać mleka i cukru do smaku, ale wtedy frappe traci cały swój grecki hardkor.
Grecy (Polacy Południa)
Nie wiem, czy już tu pisałem, że uwielbiam Grecję. Chyba pisałem.
Otóż Grecy to tacy południowi Polacy. Chociaż bynajmniej nie są to Słowianie. To niewielki, stary, dumny naród, który od zawsze był na granicy wschodu i zachodu. Zupełnie jak my. I zawsze miał kłopot z wielkim, wschodnim imperium. Zupełnie jak my.
Grecy nie cenią specjalnie porządku (ordnung’u), nie przepadają za ściganiem się i rywalizacją, są bardzo przyjaźni, mili i cenią to, co w życiu ma znaczenie – rodzinę, jedzenie, picie i święty spokój. Brzmi znajomo?
Dla mnie tak. Gdyby Polaków przenieść twa tysiące kilometrów na południe, byliby podobni.
Luz (Jakoś to Będzie)
Do Greków nie dotarł jeszcze przymus „bycia bezpiecznym” tak rozpowszechniony na północy. Jeżdżą na motorach bez kasków, samochodami jeżdżą bez pasów i świateł, nie mają ratowników na plażach, nie mają barierek nad przepaściami, palą papierosy, gdzie popadnie i niczym się nie przejmują.
Chcesz być ostrożny – bądź ostrożny. Ale nie zmuszaj do ostrożności innych. Bardzo mi się ta postawa podoba.
Spacerując po plaży, napotkaliśmy faceta, który wynajmował łodzie motorowe. Postanowiłem skorzystać. Po chwili rozmowy dostałem na dwie godziny wielką motorówę i mogłem sobie nią popłynąć, gdzie chciałem. Nie było mowy o kapokach, pozwoleniach, przepisach czy ograniczeniach. Facet nie poprosił o okazanie dokumentu, a nawet nie spytał o nazwisko. Wziął 50 euro, pokazał jak się obsługuje silnik, przestrzegł przed zbytnim zbliżaniem się do skał i „Have a nice time!”. Popłynęliśmy całą rodziną na morze. Sami. U nas nie do pomyślenia.
Grecki Kryzys (Cyferki)
Mocno szukałem tzw. „greckiego kryzysu”, o którym tak głośno w mediach. Rozglądałem się na wszystkie strony, zaglądałem w obejścia miejscowych i patrzyłem głęboko w oczy ludzi na ulicy.
Nic. Ani śladu biedy, strachu, głodu, niepewności i rozpaczy.
W telewizji znalazłem kilka migawek z Aten, gdzie związkowcy pobili się akurat z policją. To wszystko.
Coś mi się wydaje, że „grecki kryzys” to tylko cyferki w bilansach zachodnich banków, które lekką ręką pożyczyły kasę greckim politykom, a w zamian usłyszeli barejowskie: „nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi!?”.
Turyści (Tatuaże na Słoninie)
Przeważającą grupą turystów na Zakynthos jest brytyjska klasa robotnicza. Łatwo ich poznać po dużej ilości bezsensownych tatuaży marnej jakości i mocno otyłych kobietach. Nie są kłopotliwi. Zazwyczaj upijają się szybko piwem w barach i przy basenach. Potem drzemią, paląc się w słońcu na czerwono.
Sporo jest Polaków i Rosjan. Oczywiście miejscowi biorą Polaków za Rosjan, nie mając pojęcia, jakie to dla tych pierwszych denerwujące. Niesłusznie. Jesteśmy podobni do Rosjan i oni są podobni do nas. Taka karma.
Zakończenie (The End)
Co by tu napisać na zakończenie?
Może to, że było warto. Warto było spędzić z rodziną tydzień na ciepłej, malowniczej, płynącej miodem, mlekiem i winem wyspie greckiej. Jeszcze nigdy z tego pięknego kraju nie wyjeżdżałem rozczarowany.
Dlatego jeszcze wiele razy do Grecji pojadę.
Czego i Państwu życzę.
Howgh!
Czyli Pan zostawił nas z wpisem o wyborach, my tu się emocjonujemy, przytaczamy liczby, wskaźniki, a Pan w najlepsze się pławi w słoneczku? Nieładnie…
Nastała Cisza Wyborcza. Nie można już agitować ;-)
Fajny wpis, dziękuję za niego;)
Wybieramy się niebawem na Zakynthos;)
O ile nie mylę nazwy, bo Grecy mają je zawsze takie dziwne, nie do wymówienia, to także byłem w tym roku w Grecji i na skjatosie na jeden dzień. Wyspa piękna i o ile się nie mylę, to właśnie tam był kręcony film Mamma mia. Co do morza i jego odcieni, to tylko w Chorwacji widziałem piękniejsze. Co więcej Grecja jest bardzo bezpieczna, a dla nich samych kradzież jest nie do pomyślenia. Przykład, jestem w knajpce, jemy z Narzeczoną jak zwykle pyszne danie, do zapłacenia mamy chyba 27 euro. Przez przypadek dałem kelnerowi 35 euro (20, 10 i 5 euro) Kelner przyniósł nie tylko 3 euro, ale i powiedział że chyba za dużo pieniążków mu dałem i oddał piętkę. Czy w Polsce by się to zdarzyło? Nie sądzę. Chociaż mnie nauczyło to czegoś i ostatnio jak płaciłem za obiad kelner wydał mi o 10zł za dużo. Oddałem mu, bo pomylić się… ludzka rzecz.
Pomyłka, to chyba inna wyspa, ale też polecam :)
Panie Piotrze, fascynujący blog. Trafiłam tutaj po przeczytaniu Pana powieści- równie fascynujących (szkoda, że dopiero teraz). Wszystko w nich jest świetne, zapomina człowiek o wszystkich dołach i podgórkach. To dopiero byłyby filmy. Jak chłopak ze Śląska zdołał przebić się w tej dżungli. Sama sobie odpowiem- po prostu niebywały talent! Pozdrawiam najserdeczniej.
Dziękuję za dobre słowo i pozdrawiam serdecznie.
„nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi!?”.- hehhhe , dobre !
Krótko i na temat kryzysu ;) Swoją droga cytaty z „Misia” komentują życie w punkt ;p
Powitać, 3 dni temu wróciliśmy z Zakynthos. Mam identyczne odczucia, choć pewnie nie umiałbym ich przedstawić w tak fajny sposób… Pozdrawiam
Jeśli wracałeś samolotem w piątek do Warszawy, to musieliśmy być razem na pokładzie. Był tylko jeden lot w piątek do Warszawy ;-)
swietnie, rzeczywiscie mozna naladowac akumulator na polska jesien i zime, jedzenie.., te warzywa … delikatne najbardziej zadzialaly na moje zmysly i wyobraznie.., a co zrobic, jesli sie nie ma takich mozliwosci lapania witaminy D?, no co..,
Słońce na szczęście świeci wszędzie. I wszędzie można się na nie wystawiać.
Piotrze jechałeś na „coś” organizowanego, w sensie że jakieś biuro podróży, czy może wyjazd typu lecę i szukam hotelu na miejscu. Planuję się wybrać za jakiś czas i zbieram informacje co i jak. Za każdą podpowiedź, wielkie dzięki.
Normalne, tygodniowe wczasy z biura podróży. Ale kiedyś wybiorę się do Grecji własnym samochodem na podróż zupełnie niezorganizowaną ;-)
Brytyjskich turystów można rozpoznać po bezsensownych tatuażach i mocno otyłych kobietach.
A po czym można rozpoznać polskich obywateli klasy robotniczej? Ciekawi mnie jakie cechy charakterystyczne miałby przeciętny zjadacz chleba, wieku średniego w scenariuszu powiedzmy,filmu obyczajowego, albo komedii.
siedzi w Pl przed Tv ;]
Również wracałam w piątek z boskiej Zante:-) Widzę, że jednak spora ekipa nam się tworzy:) Wspaniały opis i piękne zdjęcia! Mam również podobne odczucia i wrażenia:) Wkrótce zapełnię swojego bloga zdjęciami więc zapraszam serdecznie w następnym tygodniu.
Najbardziej martwiłam się o pogodę, bo prognozy nie były najlepsze, ale okazało się, że październik był wyjątkowo łaskawy i słoneczny i poza sezonem wyspa jest bajeczna, prawdziwy odpoczynek i raj dla wszystkich zmysłów.
pozdrawiam serdecznie i życzę samych wspaniałych greckich wakacji:)
http://sasanusia.blogspot.com/
Panie Piotrze! Po przeczytaniu blogu o zakynthos chyba szybko zapadę w sen zimowy by obudzić się 31 maja i 1 czerwca lecieć na wymarzone, upragnione dwutygodniowe wczasy na tę wlaśnie piekną wyspę!!! ehh, ależ się rozmarzylam. Byłam w 2010 r. na Korfu i zakochałam się w wyspach. Mam marzenie – zwiedzić wszystkie :-) Pozdrawiam
Te zdjęcie z kładką Zakynthos – Agios Sostis, niesamowite
już tylko dla niego warto się wybrać na tą wyspę :)
ps. świetny blog tak trzymać
Dzień Dobry gospodarzowi i wszystkim komentującym :) Bardzo fajny blog – cieszę się bardzo że tu trafiłem a stało się to dzięki temu że szukałem wskazówek dla nowicjuszy powieściopisarzy. Tak swoją drogą – świetny wpis dotyczący właśnie pisania książek: https://piotrweresniak.com/2010/02/04/jak-nauczyc-sie-pisac/ – za to też dziękuję :)
To teraz jeszcze o Zakhyntos i greckich wyspach które uwielbiam, choć tak naprawdę to jestem tu konserwatystą bo…uwielbiam Kretę – a szczególnie zachód wyspy gdzie byłem kilka razy i na pewno jeszcze zagoszczę. Ale apetyt na Zakynthos to mi Pan Panie Piotrze zrobił ogromny :) dzięki jeszcze raz i pozdrawiam
A który region wyspy Pan poleca na wybór hotelu?
Niesamowite widoki, a móc na nie patrzeć z lotu ptaka, to jest coś pięknego 🙂